Już ponad siedem lat trwa proces lustracyjny Igncego B. byłego wiceprezydenta Legnicy. W poniedziałek przed wrocławskim sądem okręgowym rozpoczęła się kolejna rozprawa w tej sprawie.
Problemy lustracyjne Ignacego B. zaczęły się w 2001 roku. Ówczesny rzecznik interesu publicznego zarzucił wówczas byłemu wiceprezydentowi Legnicy, że skłamał w oświadczeniu lustracyjnym i zataił swoją współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL.
Proces lustracyjny Ignacego B. został wszczęty po tym, jak w aktach IPN znaleziono podpisane przez niego zobowiązanie do współpracy i kilka notatek funkcjonariusza, który opisał spotkanie ze swoim agentem. Dokumenty te były podstawą do uznania byłego wiceprezydenta Legnicy za kłamcę lustracyjnego. Wyrok w tej sprawie zapadł najpierw przed sądem lustracyjnym, a później (blisko rok temu) przed sądem okręgowym we Wrocławiu. Oba wyroki były niekorzystne dla Ignacego B.
Ostanie orzeczenie sądu w tej sprawie zostało unieważnienie i sprawa skierowana do powtórnego rozpatrzenia przez sąd wyższej instancji, który uznał, że sąd okręgowy nie dość wnikliwie zbadał okoliczności, powstania notatek funkcjonariusza SB ze spotkań z Ignacym B. Esbek zeznał, że notki te powstały "dla świętego spokoju" a nie po faktycznych spotkaniach z oskarżonym.
Sam Ignacy B. konsekwentnie twierdzi, że nigdy nie był agentem bezpieki i na nikogo nie donosił, a zgoda na współpracę, jaką podpisał została na nim wymuszona.
Ignacy B. zaraz po rozpoczęciu się jego procesu lustracyjnego wycofał się z życia publicznego. Wcześniej zrobił błyskotliwą karierę. Po zrezygnowaniu z funkcji wiceprezydenta Legnicy został wicewojewodą dolnośląskim i w końcu wiceministrem w rządzie Leszka Millera.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz