Kryzys popularności najlepszego liceum

I Liceum Ogólnokształcące w nowym roku szkolnym utworzy tylko pierwszych pięć klas zamiast planowanych sześciu. Powód? Zbyt małe zainteresowanie szkołą absolwentów gimnazjów.

1 września w najlepszej legnickiej szkole średniej i jednej z najlepszych na Dolnym Śląsku naukę rozpocznie 160 pierwszoklasistów. 32 miejsca zostały nieobsadzone. Dlatego dyrekcja szkoły podjęła decyzję o zorganizowaniu tylko pięciu pierwszych klas.

- Od siedemnastu lat jestem dyrektorką w tej szkole i przyznam, że jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji – nie ukrywa zdziwienia Halina Tamioła, dyrektorka I Liceum Ogólnokształcącego.

Przez długie lata uchodzący za elitarny I LO przeżywał oblężenie kandydatów. Dostawali się do niego tylko najlepsi absolwenci gimnazjów, a przed reformą szkolnictwa – szkół podstawowych. Co się stało w tym roku z popularnością szkoły, która nadal śrubuje wysoki poziom nauczania i wysoko plasuje się w dolnośląskich i krajowych rankingach?

- Myślę, że na tę sytuację wpływ ma niż demograficzny. W porównaniu z poprzednim rokiem mamy w Legnicy o 217 absolwentów gimnazjów mniej, a liceów w mieście mamy aż dziewięć – mówi Halina Tamioła.

Czy I LO w pewnym sensie padło ofiarą własnego sukcesu i młodzież boi się spróbować w nim swoich sił w obawie przed niepowodzeniem? Halina Tamioła nie jest zwolennikiem takiej teorii.

– W naszej szkole uczą się przecież nie tylko olimpijczycy, uczniowie wybitnie uzdolnieni. Są w niej też uczniowie mający różne oceny. Na odpowiednim poziomie oczywiście nam jednak zależy. I dlatego nie będziemy obniżać wymagań, by przyciągnąć tłumy uczniów. Uczniowie klas pierwszych sami wymyślili hasło na Dni Otwarte, które brzmiało „Szkoła wielu możliwości”. I właśnie nasze liceum takie jest – rozkłada ręce dyrektorka I LO.

Tadeusz Spendowski, dyrektor Wydziału Oświaty i Sportu w legnickim Urzędzie Miasta, spadkiem popularności szkoły przy Placu Klasztornym też jest bardzo zdziwiony.

- Dyrekcja i kadra pedagogiczna szkoły powinna usiąść, poważnie zastanowić się nad tym, co się stało i dlaczego, a następnie wyciągnąć odpowiednie wnioski – komentuje nadzorujący miejską oświatę Spendowski.