W legnickim sądzie okręgowym odbyła się kolejna odsłona procesu w sprawie pobicia jednego z dyrektorów dawnej EnergiiPro, obecnie spółki Tauron. Zeznawało trzech świadków i dyrektor spółki.
Na ławie oskarżonych zasiedli Adam P., Łukasz N., Jan F. i Tomasz N.
Pierwszy świadek, 46 – letni mechanik samochodowy spółki Tauron zeznał, że Adam P. otwarcie mówił o tym, że dyrektorom firmy należy się „porządny wpie....”. - Próby mówienia o zastraszaniu dyrektorów nasilały się, kiedy na warsztat przyjeżdżali inni pracownicy firmy – mówił przed sądem świadek. - Nie tylko Adam P. negatywnie wypowiadał się na temat władz spółki, podobne zdanie mieli także pozostali podwładni. Wielokrotnie podkreślali, że czują się sterroryzowani.
46-latek zaznaczył, że pracownicy którzy nie podporządkowali się woli pracodawców byli szykanowani. - Decyzje dyrektorów nie zawsze były zgodne z prawem – dodał mechanik. - Raz zepsuło się urządzenie hydrauliczne, więc nie mogliśmy pracować. Zadzwonił dyrektor i powiedział, że do godziny 10 sprzęt ma działać. Nie mieliśmy części do naprawy, trzeba było je dopiero kupić, więc nakaz dyrektora był niewykonalny. W zamian usłyszeliśmy pod swoim adresem szykany.
Ponadto, świadek zeznał, że Adam P., zleceniodawca pobicia, często był wzywany do dyrektorskiego gabinetu. - Po wyjściu dziwnie się zachowywał i znowu powtarzał swoje groźby o pobiciu – kontynuował 46-latek. - Nie brałem tych gróźb na poważnie, jednym uchem wpuszczałem, a drugim wypuszczałem. Mówiłem jednak, że lepiej zmobilizować pracowników, zebrać fakty i załatwić tę sprawę drogą prawną. Nie byłoby z tym problemu, bo wiedziałem m.in. o nieprawidłowościach w korzystaniu z samochodu służbowego przez dyrektora.
Świadek jednak trzykrotnie zmieniał zeznania. Najtrudniejszą kwestią do ustalenia przez sąd była sprawa zaliczki za pobicie jednego z dyrektorów. Podobno 46-letni mechanik miał za sugestią Adama P. nakłonić kolejnego swojego kolegę z firmy do wpłaty zaliczki za pobicie. Miał także powiedzieć, że sam wpłacił pieniądze, co było celowym kłamstwem.
Drugi ze świadków zeznał, że faktycznie kolega pracujący w warsztacie samochodowym dał mu do zrozumienia, żeby wpłacił zaliczkę, ale nie wymienił kwoty. Mężczyzna jednak zdecydowanie odmówił.
Trzecim ze świadków był kolega Tomasza N., siedzącego na ławie oskarżonych. Zeznał, że dzień przed pobiciem, Tomasz N. poinformował go telefonicznie o zaplanowanej akcji. - Nie zdradził jednak szczegółów – mówił świadek. - Dopiero późnym wieczorem, na Gadu – Gadu napisał mi, że mają zlecenie na pobicie jakiegoś mężczyzny. Powiedział też, że jedzie z Jankiem i Łukaszem. Chyba proponował mi udział, ale nie było miejsca w samochodzie.
Kolega oskarżonego przyznał, że kolejnego dnia po akcji, spotkał się z Tomaszem N. - Pokazał mi laptopa, którego ukradł – wspominał świadek. - Przy mnie połamał modem i mówił, że komputer sprzeda, a pieniędzmi podzieli się z chłopakami.
Świadek przyznał, że Tomasz N. mówił mu, że sam też uderzał ofiarę. - Nie wierzę w to, kolega ma skłonności do przesady i często się chwali – mówił zeznający nastolatek.
Przed sądem zeznawał także dyrektor legnickiego oddziału spółki Tauron. - Myślę, że pobicie mojego kolegi jest konsekwencją zdarzenia z roku 2009 – wyjaśniał. - Kiedy dowiedzieliśmy się o nieprawidłowościach w warsztacie samochodowym, poleciłem przeprowadzenie kontroli. Wypłynęły pewne nieścisłości i zgłosiłem sprawę do prezesa zarządu. Kazał mi wyciągnąć wobec pracowników konsekwencje dyscyplinarne.
Dyrektor przyznał, że pracownicy nie byli z tego faktu zadowoleni. - Rozwiązałem umowę o pracę z Adamem P., ale po krótkim czasie znowu przywróciłem go do pracy, bo okazało się, że nie był winny nieprawidłowości w zakładzie – mówił 56-letni dyrektor. - Wrócił na niższe stanowisko z tym samym co wcześniej wynagrodzeniem. Adam P. mówił mi, że obawia się powrotu do pracy, ze względu na reakcje pracowników. Obiecałem, że będę to koordynować, jednak nie mogłem mieć wszystkiego na oku i zdecydowałem wysyłać co jakiś czas swojego kierowcę na miejsce, aby podpytywał Adama P. o jego aktualną sytuację. Nie chciałem jednak zrobić z kierowcy konfidenta.
Obrońca Jana F. złożył wniosek o uchylenie tymczasowego aresztu, jednak sąd nie przychylił się do niego. - Przedłużam areszt dla dwóch oskarżonych Jana F. i Łukasza N. do 30 czerwca – poinformował sędzia Aleksander Żurakowski. - Są obawy, że oskarżeni będą utrudniać śledztwo. Ponadto opinia naczelnika zakładu karnego w którym przebywa Jan F. nie do końca jest wzorowa. Pojawiła się informacja, że próbował pędzić bimber.
Sędzia wyznaczył kolejny termin rozprawy na 17 maja. Wysłucha m.in. zeznań dziewczyny Jana F.
Przypomnijmy, 3 czerwca ubiegłego roku, grupa mężczyzn zaczaiła się pod domem dyrektora w Wilkowie. Kiedy ten chciał wsiąść do samochodu, aby pojechać do pracy, sprawcy uderzyli go metalową, drewnianą i gumową pałką. Złamali mu kość łuku brwiowego. Ponadto zabrali z auta laptopa o wartości 4600 zł.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz