W czwartek, 29 sierpnia, dwoje Polaków zostało napadniętych w Boliwii. Darek zginął na miejscu. Dorota znajduje się pod opieką polskiej misji. Wczoraj udało się nam z nią porozmawiać.
Dorota Smoter i
starali się nawiązywać przyjazne kontakty z tubylcami. Dwa lata temu przydarzyło im się wiele zabawnych historii, o których chętnie opowiadali. Tak jak tę dotyczącą klapek... - Darek potrzebował jakichś klapek. W dżungli, gdzie jest parno, gorąco, a powietrze bardzo wilgotne, nie dało się wytrzymać w buciorach do chodzenia po górach. W jakimś mieście poszliśmy do sklepu. A tam sprzedawca mało nie umarł ze śmiechu, jak Darek powiedział, że potrzebuje klapki numer 45. Śmiał się jak opętany, bo u nich największy numer buta to... Indianie są mali, mają małe stopy. A ponieważ chodzą w kapeluszach, to stwierdziliśmy, że pewnie stąd się wzięło określenie „metr pięćdziesiąt w kapeluszu” na człowieka niewielkiej postury - tak dwa lata temu opowiadała naszej gazecie Dorota.
Zginął na miejscu
Tym razem podróżowali od lipca br. Ich wyprawa do Chile i Boliwii miała się zakończyć w październiku. 29 sierpnia, w czwartek, po całym dniu męczącej trasy dotarli do wioski Huancarani Bajo w Boliwii. Jechali na wynajętych na miejscu koniach, jednak zwierzęta były zbyt zmęczone, by mogli podróżować na nich dalej. To właśnie tutaj na bezbronną dwójkę Polaków napadło co najmniej ośmiu pijanych wieśniaków. Napadło bez żadnego powodu. Darek zginął na miejscu. Był brutalnie bity i uduszony w końcu łańcuchami. Polka ocalała, ponieważ została uznana przez napastników za nieżywą. Pomoc ostatecznie miał sprowadzić wiejski nauczyciel. Dorota Smoter znajduje się pod opieką polskich zakonnic z Domu Sióstr Służebniczek w miejscowości Tarija. Mimo obrażeń, nie chce na razie wracać do kraju. Woli pomóc w śledztwie. Dotychczasowe ustalenia pozwoliły zatrzymać 4 podejrzanych. Dorota uważa, że potrafi rozpoznać nawet 10 oprawców. Boliwijska policja podejrzewa, że motywem napadu był rabunek. Darkowi i Dorocie zabrano wszystkie wartościowe przedmioty i dokumenty. W sprawę zaangażowała się polska ambasada w Limie w Peru - Polska nie ma odrębnej placówki dyplomatycznej w Boliwii.
Muszę tu zostać! Rozmowa (bez pytań) z Dorotą Smoter
- Takie rzeczy nie zdarzają się Boliwii... Peru (tam byli dwa lata temu - przyp.red) jest uważane za bardziej niebezpieczne... Tym bardziej, że to nie było żadne odludzie - na przykład zagubiona wioska, gdzie docierasz, idąc przez góry i nigdy nie wiesz co zastaniesz na miejscu... A tam była duża - jak na boliwijskie warunki - droga, dwie ciężarówki mogłyby się minąć. Stały domy, obok nich ciężarówki... Pełna cywilizacja. Byliśmy już zmęczeni. Zsiedliśmy z koni - one również były wykończone... może gdybyśmy na nich jechali... Konie spłoszyły się i uciekły, gdy nas zaatakowali. To było kilka pijanych osób. Usłyszałam: Dawajcie pieniądze!! Konie zaczęły biec. My próbowaliśmy uciekać. Nie udało się. Był taki moment, gdy zajęli się naszymi plecakami. Znowu staraliśmy się uciec... Darek zginął natychmiast. Nikt nam nie pomógł. Leżałam na ziemi, związana. Oni pastwili się nade mną. Przechodnie przyłączali się do nich... Nie mogę jeszcze wrócić do Polski. Muszę tu jeszcze dużo załatwić. Mogę rozpoznać co najmniej 10 osób, które się nad nami pastwiło. To mała miejscowość, wszyscy się znają. Boję się, że w chwili gdy opuszczę Boliwię, cała sprawa ucichnie. Nie będzie można nic nikomu udowodnić. Od policji dowiedziałam się, że w okolicy krążyła plotka, że jacyś obcy porywają dzieci na narządy. W rzeczywistości dzieci nie ginęły... Fizycznie dochodzę do siebie. Mam świetną opiekę, dobre leki. Zajmują się mną misjonarze z Polski. Muszę cały czas czymś zajmować umysł. Wtedy mogę funkcjonować.
LOS ANDES numer z 30 sierpnia 2002 r. (argentyński dziennik)
Wczoraj w Boliwii dwoje Polskich turystów zostało napadniętych przez siedmiu pijanych mieszkańców wioski Huancarani Bajo. Mężczyzna zginął na miejscu. Kobieta przeżyła. Znajduje się w pod opieką szpitala w Camargo. Prefektura policji w Chuqisaca podejrzewa, że napastnicy działali z chęci zysku. Nie chcieli nikogo zabić.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz