35 lat temu, 4 czerwca 1989 roku znana aktorka Joanna Szczepkowska wypowiedziała w Dzienniku Telewizyjnym znamienne słowa „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”. W tym dniu odbyły się pierwsze po wojnie, częściowo wolne wybory. Spektakularne zwycięstwo odniosła Solidarność. Swoich reprezentantów do parlamentu wybrali także legniczanie.
Z okręgu wyborczego nr 52 do Senatu RP wybrani zostali Stanisław Obertaniec i Władysłąw Papużyński, obydwaj reprezentowali Komitet Obywatelski Solidarność.
W Sejmie z KO Solidarność mandat posła objął Zbigniew Mackiewicz. Mandat z ramienia PZPR objął Irmindo Bocheń, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe reprezentował Adam Grabowiecki.
Poniżej krótkie informacje o parlamentarzystach wybranych w wyborach kontraktowych.
Stanisław Leszek Obertaniec ukończył II LO, Pomaturalne Studium Techniki Dentystycznej we Wrocławiu, uzyskał licencjat w zakresie dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Jest absolwentem Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach 1966 - 1975 działał w Duszpasterstwie Akademickim w Legnicy. W latach 70. współpracował też z ROPCiO, w 1980 wstąpił do „Solidarności”. Zasiadał we władzach regionalnych związku. W stanie wojennym został internowany na okres od 13 grudnia 1981 do 29 kwietnia 1982. W latach 80. działał w podziemiu, za co został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. W 1989 został senatorem I kadencji, wybranym w województwie legnickim z ramienia Komitetu Obywatelskiego. Zasiadał w Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia oraz Komisji Spraw Zagranicznych. Od 1991 kierował legnickim Radiem L, następnie Radiem Plus. Należał w latach 90. do Porozumienia Centrum i Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Później przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Z jego listy bez powodzenia kandydował w 2010 do sejmiku województwa dolnośląskiego.
Władysław Papużyński urodził się w Twerdyniach. W 1940 został z rodziną zesłany na Syberię, w 1946 osiedlił się Polsce. Ukończył liceum ogólnokształcące i roczną Oficerską Szkołę Polityczną w Łodzi. Pracował na różnych stanowiskach w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym w Głogowie i w Samopomocy Chłopskiej. W latach 50. był radnym Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Dworze Gdańskim. W 1981 zaangażował się w działalność „Solidarności” Rolników Indywidualnych, był przedstawicielem województwa legnickiego we władzach centralnych związku i przewodniczącym regionu. Po wprowadzeniu stanu wojennego przez około dwa miesiące pozostawał w ukryciu, później kontynuował działalność opozycyjną, organizując pomoc dla represjonowanych, kolportując i wydając pisma niezależne. W 1989 brał udział w reaktywowaniu związku, ponownie stanął na czele władz wojewódzkich. W latach 1989–1991 z ramienia Komitetu Obywatelskiego sprawował mandat senatora, reprezentując województwo legnickie. W Senacie był członkiem Komisji Rolnictwa. Wycofał się następnie z działalności publicznej, w 1992 przeszedł na emeryturę. Zmarł w 2016 roku.
Zbigniew Władysław Mackiewicz - polski rolnik i polityk, poseł na Sejm X kadencji. Na początku lat 70. ukończył Technikum Mechaniczne dla Pracujących w Legnicy. Pracował w Państwowym Ośrodku Maszynowym, później w gospodarstwie rodzinnym i bazie maszynowej. W 1976 rozpoczął prowadzenie własnego gospodarstwa rolnego. Od 1973 do 1980 należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 80. działał w jawnych i podziemnych strukturach Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” Rolników Indywidualnych, był skarbnikiem struktur regionalnych, a w 1989 przewodniczącym rady wojewódzkiej. W 1989 uzyskał mandat posła na Sejm X kadencji z okręgu legnickiego jako kandydat bezpartyjny z poparciem Komitetu Obywatelskiego. Był członkiem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, pracował w Komisji Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej oraz w Komisji Młodzieży, Kultury Fizycznej i Sportu. Nie ubiegał się o reelekcję. W 2015 otrzymał Krzyż Wolności i Solidarności. W 2016 odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2000 wyróżniony odznaką honorową „Zasłużony dla Rolnictwa”.
Irmindo Tadeusz Bocheń – polski inżynier rolnictwa i polityk, poseł na Sejm X i I kadencji. Ukończył w 1972 studia na Akademii Rolniczej w Krakowie, uzyskując tytuł zawodowy magistra inżyniera rolnictwa. Był dyrektorem Państwowego Przedsiębiorstwa Rolniczo-Doświadczalnego w Targoszynie. Wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, należał do egzekutywy komitetu gminnego, był również przewodniczącym Gminnej Rady Narodowej w Mściwojowie. W 1989 uzyskał mandat posła na Sejm kontraktowy, został wybrany w okręgu legnickim. Na koniec kadencji należał do Parlamentarnego Klubu Lewicy Demokratycznej, był członkiem Komisji Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej oraz Komisji Stosunków Gospodarczych z Zagranicą i Gospodarki Morskiej. W 1991 ponownie został posłem z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej (jako przedstawiciel Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej) w okręgu jeleniogórsko-legnickim.
Adam Grabowiecki - legniczanin, polityk, przedsiębiorca, poseł na Sejm X kadencji. Ukończył w 1983 Zespół Szkół Rolniczych w Chojnowie, w 1986 podjął studia zaoczne na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. W 1996 uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych. W latach 1989–1991 sprawował mandat posła na Sejm kontraktowy z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, wybranego w okręgu legnickim. W trakcie kadencji pełnił funkcję sekretarza Sejmu oraz zastępcy przewodniczącego Komisji Obrony Narodowej. Dołączył w międzyczasie do Polskiego Stronnictwa Ludowego. Od lat 90. do 2002 pełnił funkcję wójta gminy Chojnów. Zajął się też prowadzeniem własnej działalności gospodarczej. W wyborach parlamentarnych w 2001 i 2005 bez powodzenia kandydował do Senatu, a w 2007 do Sejmu z listy PSL.[FOTORELACJA]20440[/FOTORELACJA]
0 0
Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W zmienionej formie istnieje do dzisiaj
0 0
Gość napisał(a):
> Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> zmienionej formie istnieje do dzisiajA CIMOSZEWICZ, MILLER,KWASNIEWSKI TO KOMUNIŚCI ,a może nie he he
0 0
zlikwidowany cały przemysł w Legnicy, dziękujemy
0 0
Gość napisał(a):
> Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> zmienionej formie istnieje do dzisiaj. Dokładnie. PiS patologia to była partia komunistyczna
0 0
Komunizm nigdy sie nie skończył -to obłuda i kłamstwo ! Gdyby tak było -to nie pozwolonoby starym komuchom zmienic nazwę PZPR na SLD i ich bratnią partię ZSL na PSL !!! Te komunistyczne mordy widoczne są do dnia dzisiejszego w polityce,w sądownictwie,na uczelniach itp, i dlatego mamy to co mamy ! Dalej rządzą i zniewalają polaków mamiąc ich dobrobytem ,który da im zjednoczona europa -rządzona oczywiście przez czerwoną zarazę ,zboczeńców i dawnych pracowników służb specjalnych z całej europy ,tej wschodniej i zachodniej !!!!!
0 0
Gość napisał(a):
> Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> zmienionej formie istnieje do dzisiaj
Komunizm to umowna nazwa Systemu, który rzeczony komunizm ustawił sobie jako cel ostateczny swego istnienia, punkt docelowy. Na szczęście nie udało się. Zostawił po sobie niedokończone półprodukty. Pół wieku pracy służb specjalnych i "inżynierów dusz" miało zapełnić pokatyńską dziurę zgładzonych elit przedkomunistycznego świata "nowym człowiekiem socjalizmu", wytworzyło postsocjalistyczną "inteligencję zastępczą", wykorzenioną, pełną celowo wszczepionych kompleksów, wstydzącą się własnych tradycji (tak osobistych - najczęściej chłopskich, jak i narodowych - mająca wręcz wszczepioną alergię na ten przymiotnik), łatwo sterowalną blichtrem prymitywnie pojmowanej "europejskości". W tym sensie dziedzictwo postkomunistyczne, skundlona "europejska" elita, z łatwością manipulowana przez autentyczne elity zagraniczne, u których klamki wisi, realizująca ich interesy, więcej - dumna z tego co robi i gardząca własnym narodem, istnieje naprawdę. I jest naszym obciążeniem.
To te właśnie pseudoelity stanowiły oparcie dla prawdziwych "komunistów". Uwierzyły (i co gorsza dzisiaj, całe dekady później, nadal wierzą), że Okrągły Stół i wybory 4 czerwca były autentycznym zwycięstwem demokracji a nie ustawką świadomej bankructwa upadającego Systemu ich władzy postkomuny, która w ten sposób zapewniła sobie immunitet, niekaralność a nawet zachowanie wpływów, władzy i nagrabionych majątków w nowej rzeczywistości.
A umożliwiając Zachodowi wykupienie "ziem niczyich" po komunizmie, przejęcie majątku i dużych części gospodarki na warunkach neokolonialnych w zamian za gwarancję nietykalności, uszanowanie własnych zdobyczy i utrzymanie "kierowniczej roli" pseudoelit (w zamian za utrzymanie roli nadzorców "tego narodu" wobec nowych panów - kapitału, wielkich koncernów, potem Brukseli) dopuścili się kolejnej zdrady narodu.
Staro-nowe pseudoelity okrągłostołowe, czyli Jaruzele i Kiszczaki z pospiesznie dookoptowaną, w celu uwiarygodnienia w oczach narodu swojej władzy grupą nazywaną dziś umownie "michnikowszczyzną" (od nazwiska będącej jej medialną "twarzą" przedstawiciela) i jej kolejnych, ewoluujących w miarę rozwoju sytuacji klonów.
Ich zwycięstwo i utrzymanie się u władzy świętujemy 4 czerwca. Chociaż trzeba przyznać ze akurat to była data ich największej (ale długoterminowo pozornej) klęski. Długo musieli odwracać jej skutki... Dlatego zresztą, dla propagandowej zmyłki i zamącenia obrazu rzeczywistości, ogłosili te częściowo wolne wybory (z nielegalną, sprzeczną z ordynacją dogrywką, mającą odwrócić skutki tego naszego zwycięstwa) "świętem demokracji". I nakazują czcić utrzymanie się u władzy narzuconej w 1945 roku (a dokładniej mówiąc wytworzonej później przez okupanta) pseudointeligenckiej warstwy pasożytniczej (z urojeniami wyższościowymi), napędzanej naprzemiennymi atakami pogardy i strachu wobec własnego narodu.
0 0
No przyszło CIA na usługach Rotszylda i chazarskiej mafii i rozpieoliło w pizdu to samo robią w tryzubii zwanej wukrainu
0 0
Może przytoczmy dłuższy fragment wspomnień jednego z opisanych w powyższym artykule naszych Senatorów - Stanisława Obertańca. Co po latach sądzi o przemianie ustrojowej, której symbolem mają być wybory 4 czerwca. Dedykuję zwłaszcza tym, którzy - w przeciwieństwie do Niego - do dzisiaj się nie obudzili. Polecam szczególnie fragment ze wspomnieniami Andrzeja Gwiazdy z rozmowy z pewnym amerykańskim kongresmenem. To wiele tłumaczy, jeżeli chodzi o geopolitykę i sytuację Polski:
Fragment książki Stanisława Obertańca, działacza podziemnej „Solidarności”, senatora RP I kadencji, założyciela Radia Legnica „Jak to za mną i z radiem było” (zakończ. części 1 „Jak to ze mną było”).
Balcerowicz, ten niechciany temat
Tak, będą zapożyczenia ze sławnego tekstu Donalda Tuska o polskości. Odruchowo, jak przerażone dziecko, odwracam głowę od tego tematu. To nazwisko jak fatum wisi w powietrzu i... czeka. Balcerowicz jako zadany temat - wydawałoby się tylko usiąść i pisać... Jednak na dźwięk tego niechcianego słowa, tego nazwiska przed oczyma przesuwają się widoki z lat dziewięćdziesiątych, które chciałoby się zapomnieć. Likwidacja całych gałęzi przemysłu i osłabianie tym sposobem wpływu "Solidarności" na los kraju. Zamknięte fabryki, gdzie po pustych halach hulał wiatr, milczące już ulice, którymi o szóstej rano do pracy w legnickich „Elpo", „Milanie", „Hance” sunęło pięć tysięcy kobiet, porzucone na pastwę losu miliony ludzi w pegeerowskich czworakach i głodujące tam dzieci, znikająca polska elektronika, przemysł traktorowy, kombajny... Widzę wyśmiewanych na wszystkie strony działaczy i polityków, którzy walczyli do końca: Zygmunta Wrzodaka z „Ursusa", Bogdana Pęka i broniącego polskiej gospodarki doktora Gabriela Janowskiego. Dziś patrzę na nich inaczej, z szacunkiem. Widzę konstruktorów, którzy nie mają dla kogo projektować, bo stocznia upada. Widzę, jak umiera ich kunszt i ogromne doświadczenie. Polska Balcerowicza to też widok fabryk duszonych przez zabójczo wysoki kredyt, miliony bezrobotnych, ale i wynikające z tego urazy przenoszone na następne pokolenia. Teraz już to wiemy. Są badania (Instytut Pokolenia), z których wynika, że odziedziczony po rodzicach lęk przed utrata pracy bardzo często odsuwał myśl o dzieciach, o ciąży, inaczej niż w Czechach, gdzie tak wielkiej kasacji rodzimego przemysłu nie było. Polska Balcerowicza to też widok rozkładanych na chodnikach przez „jakże przedsiębiorczych" Polaków stolików z tanim towarem, który całymi pociągami wlewał się do kraju. To Polska otwarcia z dnia na dzień krajowej gospodarki na mordercze, międzynarodowe} konkurencję. A tymczasem gdzieś „w odległej galaktyce", w Korei Południowej, do kraju wpuszczano tylko środki produkcji i nowe technologie. Czy kumulowany na tych stolikach „polski kapitał" mógł wykupić polski przemysł?
Nie będę tego dłużej ciągnął, ponieważ słyszę już okrzyki: Co on wygaduje? Czy można było inaczej? Czy nie widzi, jak po trzydziestu latach różnimy się od Ukrainy? Tak, ale uważny czytelnik, który nie poprzestał na poszukiwaniu tu swojego zdjęcia, widział w moim tekście cytaty książki Andrzeja Targowskiego ,,Dogonić czas", a w nich przepis na drogę, którą można było wybrać. Oczywiście, drogę nie mniej okrutną niż „reformy Balcerowicza" jednak prowadzącą do spektakularnych efektów. A przecież w porównaniu z tymi nędzarzami z wybrzeża Pacyfiku w kapeluszach z ryżowej słomy, punkt startu mieliśmy o niebo wyższy. Przy naszej pracowitości i, co by nic mówić o PRL-u, świetnie wykształconej kadrze inżynierskiej i naukowej dziś na rynku światowym smartfony, telewizory DIORA, TONSIL, UNITRA konkurowałyby tylko z SAMSUNGIEM. To jednak wymagałoby władzy asertywnej, odważnej. Czy ktoś kiedyś słyszał o podróży studyjnej naszych wybitnych ekonomistów do krajów wybrzeża Pacyfiku, by zbadać fenomen tych „azjatyckich tygrysów"? Możliwość „dogonienia czasu", skrócenia drogi do celu, pójścia drogą nie imitacyjną, ale po „przeciwprostokątnej" przerażała naszych rodzimych, europejskich i amerykańskich przyjaciół (?). Nie mogli do tego dopuścić, a znali tę drogę. Obdarowali nas więc Bankiem Światowym, Jeffreyem Sachsem i wyśmiewali „drogę na skróty".
Rok 2017. Wieś Gorzanowice, okolice Bolkowa. Tam po powrocie z Norwegii mieszkała Krystyna Sobierajska. Pewnego dnia zadzwonił telefon:
- Stasiu, są u mnie Gwiazdowie, Andrzej i Joanna. Przyjedź, pogadamy.
Jako radiowiec wziąłem Marantza - może nagram żyjących jeszcze świadków historii? Dlaczego to takie ważne, dlaczego o tym piszę? Bo nagrałem tam kluczowe zdanie do tego rozpoczętego „niechcianego tematu". Gwiazdowie byli nie tylko „ojcami założycielami" Solidarności, ale dzięki wykształceniu i pracy w przemyśle okrętowym wiedzieli o nim wszystko. O tym rozmawialiśmy. Ale w pewnym momencie Andrzej cofnął się w czasie i opowiedział o swojej podróży do USA w 1988 roku, gdy po raz pierwszy dali mu paszport. Tam, jako jeden z najważniejszych ludzi naszego podziemia, rozmawiał z politykami.
Oto nagrany przebieg jednej z rozmów. Andrzej Gwiazda:
- Koledzy zorganizowali mi spotkanie z kongresmenem. Rozmowa zeszła na naszą niepodległość. Usłyszałem wtedy: My bardzo chętnie poprzemy waszą niepodległość, tylko powiedz, co my zrobimy z waszym przemysłem? Zbaraniałem. A kongresmen mówił dalej: Posłuchaj, my na atak japoński mieliśmy dwadzieścia dwa lata i okazało się. że to za mało. Nie byliśmy przygotowani. Wy z waszym wykształceniem, z waszym przemysłem w ciągu dwóch lat od uzyskania niepodległości całkowicie zdestabilizujecie ceny światowe i my wiemy, że nie mamy na to żadnej obrony.
Więc jak mi powiesz, co zrobić z waszym przemysłem, to my poprzemy waszą niepodległość. Inaczej wasza konkurencja zmusi nas do obniżenia cen.
A więc znali nasz potencjał, mówili jasno: obawiamy się was, nie jesteśmy przygotowani na waszą światową ekspansję. Zostaniecie drugą Koreą Południową. Wszędzie macie swoich ambasadorów, tych studentów z Afryki, Azji którzy was lubią i znają, studiowali na waszych politechnikach. Oni tam teraz rządzą.
Zmartwienie kongresmena było jednak na wyrost. Mieli przecież swoich ludzi w Warszawie, którzy wiedzieli, co zrobić z naszym przemysłem, a ich kłopotem. Jak każde poważne państwo, USA, Niemcy, Francja miały liczne agendy, fundacje, które przy pomocy soft power „pomagały" w utrzymaniu przyjaznych relacji z wieloma krajami, a zwłaszcza ich elitami. Mając tu swoje media, kreowały te elity. Jedną z nich była, i nadal jest, Fundacja Fulbrighta zapraszająca na stypendia do Stanów młode osoby ze środowisk, które rokowały, że prędzej czy później obejmą kluczowe stanowiska w państwie. Gdy wracały z Ameryki, czuły się do tego przygotowane, miały zapewnione poparcie z zewnątrz. Do grona stypendystów tej Fundacji z lat osiemdziesiątych należą tacy politycy i naukowcy, jak: Leszek Balcerowicz, Marek Belka, Henryka Bochniarz, Włodzimierz Cimoszewicz, Danuta Hübner czy Grzegorz Kołodko. Nie, nie mówię, że zostali zwerbowani. Było im tylko jakoś daleko do takich zmian w Polsce, które były niemiłe i budziły obawy zachodnich przyjaciół. Ich punkt odniesienia leżał gdzie indziej i gdzie indziej upatrywali swoje awanse.
Kończąc wątek o tej gorzkiej, bo imitacyjnej transformacji, powiem coś bardzo osobistego, powiem bardzo prosto. Jesteśmy z Anką smutni, widząc, ile jest „eurosierot" w klasach szkolnych, ile rozbitych rodzin, „bo tatuś musiał wyjechać do Anglii". To istne pobojowisko, a w tle Balcerowicz. Jeżeli ci ludzie wrócą do Polski, to tylko wtedy, gdy Polska dobije się swojej gravitas i dołączy do państw wagi ciężkiej. Jednak bez eksplozji demograficznej w Polsce to nie nastąpi. Cierpimy z żoną, gdy jadąc autostradą A4, od trzydziestu lat widzimy platformy, na których wiezie się z Zachodu do rolniczego przecież kraju nowe, ale częściej używane kombajny, traktory. Pytam czasem Anię, czy słyszała, by Balcerowicz zawołał kiedyś z trybuny: Uratujemy to, co najcenniejsze - polską elektronikę lub polski przemysł okrętowy, najlepsze na świecie polskie turbiny energetyczne (opinia A. Gwiazdy), polską myśl techniczną wcieloną w produkty eksportowe polskiego przemysłu. Nie, ta myśl nie przyszła mu do głowy. Nie ten format.
- Hola, hola - zawoła z boku, ktoś, kto spokojnie czekał, aż skończę, aby mnie przygwoździć. - A czy ty w senacie - zapyta z sardonicznym uśmiechem - nie głosowałeś przypadkiem za reformą Balcerowicza?
- Tak - Odpowiadam ze spuszczoną głową - głosowałem... Przeciw niemu głosował przecież tylko ten pogardzany senator Stokłosa z Piły, jedyny wśród nas przedsiębiorca - dodaję w pokorze.
Pojęcie o gospodarce miałem zdaje się takie, jak cała senacka profesura uwiedziona Balcerowiczem. Ja, niestety, nie znalem wtedy kluczowego zawołania pruskiego kanclerza Otto von Bismarcka: „Noch ein hundert Professoren, Deutchland du bist verloren!" (Jeszcze stu profesorów i Niemcy będą zgubione!).
To już koniec części pierwszej
Senat powoli się kończył. „Przyspieszenie" skróciło pierwszą kadencję o dwa lata. Nie zamierzałem drugi raz kandydować, ale i nie bardzo chciałem wracać do przychodni. Szukałem sobie miejsca w wolnej Polsce. Zależało mi, by wreszcie codziennie być w domu. Dzieci od czterech lat, a może i dłużej, prawie nie widywały ojca. Słowa Ani: „Zostawiłeś nas" brzmiały zbyt często. Pomyślałem, a gdyby tak uruchomić radio w Legnicy? Takie prywatne, jak Zet czy Eska, które już wtedy grały w Warszawie. W radiu krzyżuje się wiele dróg: polityka mała i duża, religia, muzyka i życie lokalne. Wszystko to lubiłem i czułem. Czułem radio, czułem życie! Miałem przecież tylko czterdzieści trzy lata...! Trzeba spróbować. Spróbowałem i... udało się! Ale o tym, jak to z radiem było, przeczytacie już w następnej części.
Myślałem, że po festiwalu Solidarności, po stanie wojennym. po Senacie i trzydziestu latach kierowania radiem, które wyhodowałem od ziarenka i które jak najlepiej potrafiłem, służyło dobrej sprawie, mogę już powiedzieć: „Zrobiłem swoje" i odpocząć. Ale... jak w końcówce niezłego amerykańskiego filmu, gdy już wszystkie potwory zabito, gdzieś w ciem¬nych, cuchnących, czeluściach Kremla... narodził się nowy. Więc może jeszcze chwilę pociągnę, bo jesienią 2023 roku czeka nas w Polsce przy urnach, niczym w klasycznym westernie, decydujące starcie, które przesądzi o losach Polski w tym stuleciu.
0 0
komuchy mają się dobrze... tak jak ub i cała reszta...
0 0
Gość napisał(a):
> Gość napisał(a):
> > Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> > zmienionej formie istnieje do dzisiaj. Dokładnie. PiS patologia to była partia
> komunistyczna z 1 sekretarzem i biurem politycznym
0 0
Totalitarna zjednoczona prawica ma wiele wspólnego z komunistami.
W podboju państwa PiS posługiwało się taktyką salami (dokonywanie zmian stopniowo i eliminowanie oponentów po kolei).
W latach 40. z powodzeniem stosowali ją komuniści i podporządkowali sobie całą wschodnią Europę. .
Zdobywszy monopol partia rządząca (PiS) podporządkowała sobie administrację, gospodarkę, sądownictwo, media, związki zawodowe, szkoły i uniwersytety. Zmierzający do dyktatury komuniści oskarżali swoich demokratycznych przeciwników o to, że liczą na wsparcie „zagranicy” – Londynu i USA.
Czy jest jakaś różnica między PiS-em i komunistami w podboju państwa?
Chyba tylko taka, że komuniści zwalczali religię i Kościół, a PiS współpracował z Kościołem(i dalej współpracuje zwalczając rząd Tuska).
PS
Dzisiaj, w związku z rocznicą 4 czerwca, nie wolno zapominać o roli "NSZZ Solidarność", który stał się podnóżkiem PiS-u i Kościoła.
Czyli Solidarność zeszła na PiS!
0 0
Gość napisał(a):
> komuchy mają się dobrze... tak jak ub i cała reszta...
Kaczyński wierny uczeń Stalina. Też otoczył się samymi miernotami i umoczonymi w różne afery żeby potem nimi manipulować i wiedzieć że go nie zdradzą bo wszystko jemu zawdzięczają
0 0
Gość napisał(a):
> Gość napisał(a):
> > Gość napisał(a):
> > > Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> > > zmienionej formie istnieje do dzisiaj. Dokładnie. PiS patologia to była
> partia
> > komunistyczna z 1 sekretarzem i biurem politycznym
Dokładnie
0 0
Zaczynają się odzywać postkomunistyczne trolle. Niezbyt skomplikowane te ich wypowiedzi. Jedyne do potrafią, to "Kaczyński - samo zło".
Otóż Kaczyński, drogie trolliki dlatego jest hejtowany przez waszych mocodawców czy duchowych przywódców, bo stoi na czele najpoważniejszej siły zdolnej przeciwstawić się procesom opisanym przez senatora Stanisława Obertańca. Tak globalnym, jak i wspomagającej jej lokalnej Targowicy. Dlatego przez posiadających w swej władzy media, propagandę, wszystko, jest przedstawiany jako największe zło i zagrożenie. Dla nich owszem, jest. Więc robią wszystko, aby nastawić przeciw niemu tych, których interesów broni. Stać ich na propagandę na każdym poziomie, od memów po wyrafinowane artykuły, pracują nad waszymi umysłami od dekad - nowi inżynierowie dusz, uzbrojeni w najnowsze zdobycze psychologii. W końcu wyssali z nas miliardy...
A teraz dalej odwracajcie kata ogonem, "Kaczyński to komunista". I przyjaciel Putina na dodatek, na pewno razem z nim zabił własnego brata i wysyłał czołgi na Ukrainę.
0 0
Żaden Komunizm się w POlsce nie skończył..dowodem na to jest TUSK i koalicja 13 Grudnia na siłę niszcząca Polskę i uzależniająca nas całkowicie od komunistów z UE !!!
0 0
W SAMO POLUDNIE ! Tia jedno wykorzystywanie ludzi pracy się skończyło a drugie wykorzystywanie i oszukiwanie ludzi pracy się zaczęło,w raz z dokręcaniem śruby.Tylko na wybory trzeba chodzic bo to jest każdego obywatelski obowiązek,by patriotom żyło się godnie.
0 0
Gość napisał(a):
> Może przytoczmy dłuższy fragment wspomnień jednego z opisanych w powyższym
> artykule naszych Senatorów - Stanisława Obertańca. Co po latach sądzi o
> przemianie ustrojowej, której symbolem mają być wybory 4 czerwca. Dedykuję
> zwłaszcza tym, którzy - w przeciwieństwie do Niego - do dzisiaj się nie
> obudzili. Polecam szczególnie fragment ze wspomnieniami Andrzeja Gwiazdy z
> rozmowy z pewnym amerykańskim kongresmenem. To wiele tłumaczy, jeżeli
> chodzi o geopolitykę i sytuację Polski:
>
> Fragment książki Stanisława Obertańca, działacza podziemnej „Solidarności”,
> senatora RP I kadencji, założyciela Radia Legnica „Jak to za mną i z
> radiem było” (zakończ. części 1 „Jak to ze mną było”).
>
> Balcerowicz, ten niechciany temat
>
> Tak, będą zapożyczenia ze sławnego tekstu Donalda Tuska o polskości.
> Odruchowo, jak przerażone dziecko, odwracam głowę od tego tematu. To
> nazwisko jak fatum wisi w powietrzu i... czeka. Balcerowicz jako zadany
> temat - wydawałoby się tylko usiąść i pisać... Jednak na dźwięk tego
> niechcianego słowa, tego nazwiska przed oczyma przesuwają się widoki z lat
> dziewięćdziesiątych, które chciałoby się zapomnieć. Likwidacja całych
> gałęzi przemysłu i osłabianie tym sposobem wpływu "Solidarności"
> na los kraju. Zamknięte fabryki, gdzie po pustych halach hulał wiatr,
> milczące już ulice, którymi o szóstej rano do pracy w legnickich
> „Elpo", „Milanie", „Hance” sunęło pięć tysięcy kobiet, porzucone
> na pastwę losu miliony ludzi w pegeerowskich czworakach i głodujące tam
> dzieci, znikająca polska elektronika, przemysł traktorowy, kombajny...
> Widzę wyśmiewanych na wszystkie strony działaczy i polityków, którzy
> walczyli do końca: Zygmunta Wrzodaka z „Ursusa", Bogdana Pęka i
> broniącego polskiej gospodarki doktora Gabriela Janowskiego. Dziś patrzę na
> nich inaczej, z szacunkiem. Widzę konstruktorów, którzy nie mają dla kogo
> projektować, bo stocznia upada. Widzę, jak umiera ich kunszt i ogromne
> doświadczenie. Polska Balcerowicza to też widok fabryk duszonych przez
> zabójczo wysoki kredyt, miliony bezrobotnych, ale i wynikające z tego urazy
> przenoszone na następne pokolenia. Teraz już to wiemy. Są badania (Instytut
> Pokolenia), z których wynika, że odziedziczony po rodzicach lęk przed
> utrata pracy bardzo często odsuwał myśl o dzieciach, o ciąży, inaczej niż w
> Czechach, gdzie tak wielkiej kasacji rodzimego przemysłu nie było. Polska
> Balcerowicza to też widok rozkładanych na chodnikach przez „jakże
> przedsiębiorczych" Polaków stolików z tanim towarem, który całymi
> pociągami wlewał się do kraju. To Polska otwarcia z dnia na dzień krajowej
> gospodarki na morderczą międzynarodową konkurencję. A tymczasem gdzieś „w
> odległej galaktyce", w Korei Południowej, do kraju wpuszczano tylko
> środki produkcji i nowe technologie. Czy kumulowany na tych stolikach
> „polski kapitał" mógł wykupić polski przemysł?
>
> Nie będę tego dłużej ciągnął, ponieważ słyszę już okrzyki: Co on wygaduje?
> Czy można było inaczej? Czy nie widzi, jak po trzydziestu latach różnimy
> się od Ukrainy? Tak, ale uważny czytelnik, który nie poprzestał na
> poszukiwaniu tu swojego zdjęcia, widział w moim tekście cytaty książki
> Andrzeja Targowskiego ,,Dogonić czas", a w nich przepis na drogę,
> którą można było wybrać. Oczywiście, drogę nie mniej okrutną niż „reformy
> Balcerowicza" jednak prowadzącą do spektakularnych efektów. A przecież
> w porównaniu z tymi nędzarzami z wybrzeża Pacyfiku w kapeluszach z ryżowej
> słomy, punkt startu mieliśmy o niebo wyższy. Przy naszej pracowitości i, co
> by nic mówić o PRL-u, świetnie wykształconej kadrze inżynierskiej i
> naukowej dziś na rynku światowym smartfony, telewizory DIORA, TONSIL,
> UNITRA konkurowałyby tylko z SAMSUNGIEM. To jednak wymagałoby władzy
> asertywnej, odważnej. Czy ktoś kiedyś słyszał o podróży studyjnej naszych
> wybitnych ekonomistów do krajów wybrzeża Pacyfiku, by zbadać fenomen tych
> „azjatyckich tygrysów"? Możliwość „dogonienia czasu", skrócenia
> drogi do celu, pójścia drogą nie imitacyjną, ale po
> „przeciwprostokątnej" przerażała naszych rodzimych, europejskich i
> amerykańskich przyjaciół (?). Nie mogli do tego dopuścić, a znali tę drogę.
> Obdarowali nas więc Bankiem Światowym, Jeffreyem Sachsem i wyśmiewali
> „drogę na skróty".
>
> Rok 2017. Wieś Gorzanowice, okolice Bolkowa. Tam po powrocie z Norwegii
> mieszkała Krystyna Sobierajska. Pewnego dnia zadzwonił telefon:
> - Stasiu, są u mnie Gwiazdowie, Andrzej i Joanna. Przyjedź, pogadamy.
>
> Jako radiowiec wziąłem Marantza - może nagram żyjących jeszcze świadków
> historii? Dlaczego to takie ważne, dlaczego o tym piszę? Bo nagrałem tam
> kluczowe zdanie do tego rozpoczętego „niechcianego tematu". Gwiazdowie
> byli nie tylko „ojcami założycielami" Solidarności, ale dzięki
> wykształceniu i pracy w przemyśle okrętowym wiedzieli o nim wszystko. O tym
> rozmawialiśmy. Ale w pewnym momencie Andrzej cofnął się w czasie i
> opowiedział o swojej podróży do USA w 1988 roku, gdy po raz pierwszy dali
> mu paszport. Tam, jako jeden z najważniejszych ludzi naszego podziemia,
> rozmawiał z politykami.
>
> Oto nagrany przebieg jednej z rozmów. Andrzej Gwiazda:
> - Koledzy zorganizowali mi spotkanie z kongresmenem. Rozmowa zeszła na
> naszą niepodległość. Usłyszałem wtedy: My bardzo chętnie poprzemy waszą
> niepodległość, tylko powiedz, co my zrobimy z waszym przemysłem?
> Zbaraniałem. A kongresmen mówił dalej: Posłuchaj, my na atak japoński
> mieliśmy dwadzieścia dwa lata i okazało się. że to za mało. Nie byliśmy
> przygotowani. Wy z waszym wykształceniem, z waszym przemysłem w ciągu dwóch
> lat od uzyskania niepodległości całkowicie zdestabilizujecie ceny światowe
> i my wiemy, że nie mamy na to żadnej obrony.
> Więc jak mi powiesz, co zrobić z waszym przemysłem, to my poprzemy waszą
> niepodległość. Inaczej wasza konkurencja zmusi nas do obniżenia cen.
>
> A więc znali nasz potencjał, mówili jasno: obawiamy się was, nie jesteśmy
> przygotowani na waszą światową ekspansję. Zostaniecie drugą Koreą
> Południową. Wszędzie macie swoich ambasadorów, tych studentów z Afryki,
> Azji którzy was lubią i znają, studiowali na waszych politechnikach. Oni
> tam teraz rządzą.
>
> Zmartwienie kongresmena było jednak na wyrost. Mieli przecież swoich ludzi
> w Warszawie, którzy wiedzieli, co zrobić z naszym przemysłem, a ich
> kłopotem. Jak każde poważne państwo, USA, Niemcy, Francja miały liczne
> agendy, fundacje, które przy pomocy soft power „pomagały" w utrzymaniu
> przyjaznych relacji z wieloma krajami, a zwłaszcza ich elitami. Mając tu
> swoje media, kreowały te elity. Jedną z nich była, i nadal jest, Fundacja
> Fulbrighta zapraszająca na stypendia do Stanów młode osoby ze środowisk,
> które rokowały, że prędzej czy później obejmą kluczowe stanowiska w
> państwie. Gdy wracały z Ameryki, czuły się do tego przygotowane, miały
> zapewnione poparcie z zewnątrz. Do grona stypendystów tej Fundacji z lat
> osiemdziesiątych należą tacy politycy i naukowcy, jak: Leszek Balcerowicz,
> Marek Belka, Henryka Bochniarz, Włodzimierz Cimoszewicz, Danuta Hübner czy
> Grzegorz Kołodko. Nie, nie mówię, że zostali zwerbowani. Było im tylko
> jakoś daleko do takich zmian w Polsce, które były niemiłe i budziły obawy
> zachodnich przyjaciół. Ich punkt odniesienia leżał gdzie indziej i gdzie
> indziej upatrywali swoje awanse.
>
> Kończąc wątek o tej gorzkiej, bo imitacyjnej transformacji, powiem coś
> bardzo osobistego, powiem bardzo prosto. Jesteśmy z Anką smutni, widząc,
> ile jest „eurosierot" w klasach szkolnych, ile rozbitych rodzin, „bo
> tatuś musiał wyjechać do Anglii". To istne pobojowisko, a w tle
> Balcerowicz. Jeżeli ci ludzie wrócą do Polski, to tylko wtedy, gdy Polska
> dobije się swojej gravitas i dołączy do państw wagi ciężkiej. Jednak bez
> eksplozji demograficznej w Polsce to nie nastąpi. Cierpimy z żoną, gdy
> jadąc autostradą A4, od trzydziestu lat widzimy platformy, na których
> wiezie się z Zachodu do rolniczego przecież kraju nowe, ale częściej
> używane kombajny, traktory. Pytam czasem Anię, czy słyszała, by Balcerowicz
> zawołał kiedyś z trybuny: Uratujemy to, co najcenniejsze - polską
> elektronikę lub polski przemysł okrętowy, najlepsze na świecie polskie
> turbiny energetyczne (opinia A. Gwiazdy), polską myśl techniczną wcieloną w
> produkty eksportowe polskiego przemysłu. Nie, ta myśl nie przyszła mu do
> głowy. Nie ten format.
>
> - Hola, hola - zawoła z boku, ktoś, kto spokojnie czekał, aż skończę, aby
> mnie przygwoździć. - A czy ty w senacie - zapyta z sardonicznym uśmiechem -
> nie głosowałeś przypadkiem za reformą Balcerowicza?
> - Tak - Odpowiadam ze spuszczoną głową - głosowałem... Przeciw niemu
> głosował przecież tylko ten pogardzany senator Stokłosa z Piły, jedyny
> wśród nas przedsiębiorca - dodaję w pokorze.
> Pojęcie o gospodarce miałem zdaje się takie, jak cała senacka profesura
> uwiedziona Balcerowiczem. Ja, niestety, nie znalem wtedy kluczowego
> zawołania pruskiego kanclerza Otto von Bismarcka: „Noch ein hundert
> Professoren, Deutchland du bist verloren!" (Jeszcze stu profesorów i
> Niemcy będą zgubione!).
>
> To już koniec części pierwszej
>
> Senat powoli się kończył. „Przyspieszenie" skróciło pierwszą kadencję
> o dwa lata. Nie zamierzałem drugi raz kandydować, ale i nie bardzo chciałem
> wracać do przychodni. Szukałem sobie miejsca w wolnej Polsce. Zależało mi,
> by wreszcie codziennie być w domu. Dzieci od czterech lat, a może i dłużej,
> prawie nie widywały ojca. Słowa Ani: „Zostawiłeś nas" brzmiały zbyt
> często. Pomyślałem, a gdyby tak uruchomić radio w Legnicy? Takie prywatne,
> jak Zet czy Eska, które już wtedy grały w Warszawie. W radiu krzyżuje się
> wiele dróg: polityka mała i duża, religia, muzyka i życie lokalne. Wszystko
> to lubiłem i czułem. Czułem radio, czułem życie! Miałem przecież tylko
> czterdzieści trzy lata...! Trzeba spróbować. Spróbowałem i... udało się!
> Ale o tym, jak to z radiem było, przeczytacie już w następnej części.
>
> Myślałem, że po festiwalu Solidarności, po stanie wojennym. po Senacie i
> trzydziestu latach kierowania radiem, które wyhodowałem od ziarenka i które
> jak najlepiej potrafiłem, służyło dobrej sprawie, mogę już powiedzieć:
> „Zrobiłem swoje" i odpocząć. Ale... jak w końcówce niezłego
> amerykańskiego filmu, gdy już wszystkie potwory zabito, gdzieś w ciemnych,
> cuchnących, czeluściach Kremla... narodził się nowy. Więc może jeszcze
> chwilę pociągnę, bo jesienią 2023 roku czeka nas w Polsce przy urnach,
> niczym w klasycznym westernie, decydujące starcie, które przesądzi o losach
> Polski w tym stuleciu.
Polecam również recenzję książki (bo sama książka jest nie do zdobycia, nie każdy ją lubił, mówiąc ogólnikowo) dra Ryszarda Ślązaka „Samozagłada polskiej gospodarki 1989-2016”. Nie będę już cytował, bo to bite kilka stron tekstu, powiem tylko, ze cytowana powyżej kluczowa rozmowa z amerykańskim kongresmanem jest również w tej recenzji opisana: https://www.obserwatorfinansowy.pl/tema ... ospodarki/
0 0
Gość napisał(a):
> Gość napisał(a):
> > komuchy mają się dobrze... tak jak ub i cała reszta...
> Kaczyński wierny uczeń Stalina. Też otoczył się samymi miernotami i umoczonymi w
> różne afery żeby potem nimi manipulować i wiedzieć że go nie zdradzą bo wszystko jemu
> zawdzięczają.
0 0
> > Gość napisał(a):
> > > Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> > > zmienionej formie istnieje do dzisiaj. Dokładnie. PiS patologia to jest
> partia
> > komunistyczna z 1 sekretarzem i biurem politycznym.
0 0
Jednak jedno zdanie zacytuję, jest tożsame z tym, co pisał w cytowanym powyżej fragmencie swojej książki Obertaniec (powołując się zresztą na opinię jednego z zamilczanych na śmierć - a kogo nie dało się zamilczeć, tego wyśmiewano i opluwano, tak wtedy wyglądała publiczna debata - wysuwających alternatywne do planu Balcerowicza projekty ekonomistów):
Prywatyzację należało wiązać nie z wykupem lecz z inwestowaniem generowanych sukcesywnie oszczędności w istniejące przedsiębiorstwa – czyli z pozyskiwaniem przez nie kapitału od osób prywatnych i ewentualnie uprawnionych osób prawnych (co zresztą niżej podpisany proponował na początku lat 1990-tych, ale przeszło to bez echa).
"Niżej podpisany" czyli Jerzy Żyżyński, autor cytowanej tu i linkowanej poprzednio recenzji "Samozagłady polskiej gospodarki", doradca prezesa NBP.
0 0
Te trolliki mają chyba polecenie wklejania zadanych im z góry określonych zdań na każdy temat, jeżeli wejdzie się z nimi w polemikę i wykaże bzdurność argumentów, nie potrafią zareagować inaczej, jak tylko wklejając w kółko te same, ośmieszone opinie. Kompromitują siebie i swoich mocodawców.
W sumie przypomina to rozmowę z gramofonem i zdartą płytą.
0 0
Gość napisał(a):
> > > Gość napisał(a):
> > > > Bzdura. W Polsce nigdy nie było komunizmu. To był tylko socjalizm. W
> > > > zmienionej formie istnieje do dzisiaj. Dokładnie. PiS patologia to
> jest
> > partia
> > > komunistyczna z 1 sekretarzem i biurem politycznym.
Towarzysz Jarosław niech żyje. Niech żyje
0 0
" 35 kat temu w Polsce skonczył się komunizm " lecz w takiej Legnicy od ponad 30 lat nadal jest komunizm i KOMUNA ( niedawno Legnica pozbyła się komunisty ale za to pojawił się następny komunista )
0 0
Najważniejsze, że dwie partie polityczne - PiS i Kościół - zostały odsunięte od władzy w Legnicy i Polsce.
0 0
Bullshit, nie skończył się, tylko uległ konwersji do eurokomuny, gdzie klimatyzm i walka z chrześcijanśtwem i cywilizacją łacińska to filary nowego objawionego porządku społecznego.
0 0
Wymieniany poniżej przez senatora Obertańca (obok Zygmunta Wrzodaka i Bogdana Pęka - przypomnę, cała trójka niestrudzenie, heroicznie wręcz broniła Polski przed rabunkową i złodziejską prywatyzacją, za co była wyszydzane we wszystkich wiodących wówczas mediach) Gabriel Janowski we wczorajszym wywiadzie na YT opowiada o szczegółach ówczesnych prywatyzacji: jak próbował bronić STOEN (stołeczną energetykę, czyli strategicznie newralgiczny element polskiego bezpieczeństwa) przed sprzedażą Niemcom (i żaden Senator go nie poparł, za co zresztą Obertaniec bije się poniżej w piersi, co jest o tyle godne uznania, że wielu nie zmądrzało do dzisiaj), jak obronił przed tym samym losem energetykę w północnej Polsce (miała służyć po sprywatyzowaniu budowie dla Niemców i Rosjan mostu energetycznego Berlin - Obwód Kaliningradzki) - zrobił to skutecznie, więc nikt już dzisiaj nie pamięta jak mogło być i przed czym nas obronił, oraz o wielu innych rzeczach.
A także o współczesności - dlaczego obecna polityka Unii Europejskiej jest zgubna dla niej samej i dlaczego trzeba ją zmienić. Dla przykładu pod wpływem bogatych lobbystów dąży do przejęcia ziemi rolnej przez wielkie koncerny (czyli stworzenia superPGR-rów), więc ktoś będzie kontrolował naszą michę, kolokwialnie mówiąc. Pamiętacie, co kilka lat temu działo się z cukrem? To samo będzie można zrobić z całą żywnością, w każdym niepokornym wobec nowych władców kraju czy regionie. Przypomnijcie sobie ze szkoły, jak Stalin wywołał Wielki Głód na Ukrainie, bo za parę lat może nas czekać powtórka z historii... kto nie chce się jej uczyć, ten jest skazany na jej powtarzanie, jak mówi popularne powiedzonko.
A na razie posłuchajcie sobie Gabriela Janowskiego: https://youtu.be/watch?v=WLLqXzs-MME
Gość napisał(a):
> Gość napisał(a):
> > Może przytoczmy dłuższy fragment wspomnień jednego z opisanych w powyższym
> > artykule naszych Senatorów - Stanisława Obertańca. Co po latach sądzi o
> > przemianie ustrojowej, której symbolem mają być wybory 4 czerwca. Dedykuję
> > zwłaszcza tym, którzy - w przeciwieństwie do Niego - do dzisiaj się nie
> > obudzili. Polecam szczególnie fragment ze wspomnieniami Andrzeja Gwiazdy z
> > rozmowy z pewnym amerykańskim kongresmenem. To wiele tłumaczy, jeżeli
> > chodzi o geopolitykę i sytuację Polski:
> >
> > Fragment książki Stanisława Obertańca, działacza podziemnej „Solidarności”,
> > senatora RP I kadencji, założyciela Radia Legnica „Jak to za mną i z
> > radiem było” (zakończ. części 1 „Jak to ze mną było”).
> >
> > Balcerowicz, ten niechciany temat
> >
> > Tak, będą zapożyczenia ze sławnego tekstu Donalda Tuska o polskości.
> > Odruchowo, jak przerażone dziecko, odwracam głowę od tego tematu. To
> > nazwisko jak fatum wisi w powietrzu i... czeka. Balcerowicz jako zadany
> > temat - wydawałoby się tylko usiąść i pisać... Jednak na dźwięk tego
> > niechcianego słowa, tego nazwiska przed oczyma przesuwają się widoki z lat
> > dziewięćdziesiątych, które chciałoby się zapomnieć. Likwidacja całych
> > gałęzi przemysłu i osłabianie tym sposobem wpływu "Solidarności"
> > na los kraju. Zamknięte fabryki, gdzie po pustych halach hulał wiatr,
> > milczące już ulice, którymi o szóstej rano do pracy w legnickich
> > „Elpo", „Milanie", „Hance” sunęło pięć tysięcy kobiet, porzucone
> > na pastwę losu miliony ludzi w pegeerowskich czworakach i głodujące tam
> > dzieci, znikająca polska elektronika, przemysł traktorowy, kombajny...
> > Widzę wyśmiewanych na wszystkie strony działaczy i polityków, którzy
> > walczyli do końca: Zygmunta Wrzodaka z „Ursusa", Bogdana Pęka i
> > broniącego polskiej gospodarki doktora Gabriela Janowskiego. Dziś patrzę na
> > nich inaczej, z szacunkiem. Widzę konstruktorów, którzy nie mają dla kogo
> > projektować, bo stocznia upada. Widzę, jak umiera ich kunszt i ogromne
> > doświadczenie. Polska Balcerowicza to też widok fabryk duszonych przez
> > zabójczo wysoki kredyt, miliony bezrobotnych, ale i wynikające z tego urazy
> > przenoszone na następne pokolenia. Teraz już to wiemy. Są badania (Instytut
> > Pokolenia), z których wynika, że odziedziczony po rodzicach lęk przed
> > utrata pracy bardzo często odsuwał myśl o dzieciach, o ciąży, inaczej niż w
> > Czechach, gdzie tak wielkiej kasacji rodzimego przemysłu nie było. Polska
> > Balcerowicza to też widok rozkładanych na chodnikach przez „jakże
> > przedsiębiorczych" Polaków stolików z tanim towarem, który całymi
> > pociągami wlewał się do kraju. To Polska otwarcia z dnia na dzień krajowej
> > gospodarki na morderczą międzynarodową konkurencję. A tymczasem gdzieś „w
> > odległej galaktyce", w Korei Południowej, do kraju wpuszczano tylko
> > środki produkcji i nowe technologie. Czy kumulowany na tych stolikach
> > „polski kapitał" mógł wykupić polski przemysł?
> >
> > Nie będę tego dłużej ciągnął, ponieważ słyszę już okrzyki: Co on wygaduje?
> > Czy można było inaczej? Czy nie widzi, jak po trzydziestu latach różnimy
> > się od Ukrainy? Tak, ale uważny czytelnik, który nie poprzestał na
> > poszukiwaniu tu swojego zdjęcia, widział w moim tekście cytaty książki
> > Andrzeja Targowskiego ,,Dogonić czas", a w nich przepis na drogę,
> > którą można było wybrać. Oczywiście, drogę nie mniej okrutną niż „reformy
> > Balcerowicza" jednak prowadzącą do spektakularnych efektów. A przecież
> > w porównaniu z tymi nędzarzami z wybrzeża Pacyfiku w kapeluszach z ryżowej
> > słomy, punkt startu mieliśmy o niebo wyższy. Przy naszej pracowitości i, co
> > by nic mówić o PRL-u, świetnie wykształconej kadrze inżynierskiej i
> > naukowej dziś na rynku światowym smartfony, telewizory DIORA, TONSIL,
> > UNITRA konkurowałyby tylko z SAMSUNGIEM. To jednak wymagałoby władzy
> > asertywnej, odważnej. Czy ktoś kiedyś słyszał o podróży studyjnej naszych
> > wybitnych ekonomistów do krajów wybrzeża Pacyfiku, by zbadać fenomen tych
> > „azjatyckich tygrysów"? Możliwość „dogonienia czasu", skrócenia
> > drogi do celu, pójścia drogą nie imitacyjną, ale po
> > „przeciwprostokątnej" przerażała naszych rodzimych, europejskich i
> > amerykańskich przyjaciół (?). Nie mogli do tego dopuścić, a znali tę drogę.
> > Obdarowali nas więc Bankiem Światowym, Jeffreyem Sachsem i wyśmiewali
> > „drogę na skróty".
> >
> > Rok 2017. Wieś Gorzanowice, okolice Bolkowa. Tam po powrocie z Norwegii
> > mieszkała Krystyna Sobierajska. Pewnego dnia zadzwonił telefon:
> > - Stasiu, są u mnie Gwiazdowie, Andrzej i Joanna. Przyjedź, pogadamy.
> >
> > Jako radiowiec wziąłem Marantza - może nagram żyjących jeszcze świadków
> > historii? Dlaczego to takie ważne, dlaczego o tym piszę? Bo nagrałem tam
> > kluczowe zdanie do tego rozpoczętego „niechcianego tematu". Gwiazdowie
> > byli nie tylko „ojcami założycielami" Solidarności, ale dzięki
> > wykształceniu i pracy w przemyśle okrętowym wiedzieli o nim wszystko. O tym
> > rozmawialiśmy. Ale w pewnym momencie Andrzej cofnął się w czasie i
> > opowiedział o swojej podróży do USA w 1988 roku, gdy po raz pierwszy dali
> > mu paszport. Tam, jako jeden z najważniejszych ludzi naszego podziemia,
> > rozmawiał z politykami.
> >
> > Oto nagrany przebieg jednej z rozmów. Andrzej Gwiazda:
> > - Koledzy zorganizowali mi spotkanie z kongresmenem. Rozmowa zeszła na
> > naszą niepodległość. Usłyszałem wtedy: My bardzo chętnie poprzemy waszą
> > niepodległość, tylko powiedz, co my zrobimy z waszym przemysłem?
> > Zbaraniałem. A kongresmen mówił dalej: Posłuchaj, my na atak japoński
> > mieliśmy dwadzieścia dwa lata i okazało się. że to za mało. Nie byliśmy
> > przygotowani. Wy z waszym wykształceniem, z waszym przemysłem w ciągu dwóch
> > lat od uzyskania niepodległości całkowicie zdestabilizujecie ceny światowe
> > i my wiemy, że nie mamy na to żadnej obrony.
> > Więc jak mi powiesz, co zrobić z waszym przemysłem, to my poprzemy waszą
> > niepodległość. Inaczej wasza konkurencja zmusi nas do obniżenia cen.
> >
> > A więc znali nasz potencjał, mówili jasno: obawiamy się was, nie jesteśmy
> > przygotowani na waszą światową ekspansję. Zostaniecie drugą Koreą
> > Południową. Wszędzie macie swoich ambasadorów, tych studentów z Afryki,
> > Azji którzy was lubią i znają, studiowali na waszych politechnikach. Oni
> > tam teraz rządzą.
> >
> > Zmartwienie kongresmena było jednak na wyrost. Mieli przecież swoich ludzi
> > w Warszawie, którzy wiedzieli, co zrobić z naszym przemysłem, a ich
> > kłopotem. Jak każde poważne państwo, USA, Niemcy, Francja miały liczne
> > agendy, fundacje, które przy pomocy soft power „pomagały" w utrzymaniu
> > przyjaznych relacji z wieloma krajami, a zwłaszcza ich elitami. Mając tu
> > swoje media, kreowały te elity. Jedną z nich była, i nadal jest, Fundacja
> > Fulbrighta zapraszająca na stypendia do Stanów młode osoby ze środowisk,
> > które rokowały, że prędzej czy później obejmą kluczowe stanowiska w
> > państwie. Gdy wracały z Ameryki, czuły się do tego przygotowane, miały
> > zapewnione poparcie z zewnątrz. Do grona stypendystów tej Fundacji z lat
> > osiemdziesiątych należą tacy politycy i naukowcy, jak: Leszek Balcerowicz,
> > Marek Belka, Henryka Bochniarz, Włodzimierz Cimoszewicz, Danuta Hübner czy
> > Grzegorz Kołodko. Nie, nie mówię, że zostali zwerbowani. Było im tylko
> > jakoś daleko do takich zmian w Polsce, które były niemiłe i budziły obawy
> > zachodnich przyjaciół. Ich punkt odniesienia leżał gdzie indziej i gdzie
> > indziej upatrywali swoje awanse.
> >
> > Kończąc wątek o tej gorzkiej, bo imitacyjnej transformacji, powiem coś
> > bardzo osobistego, powiem bardzo prosto. Jesteśmy z Anką smutni, widząc,
> > ile jest „eurosierot" w klasach szkolnych, ile rozbitych rodzin, „bo
> > tatuś musiał wyjechać do Anglii". To istne pobojowisko, a w tle
> > Balcerowicz. Jeżeli ci ludzie wrócą do Polski, to tylko wtedy, gdy Polska
> > dobije się swojej gravitas i dołączy do państw wagi ciężkiej. Jednak bez
> > eksplozji demograficznej w Polsce to nie nastąpi. Cierpimy z żoną, gdy
> > jadąc autostradą A4, od trzydziestu lat widzimy platformy, na których
> > wiezie się z Zachodu do rolniczego przecież kraju nowe, ale częściej
> > używane kombajny, traktory. Pytam czasem Anię, czy słyszała, by Balcerowicz
> > zawołał kiedyś z trybuny: Uratujemy to, co najcenniejsze - polską
> > elektronikę lub polski przemysł okrętowy, najlepsze na świecie polskie
> > turbiny energetyczne (opinia A. Gwiazdy), polską myśl techniczną wcieloną w
> > produkty eksportowe polskiego przemysłu. Nie, ta myśl nie przyszła mu do
> > głowy. Nie ten format.
> >
> > - Hola, hola - zawoła z boku, ktoś, kto spokojnie czekał, aż skończę, aby
> > mnie przygwoździć. - A czy ty w senacie - zapyta z sardonicznym uśmiechem -
> > nie głosowałeś przypadkiem za reformą Balcerowicza?
> > - Tak - Odpowiadam ze spuszczoną głową - głosowałem... Przeciw niemu
> > głosował przecież tylko ten pogardzany senator Stokłosa z Piły, jedyny
> > wśród nas przedsiębiorca - dodaję w pokorze.
> > Pojęcie o gospodarce miałem zdaje się takie, jak cała senacka profesura
> > uwiedziona Balcerowiczem. Ja, niestety, nie znalem wtedy kluczowego
> > zawołania pruskiego kanclerza Otto von Bismarcka: „Noch ein hundert
> > Professoren, Deutchland du bist verloren!" (Jeszcze stu profesorów i
> > Niemcy będą zgubione!).
> >
> > To już koniec części pierwszej
> >
> > Senat powoli się kończył. „Przyspieszenie" skróciło pierwszą kadencję
> > o dwa lata. Nie zamierzałem drugi raz kandydować, ale i nie bardzo chciałem
> > wracać do przychodni. Szukałem sobie miejsca w wolnej Polsce. Zależało mi,
> > by wreszcie codziennie być w domu. Dzieci od czterech lat, a może i dłużej,
> > prawie nie widywały ojca. Słowa Ani: „Zostawiłeś nas" brzmiały zbyt
> > często. Pomyślałem, a gdyby tak uruchomić radio w Legnicy? Takie prywatne,
> > jak Zet czy Eska, które już wtedy grały w Warszawie. W radiu krzyżuje się
> > wiele dróg: polityka mała i duża, religia, muzyka i życie lokalne. Wszystko
> > to lubiłem i czułem. Czułem radio, czułem życie! Miałem przecież tylko
> > czterdzieści trzy lata...! Trzeba spróbować. Spróbowałem i... udało się!
> > Ale o tym, jak to z radiem było, przeczytacie już w następnej części.
> >
> > Myślałem, że po festiwalu Solidarności, po stanie wojennym. po Senacie i
> > trzydziestu latach kierowania radiem, które wyhodowałem od ziarenka i które
> > jak najlepiej potrafiłem, służyło dobrej sprawie, mogę już powiedzieć:
> > „Zrobiłem swoje" i odpocząć. Ale... jak w końcówce niezłego
> > amerykańskiego filmu, gdy już wszystkie potwory zabito, gdzieś w ciemnych,
> > cuchnących, czeluściach Kremla... narodził się nowy. Więc może jeszcze
> > chwilę pociągnę, bo jesienią 2023 roku czeka nas w Polsce przy urnach,
> > niczym w klasycznym westernie, decydujące starcie, które przesądzi o losach
> > Polski w tym stuleciu.
>
> Polecam również recenzję książki (bo sama książka jest nie do zdobycia, nie każdy ją
> lubił, mówiąc ogólnikowo) dra Ryszarda Ślązaka „Samozagłada polskiej gospodarki
> 1989-2016”. Nie będę już cytował, bo to bite kilka stron tekstu, powiem tylko, ze
> cytowana powyżej kluczowa rozmowa z amerykańskim kongresmanem jest również w tej
> recenzji opisana:
> https://www.obserwatorfinansowy.pl/tema ... ospodarki/
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz