Awantura w PO. Piotr Borys idzie do prokuratury

W Platformie Obywatelskiej wrze. Sprawą sobotniego zjazdu partii w Karpaczu zajmie się prokuratura, która sprawdzi, czy nie doszło do politycznej korupcji.

W poniedziałek portal newsweek.pl opublikował nagranie, z którego wynika, że lubiński poseł Norbert Wojnarowski zasugerował jednemu z delegatów na zjazd Edwardowi Klimce, że w zamian za głos oddany na Jacka Protasiewicza pomoże mu znaleźć pracę w którejś ze spółek KGHM.

Jak informuje gazeta.pl do spotkania polityków doszło w biurze poselskim Wojnarowskiego dzień przed sobotnim zjazdem w Karpaczu podczas którego Protasiewicz nieoczekiwanie odebrał Grzegorzowi Schetynie stanowisko przewodniczącego dolnośląskiej PO.

Dziennikarze Gazety Wyborczej ustalili, że gdy Klimka rozmawiał z Wojnarowskim, był już zatrudniony w należącej do KGHM spółce Pol Miedź Trans. Umowę-zlecenie podpisał 2 września. Wygasnąć ma 29 listopada.

PROTASIEWICZ SZEFEM PO NA DOLNYM ŚLĄSKU

Gazeta.pl pisze, że w tej samej spółce pracuje Tadeusz Borys, wujek eurodeputowanego PO Piotra Borysa. I to on miał rzekomo rekomendować Klimkę do pracy w miedziowym przewoźniku.

Piotr Borys wydał oficjalne oświadczenie. Zapewnia w nim, że nie ma nic wspólnego z korupcją na zjeździe i przed zjazdem PO:

- Ludzie, którzy podejrzewani są o korupcję, dziś oskarżają. Jako szef struktur Platformy w Lubinie złożę wniosek do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa korupcji politycznej i kupowania głosów przez stronników Jacka Protasiewicza – czytamy w oświadczeniu Borysa, który uważany jest za bliskiego współpracownika Schetyny.