Placowe zbiera jeżdżąc na wielbłądzie, wszędzie go pełno i wszystkiego dogląda. Dzięki jego działaniom jedna z kiełbas z lubuskiej firmy wędliniarskiej nazywa się dziś kiełbasą bartoszowską. W czasach, gdy rolnicy zmagają się z plonami i zapraszają na samozbiory, on postanowił zorganizować targ w Bartoszowie. Sołtys Grzegorz Pieńkowski, gwiazda TikToka, sprawił, że na bartoszowskie targowisko ciągną rolnicy z całego regionu. Na stoiskach można znaleźć warzywa, owoce, kwiaty, miody, soki, nektary, zioła, olejki eteryczne i wiele innych lokalnych produktów.

[FOTORELACJA]23046[/FOTORELACJA]

Z pomysłem trafił idealnie w moment, gdy ludzie chcą kupować prosto od rolnika. Oglądalność w sieci robi swoje

Po prostu trafiło się. My, czyli Stowarzyszenie Nasz Bartoszów, działamy impulsywnie. Jest wizja i po tygodniu jest realizacja, po dwóch tygodniach kontynuacja, a po trzech tygodniach finalizacja. I w przyszłym tygodniu zobaczycie, co się tutaj stanie – przyznaje Grzegorz Pieńkowski.

Jak mówi Grzegorz Pieńkowski, wystawcy sami się znajdują, obserwują profil na TikToku, sami dzwonią, przyjeżdżają, wręcz proszą się o miejsce. Na pierwszym targu było 25 wystawców. Drugi zebrał około pięćdziesięciu, ale jak zapowiada sołtys, to dopiero początek.

Będzie ponad stu wystawców i zarobimy na tym 10 tysięcy na Stowarzyszenie Nasz Bartoszów. Całość przekażemy na rzecz naszej wsi, kupimy za to kolejne namioty i zrobimy kolejne akcje eventowe – zapowiada.

Zimą też nie zwolni tempa. Będzie kiermasz, potańcówki i lodowisko

Sołtys nie zamierza kończyć wraz z końcem sezonu. Targ, to nie jedyny pomysł, jaki zakiełkował mu w głowie.

Obok mamy sąsiada, który wynajął nam pro bono szopę, ma 200 metrów kwadratowych i będziemy ją przystosowywać. Tam zrobimy potańcówki, będzie kiermasz bożonarodzeniowy i całe życie przeniesie się do tej stodoły. Będą też kolejne targi zimowe, wiosenne, jesienne, letnie. Miały być w czasie czterech miesięcy w roku, będą w każdym z dwunastu – mówi.

Na jarmarku pojawiła się nawet kiełbasa bartoszowska. Lubuski producent wędlin, przemianował majerankową na bartoszowską. Ma niezłe wzięcie i rozchodzi się jak ciepłe bułeczki, tym bardziej, że od razu można ją upiec na ognisku, a i pieczywa od lokalnych wytwórców nie brakuje na targu.

Kiedy pytamy o kolejne pomysły, Grzegorz Pieńkowski tylko się uśmiecha.

Nie da się tego zaplanować. To wszystko tak szybko ewoluuje, że trzeba obserwować. Nie będę zdradzał do przodu, co się tutaj stanie. Będzie lodowisko na zimę, będzie jazda konna, będą inne inicjatywy. Bartoszów nie jest za mały na to wszystko. Myślę, że nawet jest za duży. Braknie mi pomysłów, żeby zapełnić tę wieś w stu procentach – mówi Pieńkowski  i zaprasza w kolejne niedziele.