Chłód na zewnątrz nie oznacza, że mamy trzymać dzieci w domu. Spacery i świeże powietrze mogą tylko pomagać w rozwoju dzieci.
- Spacery zależą od wieku dziecka. Jeśli mamy noworodka, to wyjście na spacer musi odbyć się po pierwszym zahartowaniu - mówi Dariusz Dębicki, pediatra, specjalista medycyny rodzinnej w MCZ.
- W drugim, trzecim tygodniu po urodzeniu w okresie jesiennym, zimowym czy wczesno wiosennym powinno się robić tzw. werandowanie. Ubieramy dziecko tak, jak na zwykły spacer – kilka warstw odzieży na tzw. cebulkę, czyli śpioszki, kaftanik, sweterek, kombinezonik i ciepła czapeczka. Wsadzamy dziecko do wózka i zaczynamy pierwsze werandowanie przy otwartym oknie. Powinno ono trwać 10 – 15 minut. Każdego następnego dnia takie werandowanie wydłużamy o kilka minut.
- Po 5 - 6 dniach można z noworodkiem wyjść na spacer. Mówimy oczywiście w porze jesiennej i zimowej, gdy temperatury są między 0 a 8 stopni. W przypadku starszych dzieci, które mają już za sobą werandowanie i pierwsze spacerki, im dłużej na dworze tym lepiej. Nie bójmy się zimna. Pewne nacje jak Rosjanie, Norwedzy czy Szwedzi mają zimniej niż my, a chłodne pory roku trwają u nich dłużej, mimo to nie chorują tak często. Oni hartują swoje dzieci i siebie. A co jest charakterystycznego u polskich mam? Mają pewną wadę – przegrzewają swoje dzieci. Ubierają je za grubo w stosunku do pogody panującej na zewnątrz. Podstawową zasadą jest ubieranie dziecka o jedną warstwę więcej niż my dorośli. Trzeba pamiętać, że my robimy jeden krok, a maluszek trzy. Spacerując dziecko szybciej się spoci. Przegrzanie dziecka jest bardziej niebezpieczne niż przechłodzenie – mówi doktor Dębicki.
Spacery i przebywanie na świeżym powietrzu wpływają pozytywnie na wiele funkcji życiowych organizmu. Codzienne spacery przy suchej aurze są wskazane nawet do 1,5 godziny.
- Im większa wilgotność powietrza, tym większe odczucie zimna. Wtedy codzienne spacery powinny być krótsze, ale można zwiększyć ich częstotliwość do 5 razy dziennie nawet. W zdrowym ciele zdrowy duch – im dziecko częściej wychodzi na dwór, zamiast przebywać w ciepłym suchym powietrzu, tym mniej choruje.
Dlaczego zimą częściej chorujemy? Bo w pomieszczeniach, w których jesteśmy jest suche powietrze. Sprawiają to kaloryfery czy piece. Takie powietrze jest pełniejsze wszelkich wirusów – tłumaczy pediatra.
– W pomieszczeniu zamkniętym stężenie bakterii i wirusów, jakie wydala ludzki organizm jest 500 krotnie większe niż na powietrzu na zewnątrz. Wychodząc na spacer wietrzymy nasze drogi oddechowe. Nadmiar świeżego powietrza i ruchu nikomu nie zaszkodzi – zapewnia doktor.
Spacery późno popołudniowe sprawiają, że dzieci mają lepszy apetyt. Dobrze odżywiony maluch to większa odporność na choroby.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz