Zamknij
Ważne

Ona się bała, on groził nożem. Zeznania w sprawie śmierci Piotrusia są wstrząsające

Lilla SadowskaLilla Sadowska 13:59, 01.06.2025 ok. 5 min. czytania
1 Marcin G. (LS lca.pl) Marcin G. (LS lca.pl)

Coraz więcej wstrząsających faktów wychodzi na jaw podczas procesu Moniki M. i Marcina G., na których ciąży zarzut znęcania się nad własnymi dziećmi. Mężczyzna odpowiada też za śmierć kilkumiesięcznego syna Piotrusia. Na kolejnej rozprawie zeznawali między innymi sąsiedzi i lekarze. Marcin G. na własną prośbę opuścił salę rozpraw.

 


Monika M. (LS lca.pl)

[ZT]108469[/ZT]

Marcin G. przed rozpoczęciem rozprawy zawnioskował, że nie chce uczestniczyć w rozprawie ze względu na złe samopoczucie. Sąd przychylił się do wniosku. Na sali pozostała matka, która z kamienną twarzą słuchała wstrząsających zeznań świadków.

Byłam u nich ze trzy razy, na prośbę Moniki, która poprosiła o pomoc w kąpaniu Filipka (starszego synka – przyp. red.), ponieważ nie potrafiła tego robić. Nie zauważyłam niczego niepokojącego u dziecka. Widywałam Marcina G., zachowywał się normalnie. Monika nie skarżyła się na Marcina, ale on mówił mi, że nie chce tego dziecka, że odda mi je i zapłaci 500 plus. Mówił, że nigdy nie był ojcem i nie będzie, bo się do tego nie nadaje. Później wiem, że były tam interwencje policji, bo Marcin cały czas krzyczał, słyszałam krzyki, a sąsiadka mówiła, co tam się dzieje. Zaczęłam obawiać się tego człowieka, bo powiedział mi w oczy, że kiedyś zabił człowieka, mamę, i że nie ma skrupułów zabić kogoś innego. Dlatego przestałam tam chodzić – zeznawała była sąsiadka pary, która wcześniej, z obawy przed oskarżonym, prosiła o to, by zeznawać bez jego obecności na sali.

Dobrego zdania nie miał o Monice i Marcinie ich znajomy, który twierdził, że widział, jak Marcin G. używał siły wobec Filipa. Parę poznał podczas zbierania puszek i tak nawiązała się, jak to nazwał, przyjaźń.

Monika bardzo się opiekowała dziećmi. Marcin znów tylko wyzywał – od bękartów, znajduchów, od różnych. Parę razy widziałem, jak uderzył klapkiem w główkę tego starszego, jak płakał. Raz widziałem, jak złapał Filipka za rączkę i zaniósł do kuchni, i rzucił nim do łóżeczka. Dziecko dalej płakało. Mówiłem mu: „Co robisz, chcesz dziecku rękę wyrwać?” Nie zrobiło to na nim wrażenia. Monika była zastraszona, bo kiedyś mnie się pytała, co ma robić. Mówiłem, żeby się spakowała i jechała do mamy, ale mówiła, że się boi, że powiedział, że jeśli się wyprowadzi, to zabije ją i dzieci. Chodził z nożem, mówił, że potrzebuje go do obrony. Któregoś razu przyłożył mi ten nóż do szyi, bo pożyczyłem od niego 5 złotych i zrobił to, kiedy poszedłem mu oddać pieniądze – zeznawał znajomy Moniki i Marcina.

Dodał, że dzwonił do opieki społecznej, ale nie było żadnej reakcji, bo „poszli, zobaczyli, że dzieci mają jedzenie, i uznali, że wszystko w porządku”.

Jeszcze bardziej wstrząsające były zeznania lekarza pogotowia, który transportował małego Piotrusia do szpitala. W drodze do Przemkowa zespół, którym kierował, otrzymał informację, że u dziecka doszło do zatrzymania krążenia i rozpoczęto już reanimację. Po przyjeździe na miejsce jego uwagę przyciągnęła matka chłopca. Stała przed domem, rozmawiała najprawdopodobniej z sąsiadami. Wyglądała na całkowicie obojętną. Nie była zainteresowana sytuacją.

Sprawiała wrażenie, jakby to wszystko jej nie dotyczyło. Nikt nam nie pokazał, gdzie mamy iść. Sami musieliśmy się zorientować – zeznawał lekarz pogotowia.

Lekarz relacjonował, że po wejściu do mieszkania pierwszy zobaczył ojca dziecka pochylonego nad maluchem. Mężczyzna miał ręce na brzuchu chłopca i wykonywał lekkie ruchy, które nie przypominały prawidłowej reanimacji. Dziecko było całkowicie blade.

Wyglądało, jakby nie żyło od dawna. Nie miało zasinień, jakie zazwyczaj występują przy świeżym niedotlenieniu. Krzyknąłem, żeby się odsunął, i zacząłem sam reanimować. Po kilku sekundach wbiegli ratownicy, intubowaliśmy dziecko i kontynuowaliśmy akcję . Nie zapytali, co z dzieckiem, nie zbliżyli się, nie interesowali się niczym. Tylko stali. To ja podszedłem do nich i powiedziałem, że udało się przywrócić krążenie, ale nie mam pojęcia, jak długo ono było zatrzymane. I że wcześniej nie było żadnej sensownej reanimacji. Nie wiedziałem, czy mózg jeszcze funkcjonuje – zeznawał lekarz.

Zaznaczył też, że natychmiast po intubacji sięgnął po ssak, aby sprawdzić, czy coś blokuje drogi oddechowe. Nie znalazł nic, żadnej śliny, żadnego jedzenia. Podkreślił, że dla niego to nie wyglądało na zadławienie. Maluszek trafił do Zielonej Góry, gdzie przyjęto go na SOR, a następnie na oddział intensywnej opieki medycznej. Mimo wysiłków lekarzy chłopczyk zmarł 20 maja 2024 roku.

 

Na kolejnej rozprawie sąd przesłucha kolejnych świadków, w tym biegłych psychiatrów, którzy wydawali opinię o stanie zdrowia oskarżonego.

 


Sprawa Moniki M. i Marcina G. (LS lca.pl)

Marcin G. i Monika M. pochodzą z Legnicy. W czasie wydarzeń, które zakończyły się tragedią, mieszkali w Przemkowie. Maltretowanie chłopców miało tragiczny finał. Wstrząsające fakty wyszły na jaw w lutym ubiegłego roku w jednym z mieszkań. Pogotowie zostało wezwane do nieprzytomnego chłopca. Jak się później okazało, stracił przytomność po tym, jak ojciec uderzył go pięścią w twarz. Maluszek trafił do szpitala. Niestety nie udało się go uratować. W maju zmarł. Rozległe obrażenia świadczyły o tym, że dziecko było katowane przez dłuższy czas. Okazało się, że starszy brat także był bity. Prokuratorskie dochodzenie pokazało wstrząsający obraz gehenny, jaką przechodzili obaj chłopcy.

 

Marcin G. ma już na sumieniu jedno morderstwo. We wrześniu 2003 roku, mając 18 lat, zamordował swoją matkę. Mieszkali wtedy w Legnicy. Wyjaśniał, że zabił ją, bo nie pozwalała mu urządzić prywatki. Udusił ją, a ciało schował do tapczanu. Imprezę i tak zrobił. Po niej przeniósł zwłoki do samochodu, wywiózł i porzucił w rowie pod Chojnowem. Sąd uznał wtedy, że w chwili popełnienia czynu był niepoczytalny z powodu choroby psychicznej. Umorzył postępowanie i umieścił go w zakładzie.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze [1]

komentarz(1)

policajpolicaj

2 0

I takich ludzi puszcza sie na wolnosc. Ci co go wypuscili to powinni byc skazani. Co to za wytlumaczenie, ze byl niepoczytalny. Kto ku.. zabija mame, bo chce zrobic impreze?!! Taki czlowiek to totalny swir, ktory nigdy nie bedzie normalny. Gdzie jeszcze dziecko mu pod opieke!!

23:20, 01.06.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas redakcja@lca.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%