Sąd Rejonowy w Legnicy podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie najsłynniejszego legnickiego piekarza, Waldemara Gronowskiego. W ciągu roku ma zwrócić fiskusowi kwotę ponad 115 tys. zł.
Sąd rejonowy rozpatrzył dwie apelacje, jedną ze strony obrońcy Gronowskiego i kolejną oskarżyciela posiłkowego i jednocześnie przedstawiciela Urzędu Kontroli Skarbowej Cezarego Zyskowskiego.
Wyrokiem sądu z 2 września 2011 roku warunkowo umorzono postępowanie na okres próby 1 roku. Warunkiem było naprawienie przez piekarza szkody na rzecz Skarbu Państwa.
Joanna Popiel, zastępująca mecenasa Rojka mówiła przed sądem, że oskarżony w całości nie zgadza się z decyzją sądu pierwszej instancji. - Mój klient składał zeznanie podatkowe za 2003 rok wspólnie z żoną i ta kwota powinna być odpowiednio rozdzielona – wyjaśnia adwokat. - Ze zgromadzonych dowodów nie wynika, by oskarżony celowo naraził Skarb Państwa na uszczuplenie dochodów. Ponadto Sąd Rejonowy wydając wyrok we wrześniu opierał się wyłącznie na opinii biegłych, która zdaniem piekarza jest dla niego krzywdząca.
Na dzisiejszej rozprawie obrona wnioskowała o zmianę wyroku i uniewinnienie Gronowskiego od zarzucanych mu czynów.
Głos w sprawie zabrał także Waldemar Gronowski. - Nigdy nie zrobiłem tego o co mnie oskarżono – mówi Gronowski. - Być może moje zachowanie było podyktowane winą, odwagą, naiwnością, głupotą. Gdyby nie to, wyniki kontroli z 2005 r. wyglądały inaczej.
Były piekarz dodaje, że cała Legnica wiedziała, gdzie trafia pieczywo. - To jak ze mną postąpiono jest skandalem i mistyfikacją – kontynuuje Gronowski. - Proszę o uniewinnienie lub ponowne rozpatrzenie ekspertyzy biegłych.
Sąd podtrzymał wyrok z września, odrzucając obie apelacje, które uznał za bezzasadne. - Obrona przedstawiła chybione i nietrafne zarzuty, bo zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że oskarżony zdawał sobie sprawę ze skutków własnych działań, a jego postępowanie było zamierzone – wyjaśnia sędzia Pratkowiecki. - Także pracownicy piekarni potwierdzili, że co któraś transakcja była ewidencjonowana. W 2003 roku oskarżony wykazywał dzienny obrót w wysokości 70-80 zł, a dwa lata później, w czasie kontroli urzędu dochód zwiększył się nawet pięciokrotnie, mimo że w pobliżu powstało kilka piekarni, czyli warunki rynkowe nie były tak korzystne jak wcześniej.
Dodatkowo sędzia zwraca uwagę, że wątek charytatywny nie ma związku ze sprawą i nie był badany.
Były piekarz zaznacza, że działalność charytatywna jest jak pole minowe, a gdzieś z boku stoi strzelec wyborowy, który czeka tylko na odpowiedni moment do pociągnięcia za spust. - Z tej sytuacji mogę tylko wyciągnąć dramatyczne wnioski, nadal lepiej wyrzucać chleb niż podarować go biednym – kończy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz