Naszą rolą jest być w opozycji do każdej władzy – mówi Ołena Prytula, naczelna „Ukraińskiej Prawdy”.
Lokalni Kacykowie na nieposłuszne media zawsze znajdą bat. Działają bez skrupułów, bo staw
ówczesnego szefa łódzkiego Urzędu Skarbowego. Gazeta postanowiła się nie poddawać i napisała, że siostra posłanki Błochowiak, która została dyrektorką przedszkola w Pabianicach, choć konkurs na to stanowisko wygrał ktoś inny. Wszelkie próby szantażu ze strony posłanki Błochowiak, która groziła, że „partia poradzi sobie z firmą Pavox”. Wydawcą „NŻP” wywołały skutek odwrotny, gazeta poszła dalej i ujawniła, że nowym szefem zarządu domów komunalnych jest zięciem przewodniczącego rady miejskiej, Leszka Malinowskiego. Wiceprezydent Wiesław Madejski na czele z tą panią od kolorowych skarpetek ( posłanka Błochowiak ) postawili wydawcy ultimatum: albo wywali z pracy redaktora naczelnego, albo redakcja niech sobie szuka nowej siedziby. Groźba została spełniona. Redakcja gazety mieści się w wynajętych pomieszczeniach w piwnicy. W taki sam sposób potraktowano wydawcę „Gazety Radomszczańskiej” za to, że gazeta postawiła pytanie: „czy to dobrze dla miasta, by władzę sprawował człowiek, którego firma Rybrols splajtowała”. Łatwego życia nie ma też „Nowa Gazeta Jaworska ”. Burmistrz miasta Jawora, Artur Urbański ( ksywa „Cezar” ) postanowił się odegrać za krytykę i chce eksmitować wydawcę z lokalu, w którym się obecnie mieści biuro ogłoszeń. Za niespełna 25 – metrowy lokal właściciele gazety płaczą 500 zł czynszu, choć uchwałą RM mówi o 5 złotych za m2. Jednak współwłaściciel i dyrektor „Nowej Gazety Jaworskiej” Józef Noworól nie zamierza się poddawać. I po raz kolejny powtarza w rozmowie ze mną, że gazeta była i będzie! Czy się to komuś podoba, czy nie. Burmistrz ( Cezar ) bardzo źle znosi słowa krytyki, zapomina przy okazji o tym, że ten kto przyjmuje funkcje publiczne, musi brać pod uwagę, że ma siedzenie przeznaczone nie tylko do zajmowania fotela. Działalność publiczna, musi być publicznie dyskutowana, nie zawsze w słowach miłych. Podobne przypadki walki z niezależną prasą można mnożyć w nieskończoność, np.: „Głos Ziemi Bychawskiej”, „Nasze strony plus”, „Sztafeta”, „Nowiny Nyskie” itp. Z badań przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Prasy Lokalnej wynika, że niemal połowa mieszkańców miasteczek i gmin informacje o najbliższej okolicy czerpie z prasy wydawanej na miejscu. Walka o niezależność prasy toczy się nie w Warszawie, lecz w takich miejscowościach jak Jawor, Nysa, Bychawa, Pabianice. Cała nadzieja w tym, że czytelnicy znacznie chętniej kupują te pisma, które w sposób zdecydowany i bezkompromisowy piętnują nadużycia lokalnej władzy, którym poprzewracało się w głowach od nadmiaru władzy i własnych kantów, niż te, które uprawiając klakierostwo ( jak na przykład Telewizja Jawor ) bezkrytycznie wychwalają pod niebiosa samorządowych działaczy.
Gazety spoza układu
W całej Polsce według ostatnich badań jest około 2,5 tysiąca tytułów prasy lokalnej. Właścicielami 55% są samorządy, partie polityczne i stowarzyszenia. 20 procent to wydawnictwa kościelne. Reszta, czyli jedna czwarta, to własność osób prywatnych. To przede wszystkim te pisma gotowe są podejmować drażliwe tematy, piętnować lokalne układy, absurdalne decyzje i nadużycia, demaskować afery. I to one ponoszą przykre konsekwencje swojej odwagi.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz