Nie ma zwyczaju, by ustępujący biskup mówił swojemu następcy, co ma robić w diecezji - mówi odchodzący na emeryturę ordynariusz legnickiej diecezji Stefan Cichy.
- Do ingresu będę jeszcze zarządzał naszą diecezję. Potem udam się na zasłużoną emeryturę. Moja prośba została przyjęta przez papieża Franciszka. Nie ukrywam, że wpływ na moją decyzję miał zły stan zdrowia - mówi biskup Stefan Cichy.
- Szwankuje mi serce, tarczyca i oczy. A dzień przed decyzją papieża, "siadł" mi internet, faks i drukarka - śmieje się hierarcha.
Cichy zapowiada, że nie wróci na rodzinny Śląsk. - Będę mieszkał trochę w Legnicy, trochę w Szklarskiej Porębie, gdzie mam przygotowane miejsce w diecezjalnym domu rekolekcyjnym. A swojemu następcy będę służył radą. Zaznaczam jednak, że mie ma zwyczaju, by ustępujący biskup mówił swojemu następcy, co ma robić w diecezji - mówi.
Dziewięcioletnią pracę w legnickiej kurii biskup Cichy ocenia ocenia jako "piękny okres". - Za największe sukcesy uważam organizację Synodu i podniesienie do rangi bazyliki kościołów w Jeleniej Górze, Bolesławcu i Legnickim Polu. Porażki? Odnotowaliśmy wzrost wiernych chodzących do kościoła, ale myślałem, że będzie większy.
Jaki Cichy postrzega swojego następcę? - Jest wyższy ode mnie! - śmieje się. - A tak na poważnie, jest bardzo wymagającym człowiekiem. Mam o nim jak najlepsze zdanie.
Biskup Kiernikowski w Legnicy pojawić się ma w najbliższą niedzielę. - Oprowadzę go najważniejszych miejscach, pomogę zapoznać się z kurią. Do czerwca będzie miał czas na przeprowadzkę. A ja potem zostanę szczęśliwym emerytem - kończy Cichy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz