Przewodnicząca Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer była gościem legnickiej konferencji z okazji 99. rocznicy przyznania Polkom praw wyborczych.
We wtorkowej debacie udział wzięły parlamentarzystki z różnych ugrupowań. Region legnicki poza gospodynią wydarzenia, reprezentowała senator Prawa i Sprawiedliwości Dorota Czudowska. Największym wydarzeniem była jednak obecność posłanki Katarzyny Lubnauer, która od soboty stoi na czele Nowoczesnej.
- W Roku Praw Kobiet czekają nas wybory samorządowe. Życzyłabym więc sobie jeszcze większej aktywności kobiet w życiu polityczno-społecznym – mówiła Lubnauer.
- W Nowoczesnej mamy modę na kobiety, o czym świadczy m.in. wybór mojej osoby na przewodniczącą partii. Ale dobrych posłów też przecież mamy wielu – dodała z uśmiechem.
Lubnauer zapewniła w Legnicy, że Nowoczesna pod jej rządami nie skręci w lewo. A wśród priorytetów na najbliższe miesiące wymieniła tworzenie antypisowskiej koalicji z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym.
Pogłoski o upadku Nowoczesnej uznała za zdecydowanie przedwczesne.
- Mamy w kraju ok. 6 tys. członków. Aktywnych, a nie martwe dusze. Liczę, że zmiana przywództwa w partii da jej impuls do odbudowy pozycji. Szykujemy się do wyborów samorządowych, które PiS chce przeprowadzić wg bandyckiej ordynacji pod dyktando wszechwładnych komisarzy politycznych.
Posłanka Stępień nie chciała zdradzić, czy w sobotnich wyborach poparła Lubnauer, czy też Ryszarda Petru. Nie jest jednak tajemnicą, że obu paniom od dawna ze sobą jest po drodze. W niespełna rok, Lubnauer na zaproszenie Stępień do Legnicy przyjechała już drugi raz.[FOTORELACJA]13655[/FOTORELACJA]
0 0
Bierzmy przykład z Poznania - w Legnicy też tak można zrobić
"Doniesiesz na sąsiada, nie zapłacisz czynszu. Poznań walczy z nieuczciwymi najemcami"
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/p ... zu/jcmj2nw
0 0
Pani Poseł też dumna z Polek?
http://fakty.lca.pl/mobile,legnica,news ... z_PiS.html
Proszę tylko o odpowiedź, jak to się ma .
0 0
Pani Poseł też dumna z Polek?
http://fakty.lca.pl/mobile,legnica,news ... z_PiS.html
Proszę tylko o odpowiedź, jak to się ma .
0 0
No i towarzyszka Mao zawitała do Legnicy. I co? I nic.
0 0
Moda na kobiety. Czyli moda na socjalizm, bo tego kobiety pragną najbardziej. A kiedy będzie moda na uczciwość? Na honor? Na mądrość? Na prawość? Na normalność?
0 0
Jedynymi uśmiechającymi się kobietami na zdjęciach są pp. Lubnauer i Stępień. Przypadek? Nie sądzę...
0 0
[quote="Gość"]"Lubnauer zapewniła w Legnicy, że Nowoczesna pod jej rządami nie skręci w lewo...."
Czyli co?
Będziecie tak jak PiS, Kukiz czy PO klęczeć na kolanach przed facetami w sukienkach, którzy od 1000 lat mają was gdzieś?
Nie wiecie, że te prawa wyborcze, o których debatowałyście, nie przysługiwały kobietom przez wieki, bo Kościół tego nie życzył?
Może nie wiecie też, że Kościół katolicki przez 1000 lat prześladował i mordował kobiety, a ostatnią w Europie "czarownicę" - Barbarę Zdunk - spalił w 1811 roku w Reszlu na Warmii?[/quote]
W Reszlu na Warmii nie było kościoła katolickiego tylko protestancki. Wyrok na Barbarę Zdunk wydał sąd miejski, a zatwierdził ostatecznie król Fryderyk Wilhelm III Pruski, czyli przedstawiciele władzy świeckiej, a nie duchownej. W swojej nienawiści do katolicyzmu powtarzasz niesłychane brednie i kłamstwa, rozprowadzane nieustannie od czasów rewolucji antyfrancuskiej od roku 1789. Za palenie czarownic w nikłym stopniu odpowiadał kościół katolicki, za to rewolucja protestancka pociągnęła w tym zakresie obfite żniwo. 90% czarownic spalono w krajach protestanckich.
0 0
[quote="Torquemada"]Moda na kobiety. Czyli moda na socjalizm, bo tego kobiety pragną najbardziej. A kiedy będzie moda na uczciwość? Na honor? Na mądrość? Na prawość? Na normalność?[/quote]
No właśnie, kiedy???
0 0
mody mają to do siebie, że przemijają:)
już głupszego tekstu nie słyszałem od dawna:)
Pani Laubner czy jak jej tam, to często była w programie kawa na ławę. większej błazenady w tv, to od czasów ś.p. Leppera nie widziałem
0 0
Mam wrażenie, że niektórzy komentatorzy są rozczarowni słowami nowej przewodniczącej. A cóż to można było się spodziewać, po osobie, ktora nic sensownego nie potrafi powiedzieć od siebie, a zwykle powtarza uklepane formułki przez innych, tak jak brnęła w czasie ubiegłorocznego wyjazdu Rycha na Maderę, kiedy opowiadała jakie to ważne sprawy partyjne zalatwia Rycho podczas ważnej delegacji w trakcie puczu w Sejmie. Takie partie i tacy politycy mają żywot motyla albo na siłę wylansowanej mody, co widać po dołujacych notowaniach N. i rozpaczliwej próbie odświeżenia wizerunku przywództwa partii. Kierunek jest jeden. A w Legnicy niedługo Stępień i jej przyboczny Baściuk odmaszerują do PO albo do miejskiego wizjonera.
0 0
[quote="Gość"]Mam wrażenie, że niektórzy komentatorzy są rozczarowni słowami nowej przewodniczącej. A cóż to można było się spodziewać, po osobie, ktora nic sensownego nie potrafi powiedzieć od siebie, a zwykle powtarza uklepane formułki przez innych, tak jak brnęła w czasie ubiegłorocznego wyjazdu Rycha na Maderę, kiedy opowiadała jakie to ważne sprawy partyjne zalatwia Rycho podczas ważnej delegacji w trakcie puczu w Sejmie. Takie partie i tacy politycy mają żywot motyla albo na siłę wylansowanej mody, co widać po dołujacych notowaniach N. i rozpaczliwej próbie odświeżenia wizerunku przywództwa partii. Kierunek jest jeden. A w Legnicy niedługo Stępień i jej przyboczny Baściuk odmaszerują do PO albo do miejskiego wizjonera.[/quote]
Widać jak wypłukana z jakiejkolwiek idei jest ta partia. Na siłę szuka motywu by wyróżnić się. Niby nowoczesna i modna, a jednak z terminem i tematyką konferencji idealnie wstrzeliła się w nowoczesność, modę a nawet historię. Marszałek Józef Piłsudski jednym z pierwszych dekretów wydanym 28 listopada 1918 roku nadał prawa wyborcze polskim kobietom. Co ważne, po raz pierwszy w historii. Zdecydowana większość z ośmiu pierwszych posłanek polskiego sejmu wywodziła się z partii narodowych, tak umiłowanych przez nowoczesnych i modnych. Teraz, kiedy euroentuzjaści używają sobie na polskich faszystach, paniom z nowoczesnej można pogratulować wiedzy, taktu i schizofrenii. Przypuszczam, że senator Czudowska była zachwycona. Ładny prezent na przypadające 5 grudnia urodziny Marszałka Józefa Piłsudskiego.
0 0
Tylko walka z PiS o przejęcie władzy a nic konkretnego w sprawach naprawy państwa. Ale czego można się spodziewać po tej partyjce chuchro ?
0 0
Torquemada, dlaczego kłamiesz jak typowy "prawdziwy Polak katolik"?
Tereny dzisiejszej Warmii (Ermland) należały kiedyś do Prusów, którzy niestety zostali w XIII wieku wymordowani podczas krucjat polsko-krzyżackich, za które odpowiedzialne jest papiestwo i m.in. Henryk Pobożny.
Zaczęli sie tam osiedlać koloniści niemieccy oraz Polacy - przesiedleńcy z biednego Mazowsza.
Dominującą wiarą był rzymski katolicyzm przyniesiony na bagnetach zbrojnego ramienia papieży - zakonu krzyżackiego.
Już w roku 1337 kościół św.Piotra i Pawła w Reszlu był kościołem rzymsko-katolickim , który należał do gminy Roessel i dekanatu Roessel w Archidiecezji Warmińskiej.
W roku 1757 biskup Stanisław Adam Grabowski zbudował na własny koszt główny ołtarz w kościele i poświęcił go na Zielone Świątki tego samego roku.
W roku 1806, podczas wielkiego pożaru miasta, kościół wraz z wieżą i dzwonnicą uległ zniszczeniu.
Odbudowany w w roku 1817 poświęcił biskup sufragan Stanisław Hatten.
Do I wojny światowej Warmia pozostawała katolicką diecezją Prus wschodnich.
I ty masz czelność kłamać , że protestanci tam rządzili i Kosciół katolicki nie miał z tym nic wspólnego!
Przecież to bujda na resorach podobna do obecnej, gdzie choć formalnie w wielu miastach rządzą przedstawiciele lewicy czy liberałowie o różnych wyznaniach , to w rzeczywistości rządzi katolicki biskup diecezjalny.
Choć są wyjątki i gdzieniegdzie (a może w całym kraju?) rządzi "ojciec".
Niedawno przed zwykłym księdzem katolickim Rydzykiem , w jego kościele, przez 4 godziny klęczeli prezydent Polski i rząd.
Taka jest moc zaczadzenia.
0 0
Nie wiem ską w Was tyle nienawiści? powinniście się cieszyc że Kobieta jest liderem. Nowoczesna nie jest zła partią,musze jeszcze się rozwinąć,kilka spraw pozmieniać ale jest dobrze.Nie ma ludzi doskonałych.
Pozdrawiam
s.Anna
0 0
popieram N. i Lubnauer, nareszcie dobry wybór w N. Ale ta Stepień mi nie pasuje. Szybko wymienic na inna osobę z regionu
0 0
[quote="Gość"]Torquemada, dlaczego kłamiesz jak typowy "prawdziwy Polak katolik"?
Tereny dzisiejszej Warmii (Ermland) należały kiedyś do Prusów, którzy niestety zostali w XIII wieku wymordowani podczas krucjat polsko-krzyżackich, za które odpowiedzialne jest papiestwo i m.in. Henryk Pobożny.
Zaczęli sie tam osiedlać koloniści niemieccy oraz Polacy - przesiedleńcy z biednego Mazowsza.
Dominującą wiarą był rzymski katolicyzm przyniesiony na bagnetach zbrojnego ramienia papieży - zakonu krzyżackiego.
Już w roku 1337 kościół św.Piotra i Pawła w Reszlu był kościołem rzymsko-katolickim , który należał do gminy Roessel i dekanatu Roessel w Archidiecezji Warmińskiej.
W roku 1757 biskup Stanisław Adam Grabowski zbudował na własny koszt główny ołtarz w kościele i poświęcił go na Zielone Świątki tego samego roku.
W roku 1806, podczas wielkiego pożaru miasta, kościół wraz z wieżą i dzwonnicą uległ zniszczeniu.
Odbudowany w w roku 1817 poświęcił biskup sufragan Stanisław Hatten.
Do I wojny światowej Warmia pozostawała katolicką diecezją Prus wschodnich.
I ty masz czelność kłamać , że protestanci tam rządzili i Kosciół katolicki nie miał z tym nic wspólnego!
Przecież to bujda na resorach podobna do obecnej, gdzie choć formalnie w wielu miastach rządzą przedstawiciele lewicy czy liberałowie o różnych wyznaniach , to w rzeczywistości rządzi katolicki biskup diecezjalny.
Choć są wyjątki i gdzieniegdzie (a może w całym kraju?) rządzi "ojciec".
Niedawno przed zwykłym księdzem katolickim Rydzykiem , w jego kościele, przez 4 godziny klęczeli prezydent Polski i rząd.
Taka jest moc zaczadzenia.[/quote]
JAK ZWYKLE wszystkiemu winny kościół katolicki
gościu a może podaj źródła tych twoich bajek??
ja podaje swoje
http://www.reszel.pl/Barbara_Zdunk,23,22.html
Ostatni stos - Podpalaczka Reszla
"... Przed niespełna dwustu laty Reszel stał się widownią ponurej tragedii. Z wyroku sądów pruskich spalono na stosie nieszczęśliwą kobietę.
A było tak...
W dobie niepokojów wojennych, wywołanych pochodem wojsk napoleońskich przez Prusy, w lasy podreszelskie przybyła parą dwojga nędzarzy. Ona, trzydziestoośmioletnia pasterka obarczona czworgiem dzieci, on dwudziestoletni parobek.
Parobczak opuścił wkrótce kobietę, która nazywała się Barbara Zdunk i wywędrowal do miasta, gdzie zamieszkał w ubogim zaułku. Tam odwiedzała go porzucona, grożąc zemstą...
W nocy z 16 na 17 września 1807 roku zaułek padł ofiarą pożaru, zginęło dwoje ludzi. Podejrzenie rzucono na Barbarę, którą aresztowano i sprowadzono do zrujnowanego przez pożogi zamku.
Długo trwało śledztwo, jak wykazał proces, oprowadzone niedbale i pochopnie. 22 czerwca 1808 roku zapadł wyrok: miejski sąd w Reszlu skazał domniemaną podpalaczkę na śmierć przez ... spalenie na stosie.
Sąd liczył się przede wszystkim ze wzburzeniem opinii publicznej; w ostatnich latach Reszel podpalany był kilkakrotnie, aż spłonął niemal doszczętnie w maju 1806 roku.
Sprawa nie była w zupełności jasna i przeszła kolejno przez wszystkie instancje sądownictwa pruskiego. Przez ten czas Barbara, uwięziona w zamku reszelskim, pozostawała pod strażą rozwydrzonych mieszczan, którzy niejednokrotnie nadużywali swej władzy nad bezbronną. Wśród władz, które zapoznały się z aktami sprawy, była Izba Sprawiedliwości w Królewcu, minister sprawiedliwości w Berlinie, w końcu sam król pruski. Nie poruszyła ich ani sama sprawa, ani barbarzyński wyrok. Wyrok ostateczny zapadł w Królewcu i 21 sierpnia 1811 roku Barbarę Zdunk stracono na tak zwanym wzgórzu szubienicznym przy drodze prowadzącej z Reszla do Korsz. Skazaną przywieziono wozem drabiniastym, skutą ciężkimi łańcuchami; ponuremu widowisku towarzyszyły tłumy ciekawych.
Egzekucji dokonał kat z Lidzbarka, któremu pruski minister sprawiedliwości nakazał poufnie, aby przed zapaleniem stosu nieznacznie zadusił ofiarę. Był to jedyny przejaw zażenowania władz wobec tak jawnego i niespotykanego już w świecie okrucieństwa sądowego. Śmierć Barbary Zdunk rzuciła jaskrawe światło na zdziczenie obyczajów i praktyk sądowych na Warmii pod zaborem pruskim. A Przedtem, za czasów polskich, podobne barbarzyństwo było nie do pomyślenia. Warmią rządzili przed zaborem wybitni przedstawiciele Oświecenia polskiego, Adam Stanisław Grabowski i Ignacy Krasicki, którzy w ciągu, lat trzydziestu nie tolerowali żadnego wyroku Śmierci. Od dawna zarzucono tu sprawy o czary i tortury śledcze.
Historia Barbary Zdunk była tym bardziej tragiczna, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa tyczyła osoby upośledzonej nie tylko społecznie, ale i umysłowo. Nieszczęśliwa i tak istota padła ofiarą elementów miejscowych i sprawiedliwości pruskiej. ..."
fragment: Zamek Reszelski, pod red. T. Ostojewskiego, Olsztyn 1966, Pojezierze
trochę inaczej przedstawiono to tu
http://www.focus.pl/artykul/ani-czarown ... -prawdziwy
Barbara Zdunk, którą 200 lat temu spalono w Reszlu, powszechnie nazywana jest ostatnią kobietą w Europie, straconą za czary. Ale to nieprawda!
Jej sprawę poruszały bałamutne artykuły w prasie, sensacyjne rozdziały w przewodnikach, a nawet spektakle teatralne. To one stworzyły mit, jakoby spalenie Barbary Zdunk 21 sierpnia 1811 r. było ostatnią egzekucją czarownicy na naszym kontynencie. Swoją rolę w kreowaniu tej zmanipulowanej – jak się okazuje – wizji procesu Zdunk odegrali też politycy i pieniądze. Politycy, bo Reszel leży dziś w granicach Polski, jednak w 1811 r. należał do Prus (od czasów I rozbioru Rzeczypospolitej w roku 1772). Sam Paweł Jasienica wskazywał w „Polskiej anarchii”, że „ostatni przedstawiciele władzy polskiej w Reszlu i reszcie Warmii, biskupi Stanisław Adam Grabowski oraz Ignacy Krasicki, przez trzydzieści lat swych rządów nie zatwierdzili ani jednego wyroku śmierci. Stos Barbary Zdunk zapłonął w czterdzieści zim po zajęciu Warmii przez Prusy”. Prusacy byli więc gorszym „ciemnogrodem” niż wyśmiewana na Zachodzie Rzeczpospolita szlachecka, co z przyczyn politycznych warto było podkreślić. A dlaczego w sprawie Zdunk chodzi także o pieniądze? Cóż, przecież opowieść o rzekomej ostatniej czarownicy od lat jest magnesem przyciągającym do Reszla turystów... Pytanie, jakie są historyczne fakty. Czym zawiniła Zdunk? Czy była uwikłana w konflikt polsko-pruski?
Znikające akta
Najlepszym źródłem byłyby dokumenty procesowe Zdunk. Teoretycznie powinny znajdować się w miejscu kaźni „czarownicy”. „Archiwum miejskie Reszla już nie istnieje. Te księgi, które zachowały się w archiwum archidiecezjalnym, pochodzą tylko z archiwum parafialnego” – studzi nasz zapał Jerzy Przeracki, miejscowy historyk i wydawca. Powołując się na przypisy w XX-wiecznych źródłach niemieckich, wskazuje jednak, że część materiałów mogła znaleźć się w Królewcu. W końcu to tamtejsza Izba Sprawiedliwości i sam król Prus Fryderyk Wilhelm III zatwierdzali wyrok na Zdunk. Problem w tym, że dawny Królewiec (Koenigsberg, obecny Kaliningrad) został podczas II wojny światowej straszliwie zniszczony. Pytanie, czy dokumenty przetrwały. „Archiwum królewieckie w większości się zachowało i znajduje się dzisiaj w archiwum Berlin Dahlem” – sugeruje nam Jerzy Przeracki. Idziemy wskazanym tropem. W Niemczech nasz wysłannik kontaktuje się z berlińskim archiwum. Pracownicy Berlin Dahlem obiecują poszukać i przedstawić nam rzeczone materiały. Jednak po kilku tygodniach przekładania terminów okazuje się, że... nie są w stanie tych dokumentów zlokalizować. Albo nie przetrwały wojennej zawieruchy, albo (wbrew mitom o niemieckiej drobiazgowości i skłonności do porządku) po
prostu zagubiły się w archiwach Berlin Dahlem i muszą poczekać, aż ktoś przypadkiem ponownie je odkryje...
W tej sytuacji pozostają nam inne, późniejsze źródła. Najwięcej o sprawie Zdunk można wyczytać w książce historyka i reportażysty Władysława Ogrodzińskiego „W cieniu samotnych wież” (rozdział „Płomień i mrok”). To na niego powoływał się Paweł Jasienica w „Polskiej anarchii”. Sam Ogrodziński nie podał jednak w swej opowieści o Zdunk konkretnych źródeł. Aby dowiedzieć się, skąd czerpał swą wiedzę, kontaktujemy się z sędziwym autorem (rocznik 1918). „Nie miałem styczności z oryginalnymi dokumentami. Fizycznie ich nie widziałem. Znałem relacje historyków reszelskich. Relację Adolfa Poschmanna, który pisał jeszcze przed II wojną” – przekazuje „Focusowi Historia” Władysław Ogrodziński.
O książce Poschmanna mówił nam także Jerzy Przeracki. Nie mamy więc wątpliwości, że „600 Jahre Rößel” („600 lat Reszla”) z 1937 r. to pozycja warta uwagi. Z prośbą o porównanie relacji niemieckiego historyka, wersji Ogrodzińskiego i realiów epoki zwracamy się do fachowca w dziedzinie procesów o czary. To prof. Jacek Wijaczka z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Efekty jego analizy są zaskakujące: Barbary wcale nie sądzono za czary i nie dlatego ją spalono.
Nieszczęśliwa żona Sdunka
„Według Poschmanna urodziła się koło Bartoszyc, a jej ojciec Urban był pastuchem. Miała 9 lat, kiedy opuściła dom i zaczęła pracować. W wieku 17 lat nawiązała romans z jakimś żołnierzem, ale nie doszło do zawarcia małżeństwa. Wkrótce poślubiła innego żołnierza, nazwiskiem Sdunk (Ogrodziński błędnie więc opisuje, że była dwukrotną mężatką). Małżeństwo miało się rozpaść już po sześciu tygodniach” – streszcza „Focusowi Historia” życiorys ofiary prof. Wijaczka.
Po rozstaniu z mężem Barbara miała wielu kochanków. Jednym z nich został parobek Jakob Auster. To przez niego ponoć podłożyła ogień w mieście, w efekcie czego pożar ogarnął sześć budynków i dwoje ludzi zginęło. Przyczyną ataku gniewu Barbary była jej odrzucona miłość. Auster znudził się starszą kobietą,wzgardził jej względami. „Ona liczyła sobie 38 lat, on tylko 22. Dom, w którym nocował, podpaliła z zazdrości, gdyż nie chciał z nią dalej mieszkać” – opowiada Jacek Wijaczka. Wydarzenia te rozegrały się w połowie września 1807 r. Barbarę aresztowano, Auster gdzieś się ulotnił. Proces nieszczęsnej kobiety wlókł się niemiłosiernie. Mnożyły się wątpliwości, brakowało świadków. Niemal pozwolono Sdunk zbiec z więzienia. Uciekła, ale na tyle niezdarnie, że szybko ją odnaleziono. Jak dowodził na podstawie pracy Poschmanna Władysław Ogrodziński, kazamaty, do których trafiła kobieta, okazały się potwornym, odczłowieczającym miejscem. Jesienią 1809 r. Sdunk urodziła tam dziecko „za sprawą mistrza piekarskiego Hirscha”. Jak relacjonował Ogrodziński, „wezwany do zapłaty alimentów Hirsch odmówił z oburzeniem. Jak to, płacić miał tylko on? Przecież nie jemu jednemu stręczyli dozorcy Barbarę Zdunk!”. Bywali u niej także inni porządni reszelscy obywatele. Ten bulwersujący aspekt sprawy skomentował też Paweł Jasienica. „Dozorcy skorzystali ze sposobności i urządzili w turmie jednoosobowy tylko wprawdzie, ale dochodowy zapewne dom publiczny – pisał historyk. – Była to jakby mysia nora, u wylotu której czatowały czujne koty”.
To nie był koniec cierpień Barbary, ciągnących się przez 4 lata. Zanim trafiła za kraty, miała już dzieci, którymi teraz nie mogła się opiekować. W celi pojawiło się kolejne, a o morderstwo jeszcze jednego noworodka zaczęły ją podejrzewać więzienne władze. „Wszystko to przewlokło dochodzenia. Sąd zbadał sprawę dzieciobójstwa i oddalił ją z braku dowodów winy. Znowu pozostały do rozstrzygnięcia tylko kłopoty z nie zaprzysiężonymi świadkami i poszukiwanym daremnie Austerem” – opisywał Władysław Ogrodziński. Latem 1811 r. męczarnie Barbary dobiegły ponurego końca. 27 lipca Izba Sprawiedliwości w Królewcu zatwierdziła wyrok skazujący reszelskiego sądu.
Żadnych czarów
Nie było litości dla oskarżonej, mimo że Sdunk była matką kilkorga dzieci. 21 sierpnia 1811 r. rozpalono dla niej stos.„Palenie na stosie było już wówczas czymś wyjątkowym. Tym bardziej w państwie pruskim, które już na początku XVIII w. bardzo mocno ograniczyło oskarżenia w sprawach o czary. Dlatego to spalenie Barbary Sdunk odbiło się tak szerokim echem” – mówi prof. Wijaczka. Podkreśla, że w jej przypadku stos nie był karą za czary: „Sdunk nie została oskarżona czy nawet pomówiona o to, że była czarownicą lub parała się zabiegami magicznymi. Osądzona i skazana została za podpalenie domu, w którym w efekcie jej czynu spłonęło kilka osób, a więc za czyn kryminalny. Sąd skazał ją na spalenie na stosie, wcześniej każąc katu ją dyskretnie udusić”. Dyskretnie, aby nie sprawić zawodu licznie zgromadzonym gapiom... Skąd więc legenda, że Sdunk była czarownicą? Jacek Wijaczka tłumaczy ten fakt następująco: „To spalenie na stosie spowodowało zapewne, że w późniejszej tradycji, a i w literaturze, pojawiała się jako czarownica, gdyż te masowo uśmiercano »karą ognia«”. Jak zaznacza naukowiec, sam też gdzieś czytał, że Sdunk w trakcie tego procesu była oskarżona o czary. Widział również na stronie internetowej Reszla informacje o spektaklu pt. „Ostatnia czarownica”. Uznaje jednak taki tytuł za „chwytliwy ale całkowicie nieprawdziwy”. Zapewnia nas: „Gdyby w aktach procesu, z których korzystał Poschmann, było coś na
temat czarów, historyk ów (a był dobrym historykiem) z pewnością by o tym wspomniał”.
Być może do powstania legendy przyczynił się także fakt, że w Reszlu i okolicach jeszcze za „polskich” czasów skazywano kobiety za czary. „Oskarżenia o czary dotykały najczęściej najuboższe warstwy społeczeństwa, m.in. pasterzy i pasterki, stare żebraczki, włóczęgów, którzy przez swoje nieustabilizowane życie bądź znajomość ziołolecznictwa sprowadzali na siebie podejrzenia o czary i związki z diabłem” – pisze dr Danuta Bogdan w opracowaniu „Procesy o czary na Warmii w XVI w.” Jak zwraca uwagę badaczka, „za przedmiot najbardziej pomocny w praktykach magicznych było uważane lustro, już samo posiadanie którego mogło wywołać podejrzenia o czary”. Tak było np. w przypadku niejakiej Jadwigi z Kiersztanowa. W 1588 r. kobiecie zarzucono, że nocuje u niej diabeł, który przyniósł je ukradzione z Lidzbarka lustro do przepowiadania przyszłości. A już szczególną niesławą cieszyło się pewne pastwisko pod Reszlem zwane przez miejscowych „Rossgarten”. To właśnie tam zbierały się ponoć czarownice w towarzystwie czarta – mężczyzny ze zwierzęcą stopą...
Prawdziwa wieża grozy i wątpliwe miejsce kaźni
Ze sprawą Sdunk wiąże się wiele innych zagadek, których z braku historycznych źródeł nie zdołamy jednoznacznie rozstrzygnąć. Czy była umysłowo upośledzona, co czyniło ją łatwą ofiarą? Czy miała jakieś polskie korzenie i oskarżono ją z zemsty za działania polskich żołnierzy w armii napoleońskiej w Prusach? I czy w ogóle była trzymana na reszelskim zamku? Istnieje bowiem konkurencyjna hipoteza, jakoby więziono ją pod miejscowym gotyckim mostem. Temu akurat zaprzecza Izabela Sikorska, archeolog z Olsztyna, swego czasu prowadząca prace w Reszlu. „Moim zdaniem nie przebywali tam więźniowie, bo stamtąd można było uciec, lecz ówczesna biedota. Mieli tam swoje kryjówki bezdomni” – opowiada „Focusowi Historia”.
Sikorska jest przekonana, że Sdunk (Zdunk) faktycznie więziono na reszelskim zamku. Jej zdaniem wcale nie przeszkodziła temu seria pożarów, jakie dotknęły Reszel jeszcze przed procesem Barbary. „W zamku wybuchł pożar już wcześniej. Przyjmuje się, że uwięzieni tam mężczyźni chcieli uciec do wojsk napoleońskich. W kolejnym pożarze w 1807 r. spłonęła większa część miasta. W pożarze na zamku trochę ucierpiała prostokątna wieża i skrzydło południowe, w 1780 r. przerobione na więzienie. Spotkałam się z wersją, że w wieży trzymano groźniejszych przestępców, a prawdopodobnie także psychicznie chorych. Część autorów wskazuje, że Barbara była chora umysłowo i to by się zgadzało” – opowiada nam archeolog. Izabela Sikorska wspomina, że kiedy w latach 80. odgruzowywała dolne partie wieży, były zasypane śmieciami. I to nawet całkiem współczesnymi, choćby butelkami po mleku. Po uprzątnięciu dolnych pomieszczeń Sikorska znalazła prawdopodobne ślady obecności dawnych więźniów. „Na poziomie podłogi, licząc od dołu: 4.–5. rząd cegieł, widać wydrapane krzyżyki. Więźniowie, leżąc po ciemku, znaczyli sobie coś (czas?) na cegłach. To miejsce przejmujące grozą, kiedy się o tym pomyśli. Można sądzić, że Zdunk jako osoba podejrzana znajdowała się właśnie tam” – opowiada Sikorska.
To jednak nie w miejscu, gdzie więziono Barbarę, dokonano jej stracenia. Za miejsce jej egzekucji przyjmuje się tzw. Wzgórze Szubieniczne na drodze do Korsz. Stoi tam teraz krzyż. Jednak prawdopodobnie góra ma tyle wspólnego ze Sdunk, co reszelski pręgierz, odnaleziony swego czasu przez archeologów i postawiony przed miejscowym kościołem farnym. Owszem, Wzgórze Szubieniczne jest zapewne związane z dawnym wymiarem sprawiedliwości, ale (wbrew temu, czego turyści mogą dowiedzieć się od wielu przewodników) nie ma dowodów, łączących owo miejsce ze straceniem Barbary. „W źródłach podaje się, że stało się to na drodze do Korsz. Wzgórze nie zostało zidentyfikowane – mówi Izabela Sikorska i dodaje: – Może ludność sprzed 1945 r. zachowała jakąś tradycję z tym związaną, ale teraz są już nowi mieszkańcy”... Mieszkańcy, którzy o dawnych tradycjach często zapomnieli, przeinaczyli fakty albo nawet nimi się nie zainteresowali. „Ostatnia czarownica w Europie” to hasło bardzo chwytliwe. Z naszego śledztwa wynika jednak, że Barbara Sdunk (Zdunk) była tylko podpalaczką, ogniem ukaraną za postawienie miasta w ogniu. Nie zmarła wcale w płomieniach, wcześniej ją uduszono. Jej domniemane polskie korzenie są niejasne. Jeśli chodzi o jakiekolwiek materialne pamiątki po jej sprawie, to poszlaki wskazują na wieżę zamkową. Wzgórze Szubieniczne jako miejsce śmierci Barbary pozostaje tylko domysłem.
Oczyszczenie
Nisko wydrapane krzyżyki do dziś przypominają o nieludzkim losie więźniów z reszelskiej wieży. Zapomnieć o tych strasznych wydarzeniach, edukować turystów czy promować Reszel makabrycznymi historiami? Paweł Jasienica w „Polskiej anarchii” apelował, aby przede wszystkim przypominać fakty. Zwracał też uwagę, by tragedii reszelskiej „czarownicy” nijak nie łączyć z polityką władz Rzeczypospolitej na tych terenach i nie kreować ponad miarę wizji polskiego „ciemnogrodu”. Wręcz przeciwnie, należy podkreślać, że za skazaniem kobiety stało sądownictwo Prus, kraju rzekomo wówczas „oświeconego”. „Z jakiej przyczyny nikt nie dostrzega stosu Barbary Zdunk, podpalonego w sierpniu 1811 roku z wyroku pruskiego sądu i ministra? Bo ludzie wolą podziwiać blask bijący z mogiły Immanuela Kanta. Z Reszla do Królewca blisko” – ironizował Jasienica. Nawet fakt, że Barbarę przed spaleniem litościwie uduszono na wniosek ministra Fryderyka Wilhelma III, sławny historyk uważał za próbę pudrowania zbrodni rodem ze średniowiecza. „Jego wielkoduszność była spod znaku Torquemady – stwierdzał Jasienica. – Przecież inkwizycja hiszpańska też umiała palić na stosach świeżo uduszone trupy. Najpierw »garota«, potem płomień”.
A jeśli to nie na warmińskich ziemiach stracono ostatnią „czarownicę” w Europie, to ten wątpliwy zaszczyt przypada w udziale światłej Szwajcarii. To tam w miejscowości Glarus w 1782 r. w atmosferze polowania na czarownice ścięto rzekomą trucicielkę Annę Göldi. Co ciekawe, kilka lat temu oficjalnie oczyszczono ją z zarzutów. Czy kiedyś, przynajmniej w naszej świadomości, to samo spotka Barbarę Sdunk? Co do tego, że nie była żadną czarownicą, nie ma wątpliwości. Co więcej, wcale nie możemy być pewni, że to ona faktycznie podpaliła Reszel. „Przecież mogły to zrobić wojska, które buszowały po tym terenie. Mogło się przytrafić przypadkowe zaprószenie ognia. A władze koniecznie chciały znaleźć winnego, żeby uspokoić ludzi” – argumentuje Izabela Sikorska.
Trzytysięczny Reszel gnębiły wtedy choroby i pożary. Na całej Warmii nieszczęścia w trakcie wojny z Napoleonem kosztowały życie niemal jednej trzeciej z ok. 100 tys. mieszkańców. Jak pisał Władysław Ogrodziński, życie Zdunk, zatrzymanej w 1807 r., było „niezwykle tanie”. „W samym Reszlu zmarło tego roku od epidemii ponad pięćset osób. Tym surowsza i bardziej odstraszająca kara należała się zbrodniarce. A że sprawiała wrażenie przygłupawej, że potakiwała śledztwu i upraszczała procedurę? Małoż to przygłupków pożarły zamkowe mury?” – pytał Ogrodziński. Życie Barbary było więc warte „tyle, ile wart jest smak odwetu społecznego na występnej jednostce”...
W ostatniej chwili!
W chwili, gdy oddawaliśmy ten artykuł do druku, wybuchła bomba: archiwiści z Berlin Dahlem trafili jednak na poszukiwane przez nas dokumenty, poświęcone Barbarze Zdunk! Niestety, są w takim stanie, że najpierw muszą trafić do konserwatora zabytków. Dopiero potem zostaną zdigitalizowane i udostępnione. Dlaczego nie przeprowadzono takiej procedury już dawno? Po prostu nikt wcześniej o te dokumenty nie pytał – odpowiadają Niemcy. Dzięki naszemu śledztwu za parę miesięcy będziemy więc mieli okazję sprawdzić, co mówią oryginalne dokumenty o nieszczęsnej „ostatniej czarownicy” i strasznych czasach, w których trafiła na stos.
Która ostatnia?
Zdaniem prof. Jacka Wijaczki za ostatnią „czarownicę” skazaną zgodnie z ówczesnym prawem, a więc po procesie, uważa się Annę Göldi, straconą w Szwajcarii w 1782 r. Pozostaje jednak pytanie, gdzie i kiedy w Europie po raz ostatni ukarano kogoś śmiercią za czary, choć bez żadnego procesu? Prawdopodobnie stało się tak w Chałupach z Krystyną Ceynową w 1836 r. Sąsiedzi mieli ją poddać „próbie wody” w Bałtyku. Kobieta utonęła. „W ogóle nie była sądzona. Została zamordowana przez hochsztaplera Kamińskiego i kilku mieszkańców wsi Chałupy, których potem osądzili Prusacy i wsadzili do więzienia. Kamińskiego na 25 lat” – stwierdza prof. Wijaczka.
0 0
Zamiast kopiować katolicką propagandę , pomyśl i napisz cos od siebie.
W tamtych czasach rządził niepodzielnie Kościół katolicki i fałszował historię na potęgę, wybielając swoje zbrodnie i mordowanie kobiet.
Tych zbrodni Kosciół dokonywał zgodnie z zapisami w swojej najważniejszej księdze.
Przecież Biblia (Księga Wyjścia 22:17) upoważnia chrześcijan do torturowania i mordowania kobiet słowami: "Nie pozwolisz żyć czarownicy".
Więc wszyscy słuchali poleceń rządzącego Kościoła.
Dzisiaj jest podobnie w katolandzie i tylko się dziwię kobietom, że tak tłumnie chodzą do kościołów.
Czyżby nie znały historii?
0 0
Barwo Nowoczesna, mądrzy ludzie i mądra opozycja w tym pisowskim szambie
0 0
Czudowska na takim spotkaniu to totalna pomyłka. Ona nadaje się tylko do kościoła
0 0
[quote="Gość"]Zamiast kopiować katolicką propagandę , pomyśl i napisz cos od siebie.
, podlega klątwie.
W tamtych czasach rządził niepodzielnie Kościół katolicki i fałszował historię na potęgę, wybielając swoje zbrodnie i mordowanie kobiet.
Tych zbrodni Kosciół dokonywał zgodnie z zapisami w swojej najważniejszej księdze.
Przecież Biblia (Księga Wyjścia 22:17) upoważnia chrześcijan do torturowania i mordowania kobiet słowami: "Nie pozwolisz żyć czarownicy".
Więc wszyscy słuchali poleceń rządzącego Kościoła.
Dzisiaj jest podobnie w katolandzie i tylko się dziwię kobietom, że tak tłumnie chodzą do kościołów.
Czyżby nie znały historii?[/quote]
Po pierwsze katolicka propaganda powiadasz wow książka z 1966 i artykuł w wydawnictwie Hubert Burda Media Holding GmbH & Co. KG – (niemiecki koncern mediowy) to dla Ciebie katolicka propaganda bardzo interesujące tylko dlaczego nie wskażesz źródła twoich bredni . A wiem.... "pomyśl i napisz coś od siebie" czyli ty sam to wymyśliłeś !!!
Ot naukowiec się objawił
Ale wiesz że jesteś RASISTĄ w tym co wymyślasz.
Druga sprawa Biblia Księgą wyjścia powiadasz no to poczytajmy
1 Gdyby pochwycił ktoś złodzieja w czasie włamywania się [w nocy] i pobił go tak, iżby umarł, nie będzie winien krwi. 2 Ale gdyby to uczynił po wschodzie słońca, będzie winien krwi. Złodziej poniesie karę. Jeśli nic nie ma, czym by zapłacił, to należy go sprzedać za taką samą sumę, jaką skradł. 3 Jeśli to, co ukradł, znajdzie się u niego żywe, czy to wół, czy osioł, czy owca, odda w podwójnej ilości.
4 Jeśliby ktoś wypasł pole lub winnicę i wypuścił bydło, niszcząc cudze pole, wówczas wynagrodzi tym, co ma najlepszego na swoim polu i w swojej winnicy. 5 Jeśli powstanie ogień i ogarnie ciernie [ogrodzenia], i spali stertę zboża albo stojące na pniu zboże, albo pole, wówczas ten, co wzniecił pożar, winien wynagrodzić szkody.
6 Jeśliby ktoś dał drugiemu pieniądze lub przedmioty wartościowe na przechowanie i zostałoby to skradzione w domu tego człowieka, a złodziej zostanie wykryty, winien wypłacić dwukrotne odszkodowanie. 7 Jeśliby nie wykryto złodzieja, to wówczas stawi się właściciel domu przed Bogiem [i przysięgnie], że nie wyciągnął ręki po dobro drugiego.
8 We wszelkiej sprawie poszkodowania dotyczącego wołu, osła, owcy, odzieży, jakiejkolwiek zguby, o której ktoś powie, że to jego własność, sprawa obydwu winna być przedłożona Bogu, a którego Bóg uzna winnym, ten zwróci drugiemu w podwójnej ilości.
9 Jeśliby ktoś powierzył drugiemu pieczę nad osłem, wołem, owcą lub nad jakimkolwiek innym zwierzęciem, a ono padło lub okaleczyło się, lub zostało uprowadzone, a nie ma na to świadka, 10 to sprawę między obiema stronami rozstrzygnie przysięga na Pana, że [przechowujący] nie wyciągnął ręki po dobro drugiego, i właściciel przyjmie, co pozostało, a tamten nie będzie płacił odszkodowania. 11 Jeśli zaś to zostało skradzione, zapłaci właścicielowi. 12 Jeśli owo [bydlę] zostało rozszarpane przez jakieś dzikie zwierzę, to przyniesie je jako dowód i nie musi uiszczać odszkodowania za rozszarpane.
13 Gdyby ktoś wynajął od drugiego [zwierzę], a ono się okaleczyło lub padło w nieobecności właściciela, winien uiścić odszkodowanie. 14 Gdy jednak stało się to w obecności właściciela, to nie będzie dawał odszkodowania w tym wypadku, gdy [zwierzę] było wynajęte, bo dał cenę wynajmu.
Prawo rodzinne
15 Jeśli ktoś uwiódł dziewicę jeszcze nie zaręczoną i obcował z nią, uiści [rodzinie] opłatę [składaną przy zaślubinach] i weźmie ją za żonę. 16 Jeśliby się ojciec nie zgodził mu jej oddać, wówczas winien zapłacić tyle, ile wynosi opłata składana przy zaślubinach dziewic.
Prawo moralne
17 Nie pozwolisz żyć czarownicy.
18 Ktokolwiek by obcował ze zwierzęciem, winien być ukarany śmiercią.
19 Ktokolwiek by składał ofiary innym bogom
20 Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. 21 Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. 22 Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, 23 zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami.
24 Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie karzesz mu płacić odsetek.
25 Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, 26 bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.
27 Nie będziesz bluźnił Bogu i nie będziesz złorzeczył temu, który rządzi twoim ludem.
28 Nie będziesz się ociągał z [ofiarą z] obfitości zbiorów i soku wyciskanego w tłoczni. I oddasz Mi twego pierworodnego syna. 29 To samo uczynisz z pierworodnym z bydła i trzody. Przez siedem dni będzie przy matce swojej, a dnia ósmego oddasz je Mnie.
30 Będziecie dla Mnie ludźmi świętymi. Nie będziecie spożywać mięsa zwierzęcia rozszarpanego przez dzikie zwierzęta, ale je rzucicie psom.
Do kogo to napisano .... do katolików ???? no nie napisano to do narodu żydowskiego nie do katolików
Jednoznaczna nauka Nowego Testamentu jest taka, że Prawo Mojżesza zostało unieważnione wraz ze śmiercią Mesjasza. Innymi słowy, Prawo w swej całości już dłużej nie ma władzy nad jakąkolwiek jednostką. Jest to ewidentne przede wszystkim w Liście do Rzymian 10:4, gdzie Paweł mówi nam: „Końcem bowiem prawa jest Chrystus ku sprawiedliwości każdego, kto wierzy” (UBG). Pokrywa się to z Listem do Galacjan 2:16, który stwierdza, że nie ma usprawiedliwienia z Prawa. Co więcej, nie ma uświęcenia i doskonałości poprzez Prawo (Hbr 7:19).
Drugą ważną w tym miejscu kwestią jest to, że Prawo Mojżeszowe nigdy nie miało być stałym zarządzeniem, ale tymczasowym. W kontekście Listu do Galacjan 3:19, Paweł opisuje Prawo Mojżeszowe jako dodatek do Przymierza Abrahamowego. Dodane zostało celem bardzo wyraźnego ukazania grzechu tak, aby wszyscy wiedzieli, że nie dorównali Bożemu standardowi sprawiedliwości. Był to dodatek tymczasowy do czasu Chrystusa, „(…)aż do przyjścia potomka”. Teraz, gdy On przyszedł, Prawo jest skończone.
Po trzecie, wraz z Chrystusem zaistniało nowe kapłaństwo według porządku Melchizedeka, zamiast poprzedniego porządku Aarona. Podczas gdy Prawo Mojżesza stanowiło podstawę kapłaństwa Lewickiego, to owo nowe kapłaństwo wymagało nowego prawa, w ramach którego mogłoby funkcjonować. List do Hebrajczyków 7:11-12 wyjaśnia, że dozwolony był tylko jeden typ kapłaństwa i że było to kapłaństwo lewickie. Ale kapłaństwo lewickie wraz ze swoim systemem ofiarniczym opartym na przelewaniu krwi zwierząt nie mogło doprowadzić do doskonałości; mogła to uczynić jedynie krew Mesjasza (Hbr 9:11-10:18). Prawo Mojżeszowe było podstawą dla kapłaństwa lewickiego, ale by owo stare kapłaństwo mogło zostać zastąpione nowym, kapłaństwem Melchizedeka, wymagana była zmiana Prawa.
Czy zaistniała zmiana Prawa? List do Hebrajczyków 7:18 stwierdza, że Prawo Mojżeszowe zostało unieważnione. Jako że przestało ono obowiązywać, możemy mieć teraz nowe kapłaństwo według porządku Melchizedeka. Gdyby Prawo Mojżeszowe wciąż obowiązywało, Jezus nie mógłby funkcjonować jako kapłan. Prawo Mojżesza jednak już nie obowiązuje, a zatem Jezus może być kapłanem według porządku Melchizedeka.
Czwarty element materiału dowodowego świadczącego o anulowaniu Prawa Mojżeszowego skupia się na części Prawa, którą większość ludzi chce zachowywać – Dziesięciu Przykazaniach. Bardzo istotny jest tu 2 List do Koryntian 3:2-11. Po pierwsze, trzeba nam zwrócić uwagę na to, co Paweł mówi w tym fragmencie na temat Prawa Mojżeszowego. Nazywa je zarówno „posługiwaniem śmierci” jak i „posługiwaniem potępienia” (w. 7, 9, UBG). Oba określenia są z pewnością negatywne, ale i uzasadnione. Paweł dodatkowo wyraźnie uwydatnia Dziesięć Przykazań, pisząc o nich jako o tych, które są „wyryte literami na kamieniach”. Najważniejszą kwestią jest więc to, że Prawo Mojżeszowe, reprezentowane w szczególności przez Dziesięć Przykazań, jest posługą śmierci i potępienia. I to pozostałoby prawdą, gdyby Dziesięć Przykazań dziś obowiązywało.
One jednak już nie obowiązują, gdyż to Prawo przeminęło (w. 7, 11). Greckim słowem, jakie zostało tu użyte, jest „katargeo” oznaczające „unieważnić”. Jako że ustęp ten kładzie nacisk na Dziesięć Przykazań, oznacza to, iż Dziesięć Przykazań przeminęło. Nacisk ten jest bardzo wyraźny. Prawo Mojżesza, a w szczególności Dziesięć Przykazań, już dłużej nie obowiązuje. W rzeczywistości wyższość Prawa Chrystusa jest widoczna w świetle faktu, iż Prawo to nigdy nie zostanie unieważnione.
Paweł rzuca więcej światła na tę kwestię w swoim Liście do Efezjan (2:11-16, 3:6), tłumacząc, że Bóg zawarł pewne przymierza z ludem żydowskim. (Tak naprawdę Bóg zawarł cztery bezwarunkowe, wieczne przymierza z Izraelem: Abrahamowe, Palestyńskie, Dawidowe i Nowe Przymierze). Wszystkie Boże błogosławieństwa, zarówno materialne jak i duchowe, otrzymuje się dzięki tym czterem żydowskim przymierzom, które są wieczne jak i bezwarunkowe.
Równocześnie Paweł zauważa, że Bóg dodał piąte przymierze – tymczasowe i warunkowe. Jest to Przymierze Abrahamowe, którego częścią jest Prawo Mojżeszowe. Według Pawła Prawo Mojżeszowe służyło za „stojący pośrodku mur, który był przegrodą” (Ef 2:15, UBG). Jest to jeszcze jeden cel Prawa (ten, do którego nawiązaliśmy wcześniej) – stanowić mur będący przegrodą, uniemożliwiającą poganom korzystanie z duchowych błogosławieństw dla Żydów. Jeśli w Starym Testamencie poganin pragnął stać się beneficjentem błogosławieństw duchowych dla Żydów, musiał przyjąć na swoje barki całe Prawo – od obrzezania po życie tak, jak każdy inny Żyd. Jedynie poganin, który przeszedł na judaizm mógł cieszyć się błogosławieństwami przymierzy żydowskich. Gdyby Prawo Mojżeszowe nadal obowiązywało, wciąż istniałby ów mur będący przegrodą celem zachowania różnicy między Żydami a poganami. Mur ten został jednak zburzony wraz ze śmiercią Chrystusa; ponownie murem tym było Prawo Mojżeszowe i tak też Prawo to zostało unieważnione. Teraz poganie jako poganie, na podstawie wiary, mogą i faktycznie cieszą się żydowskimi, duchowymi (aczkolwiek nie fizycznymi) błogosławieństwami poprzez zostanie współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie.
Podsumowując, Prawo jest całością składającą się z 613 przykazań i jako całość zostało unieważnione. Żadne przykazanie nie obowiązuje od czasu krzyża Jezusa. Prawo istnieje i może być zastosowane jako narzędzie dydaktyczne, by ukazać Boży standard sprawiedliwości, naszą grzeszność i potrzebę ofiary zastępczej. Może być użyte, by pokierować kogoś do Chrystusa (Gal 3:23-25). Całkowicie przestało ono jednak funkcjonować jako prawo dla jednostki. List do Hebrajczyków 8:1-13 ukazuje podobieństwo pomiędzy Prawem Mojżeszowym a Nowym Przymierzem – autor, cytując Księgę Jeremiasza 31:31-34, stwierdza, że gdy tylko zawarte zostało „nowe” Przymierze, to Przymierze Mojżeszowe stało się „Starym” – „A to, co się przedawnia i starzeje, bliskie jest zaniku” (w. 13, UBG). Prawo Mojżeszowe się zestarzało w czasie Jeremiasza, a zanikło, gdy umarł Mesjasz.
PS. nie jestem duchownym zakonnikiem biskupem księdzem od razu odpuść sobie wywody tego rodzaju
ja po prostu myślę a nie pluję jadę
0 0
[quote="Gość"]Czudowska na takim spotkaniu to totalna pomyłka. Ona nadaje się tylko do kościoła[/quote]
a ciebie nie zaprosili ..... a ty taki "wspaniały"
0 0
Mądra ta Lubnauer. Matematyk z wykształcenia
0 0
[quote="Gość"]Barwo Nowoczesna, mądrzy ludzie i mądra opozycja w tym pisowskim szambie[/quote]
szambo to było za PO
0 0
[quote="Gość"][quote="Gość"]Brawo Nowoczesna, mądrzy ludzie i mądra opozycja w tym pisowskim szambie[/quote]
szambo to było za PO[/quote]
Jeżeli za PO było szambo to teraz jest jeszcze gorzej
0 0
Proponujemy, aby na następnym spotkaniu poruszyć następujący wątek z zootechniki: wpływ pełnego koryta na wzrost masy ciała.
0 0
PISiory ogłupiałe przez paski w tvpinfo won z newsów o N.
0 0
[quote="Gość"]Zamiast kopiować katolicką propagandę , pomyśl i napisz cos od siebie.
W tamtych czasach rządził niepodzielnie Kościół katolicki i fałszował historię na potęgę, wybielając swoje zbrodnie i mordowanie kobiet.
Tych zbrodni Kosciół dokonywał zgodnie z zapisami w swojej najważniejszej księdze.
Przecież Biblia (Księga Wyjścia 22:17) upoważnia chrześcijan do torturowania i mordowania kobiet słowami: "Nie pozwolisz żyć czarownicy".
Więc wszyscy słuchali poleceń rządzącego Kościoła.
Dzisiaj jest podobnie w katolandzie i tylko się dziwię kobietom, że tak tłumnie chodzą do kościołów.
Czyżby nie znały historii?[/quote]
Kościół katolicki nie rządził niepodzielnie, nie zawsze i nie wszędzie, a po rewolucji Lutra już na pewno nie. Niestety. Po to zresztą były wszystkie schizmy i herezje, aby różni królowie, książęta i możnowładcy mogli robić co im się podoba, bez oglądania się na jakiegoś papieża, i aby sobie podporządkować władzę kościelną, zamiast jej się podporządkować. Aby narzucać własne zasady, zamiast podporządkować się istniejącym. Przy okazji zagrabić majątek i wyrżnąć konkurentów do władzy duchowej, czyli księży. Przecież teraz też o to chodzi. Katolicyzm stoi przecież na przeszkodzie do ustanowienia Nowego Wspaniałego Świata, gdzie będzie tylko jedna władza, a ludzie zostaną ubezwłasnowolnieni różnymi metodami terroru, np. takimi jak terror poprawności politycznej. Niepokornych pozbawi się pracy i źródeł dochodu, aby sami przyszli na kolanach do ich prześladowców. Kroi się świat niewolnictwa, w którym większość ludzi nie będzie rozumiała swojego zniewolenia.
0 0
Nadal brednie piszesz bo je sam tworzysz brednie brednie i jeszcze raz brednie
Stosy kłamstw o Inkwizycji
Obraz Świętej Inkwizycji, pokutujący w potocznej świadomości i bezustannie ugruntowywany przez media, ma tyle samo wspólnego z historyczną prawdą, ile Księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z prawdziwą Mołdawią.
O Świętej Inkwizycji słyszał każdy. Przy dziesiątkach okazji przywołuje się ją jako symbol najstraszliwszego w dziejach cywilizacji masowego prześladowania, fanatyzmu i kontroli myśli. Liczni autorzy każą nam widzieć w niej historyczny pierwowzór hitleryzmu i stalinizmu. Każda napaść na Kościół i religię katolicką obowiązkowo zawiera odwołanie do jakoby powszechnie znanych, a nie odpokutowanych zbrodni Świętego Officjum. O owych enigmatycznych zbrodniach przypomina bez przerwy - ale i bez konkretów - prasa, filmy, literatura. Nawet pornografia z lubością wyżywa się w kojarzeniu tortur z lochami Inkwizycji i zakapturzonymi mnichami.
Kto by jednak chciał ową najczarniejszą z legend skonfrontować z dziełami historyków - nawet tych nie kryjących swej niechęci do Kościoła i religii - przeżyje głębokie zdumienie, że wszystko było inaczej. Znajomość choćby tylko podstawowych faktów każe stwierdzić, że cała ta wymyślona w ostatnich stuleciach legenda okrutnej, fanatycznej i zbrodniczej Inkwizycji ma tyle wspólnego z historyczną prawdą, ile księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z istniejącym naprawdę państwem o takiej nazwie.
Nie twierdzimy tu, że Inkwizycja nie istniała ani że poszczególni jej sędziowie nie dopuszczali się postępków, z dzisiejszego punktu widzenia, godnych głębokiego ubolewania. Niektóre fakty z dziejów Inkwizycji, wyrwane z historycznego kontekstu, budzą w dzisiejszym człowieku zrozumiały odruch sprzeciwu. Kłamstwo czarnej legendy opiera się jednak na całkowitym przeinaczeniu historycznego tła i proporcji. W istocie bowiem, jak piszą Jean i Guy Testasowie, na tle ogólnie panujących obyczajów Inkwizycja była najbardziej obiektywną instytucją swej epoki.
O wydarzeniach sprzed wieków nie można wyrokować nie znając mentalności czasów, w których miały miejsce, ani wypadków, które do nich doprowadziły. Potoczna wiedza o Inkwizycji, ukształtowana przez osiemnastowiecznych, fanatycznych antyklerykałów i rozbudowana przez ich następców, opiera się właśnie na oderwanych faktach, przeinaczanych, wyolbrzymianych i obudowywanych całkiem fantastycznymi hipotezami. Co istotne, czarnej legendy Inkwizycji nie tworzyli historycy, nawet najbardziej stronniczy.
Autorytetami od okrzyczanych zbrodni Świętego Officjum stali się głównie pisarze i scenarzyści, których nikt nigdy nie próbował rozliczać z rzetelności czy obiektywizmu.
Czym w ogóle była Inkwizycja? Czarna legenda każe widzieć w niej coś na kształt kościelnej tajnej policji, stojącej ponad prawem i dysponującej nieograniczonymi prerogatywami do więzienia, torturowania i mordowania kogo tylko jej się spodobało. W istocie zaś Inkwizycja powołana została w chwili ogarniającego Europę kryzysu społecznego właśnie po to, aby położyć kres szerzącemu się bezprawiu, i, lepiej lub gorzej, zadanie owo wypełniła, oszczędzając staremu kontynentowi wielu krwawych zawieruch.
Współczesnemu człowiekowi sam fakt potępiania przez Kościół herezji i zwalczania ich usiłuje się przedstawić jako rzecz z gruntu naganną, jak gdyby pierwowzór totalitarnych tendencji do tłumienia wolności myśli. Zapomina się przy tym, że religia chrześcijańska stanowiła w państwach średniowiecznych podstawę społecznego ładu, równie niekwestionowaną, jak dzisiaj demokracja i prawa obywatela. W przypadku większości herezji zakwestionowanie owej ideologicznej podstawy było środkiem służącym walce z ustrojem. Atak na dogmaty wiary zbiegał się nierozdzielnie z atakiem na króla lub feudalnego pana, towarzyszyły mu zawsze żądania natury politycznej, zazwyczaj także odwieczny postulat wszelkich rewolucji, aby wymordować bogatych i rozdzielić ich mienie między biednych - czyli samych heretyków. W formie sporów religijnych znajdowały ujście konflikty o podłożu ekonomicznym lub narodowościowym, i to one właśnie nadawały tym konfliktom temperaturę prowadzącą do okrucieństw.
Trzeba wyjątkowo złej woli, by kwestionować fakt, iż Kościół wczesnego średniowiecza był wobec herezji bardzo wyrozumiały.
Jego reakcją na rozmaite nauczania, kwestionujące ustalenia Kościoła, były z reguły dyskusje, polemiki i synody, na których w świetle Pisma Świętego starano się znaleźć prawdziwe rozwiązanie spornych kwestii. Interwencje władz świeckich zdarzały się sporadycznie, zazwyczaj wtedy, gdy pojawiało się realne niebezpieczeństwo rozbicia jedności kościoła, co zagrażałoby także państwu.
Atmosfera wieku XII różniła się jednak zasadniczo od stuleci poprzednich. Przede wszystkim, nad chrześcijańską Europą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo Islamu. Prowadzona z nim walka i ruch krucjatowy oraz związana z tym spirala obustronnych wojennych okrucieństw w ciągu kilku pokoleń pogrzebały średniowieczną tolerancję. Zarazem stopniowe przemiany ekonomiczne zachwiały wewnętrznym pokojem, pchając zubożałe tłumy do rewolt, a feudałów do wyniszczających wojen domowych. Było to stulecie nie notowanych od czasu wielkiej wędrówki ludów społecznych napięć, dzikich okrucieństw i obłędnych nierzadko ideologii, pragnących przewrócić świat do góry nogami.
Głoszenie takich ideologii spotykało się, z oczywistych względów, z ostrą reakcją zagrożonych władców. Pod hasłem walki z herezją stosowali oni coraz okrutniejsze represje. Z drugiej strony, oskarżenie o herezję było dobrym sposobem zniszczenia przeciwnika lub wymówienia posłuszeństwa feudalnemu suwerenowi. Herezja stała się powszechnie nadużywanym orężem w politycznych rozgrywkach, często pretekstem do zwykłych grabieży. Tradycyjnie wyrokowanie o herezji leżało w kompetencjach biskupów, ale szybko przestało to wystarczać - lokalni dostojnicy Kościoła byli nazbyt często zastraszani lub korumpowani przez feudałów.
Powołanie systemu obiektywnych sądów, podlegających bezpośrednio papieżowi, władnych ustalać, co rzeczywiście jest herezją, a co nie, było w tej sytuacji jedyną możliwością przeciwstawienia się ogarniającemu Europę chaosowi. Nieprzypadkowo w dekrecie Papieża Grzogorza IX, określającym zasady funkcjonowania trybunałów inkwizycyjnych, czytamy iż jednym z ich podstawowych celów ma być niedopuszczenie do karania za herezję osób niewinnych.
Jedną z charakterystycznych cech antykatolickiej propagandy jest wybielanie wszystkich historycznych przeciwników Kościoła Rzymskiego. Człowiekowi dzisiejszemu podsuwa się prostacki, czarno - biały obraz historii. Wszyscy, którzy kiedykolwiek z jakichkolwiek pozycji zwalczali katolicyzm, obsadzani są w nim w roli szlachetnych idealistów, prześladowanych za śmiałość myślenia przez fanatyczny, żadny władzy i kierowany wyłącznie chęcią ugruntowania swej pozycji kler.
W taki wyidelizowany, krańcowo odmienny od prawdy sposób przedstawia się zwłaszcza sektę Katarów, zwanych również Albigensami, głównego wroga Kościoła u zarania Inkwizycji i bezpośrednią przyczynę jej powołania. Doktryna Katarów zakładała generalne potępienie dla świata, a nade wszystko dla ciała ludzkiego. Świat był bowiem według "doskonałych" dziełem szatana, seks i prokreacja - najgorszą z możliwych zbrodnią, spędzanie płodu uczynkiem zalecanym, a jedyną drogą ratunku dla grzeszników "oczyszczenie" przez rytualną śmierć głodową (osoby wskazane przez katarskich przywódców zamurowywano w głodowym bunkrze, zupełnie tak, jak czynili to kilka wieków później hitlerowcy). Sekciarze dopuszczali się na katolikach, a zwłaszcza na duchownych, masowych morderstw, które burzyły krew współczesnych. I choć jest faktem, że potem dorównały im z nawiązką okrucieństwa pacyfikujących Prowansję wojsk krzyżowych - złożonych głównie z od pokoleń śmiertelnie z południowcami skłóconych Normanów - to robienie z Albigensów niewinnych owieczek jest doprawdy absurdem.
Chęć wywołania u współczesnych odrazy i jednostronnego potępienia dla Kościoła Rzymskiego każe także przemilczać prawdę o charakterze ruchów reformacyjnych i ich przywódcach. Raczej nie wspomina się o chorobliwej nienawiści Lutra do Żydów, o jego licznych wezwaniach do pogromów oraz pismach, w których snuł plany całkowietgo wyniszczenia i wypędzenia z Europy wyznawców judaizmu. Nie wspomina się o charakterystycznej i dla niego, i Jana Kalwina obsesji ścigania czarownic. Co więcej, z wyjątkową perfidią przypisuje się "polowania na czarownice" właśnie Inkwizycji, co jest wierutną bzdurą.
To fakt, że przed sądami inkwizycyjnymi stawali ludzie oskarżeni o czary. Kilkakrotnie nawet, zwłaszcza w późniejszym czasie, zapadały w takich sprawach wyroki skazujące. Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała zapędy ludności; w jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął nawet wykładnię, na mocy której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane za herezję - co na długie lata zlikwidowało tam problem czarownic. W istocie właśnie historia renesansowych "polowań na czarownice" może być dowodem, że istnienie Inkwizycji zapobiegło stoczeniu się krajów katolickich w otchłań zbiorowej histerii i masowych morderstw, jak to się stało w tej części Europy, gdzie podobnej wyższej instancji zabrakło. Według szacunków Briana B. Levacka, zawartych w książce "Polowanie na czarownice w Europie", w wieku XVI w całej Europie spalono za czary około 300 tysięcy osób, głównie kobiet. Dwie trzecie z nich zginęło w protestanckich Niemczech, a około 70 tysięcy w oderwanej od Kościoła Anglii.
Jeśli szuka się w historii prawdy, nie amunicji do kampanii propagandowych, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Inkwizycja w większości wypadków działała w atmosferze antykatolickiego terroru, wojny, broniąc tradycyjnego porządku przed ewidentnie zbrodniczymi rewolucjami. Nie od rzeczy jest pamiętać, że wielu inkwizytorów poniosło męczeńską śmierć, niektórzy z rąk heretyckich powstańców, inni z polecenia władców, dla których ci nieprzekupni i niezależni sędziowie byli często przeszkodą.
Jednym z głównych elementów czarnej legendy jest podkreślanie rzekomego okrucieństwa Inkwizycji.
Sugeruje się, jakoby Inkwizycja znała tylko jeden wyrok - śmierć na stosie, i jakoby szafowała nim bez umiaru. Sugeruje się, że całe postępowanie sądowe Inkwizycji oparte było na wyrafinowanych torturach. Twierdzi się wreszcie, że Inkwizytorami byli ludzie o sadystycznych skłonnościach, fanatyczni mordercy i psychopaci, ogarnięci manią zabijania.
Do jakiego stopnia jest to sprzeczne z prawdą, najlepiej świadczą zaczerpnięte z opracowań historycznych liczby. Bernard Gui, jeden z ulubionych szwarccharakterów antyinkwizycyjnej literatury, jako Inkwizytor Tuluzy w latach 1307 - 1323 wydawał średnio jeden wyrok śmierci na sto rozpatrywanych spraw (ściślej biorąc, była to decyzja o przekazaniu oskarżonego sądowi świeckiemu, albowiem Inkwizycja sama wyroków śmierci ferować wówczas nie miała prawa). Działo się to w samym sercu nieformalnego "państwa" Albigensów, jeszcze wówczas aktywnych. Ten fakt dość słabo przystaje do owego fanatyka, ogarniętego manią tropienia i palenia na stosie sług szatana, jakiego znamy z kart "Imienia Róży" Umberto Eco.
Równie zaskakująco w porównaniu z czarną legendą wyglądają zapisane w dokumentach efekty działalności okrzyczanej szczególnie okrutną i bezwzględną Inkwizycji Hiszpańskiej. Ustalenie dokładnych danych dla całej Hiszpanii jest rzeczą sporną, istnieją bowiem źródła dawne, choć o kilkaset lat późniejsze od Torquemady, szacujące liczbę spalonych na stosie przez Inkwizycję - w ciągu całej jej kilkusetletniej działalności - nawet na trzydzieści tysięcy. Jest to największa z kiedykolwiek rzuconych liczb; wymienia ją Juan Antonio Llorente, historyk zdecydowanie niechętny Kościołowi, nie wskazując jednak żadnych konkretnych źródeł tych danych. Nawet jeśli przyjąć tę liczbę bezkrytycznie, jak uczyniła to część dawniejszych historyków, wydaje się ona stosunkowo skromna w porównaniu z osiągnięciami choćby republikańskich władz tejże Hiszpanii, które w czteroleciu 1936-39 zdążyły zgładzić ponad sześćdziesiąt tysięcy obywateli za takie zbrodnie, jak arystokratyczne urodzenie, zbyt duży majątek, zbyt wysokie wykształcenie bądź śluby zakonne.
Zupełnie inny jednak obraz wyłania się, kiedy sięgniemy do fragmentarycznie zachowanych źródeł z epoki. W uważanym za szczególnie "gorący" hiszpańskim okręgu Bajadoz w ciągu 1O6 lat (1493-1599) skazano na stos... 20 osób. Podobne liczby zawierają dokumenty z innych archiwów. Według dzisiejszych szacunków, sporządzanych na podstawie źródeł z epoki, na ok. 50 tys. procesów, jakie odbyły się przed trybunałami inkwizycyjnymi w całym kraju w latach 1560-1700 wydano mniej niż 500 wyroków śmierci - około jeden na sto.
Okres wcześniejszy, od roku 1484 do 1560, budzi więcej rozbieżności. Najbardziej niekorzystne dla Torquemady szacunki historyków mówią o stu tysiącach procesów i około dwóch tysiącach wydanych wyroków śmierci (ich wykonywanie, o czym za chwilę, nie jest jednak wcale pewną sprawą).
Nawet jeśli uznamy te dane za prawdziwe, trzeba pamiętać, iż - znowu - inkwizycja działała tutaj w warunkach podwójnej wojny, bowiem działaniom zbrojnym na granicach towarzyszyły bardzo silne, mające właściwie znamiona wojny domowej, napięcia etniczne. Inkwizycja Hiszpańska, odmiennie niż w innych krajach, została wmontowana w państwowy system sprawiedliwości i na polecenie królowej Izabelli zajmowała się nie tylko wykrywaniem sprzyjających Maurom agentur wśród żydowskich conversos (które, wbrew twierdzeniom niektórych propagandystów, faktycznie istniały), ale także sądzeniem części przestępstw kryminalnych. Przed trybunałami zreorganizowanej przez Torquemadę Inkwizycji stawiani byli złodzieje kościołów, koniokradzi, sodomici czy mordercy, których, co trzeba uwzględnić, spora liczba znajduje się zapewne wśród skazańców.
Bardzo dokładne dane zachowały się natomiast co do hiszpańskiej części "Nowego Świata", gdzie, wedle legendy, inkwizytorzy mieli towarzyszyć okrutnym zdobywcom i z krzyżem w ręku dokonywać na Indianach krwawych masakr oraz palić ich na stosach. W istocie np. w Meksyku pomiędzy rokiem 1574 a 1715 odbyło się... 39 egzekucji.
Właściwych proporcji nabierają te liczby dopiero na tle realiów epoki, w której - wedle osławionego prawa Magdeburskiego - każdy sąd grodzki, złożony z najzupełniej przypadkowych mieszczuchów i zadającego męki "mistrza", mógł wymierzyć 21 rodzajów "kwalifikowanej" (tj. połączonej ze specjalnymi torturami) śmierci za przestępstwa takie, jak kradzież czy cudzołóstwo. W Strasburgu w samym tylko październiku 1582 skazano na stos 134 czarownice - dokładnie dwa razy więcej, niż wynosi zsumowana liczba ofiar pięciu największych auto da f w dziejach Inkwizycji Hiszpańskiej. W księgach miejskich Genewy znajdujemy zapis, iż w 1545 Kalwin kazał tam spalić za czary - bez żadnego sądu - 31 osób.
Do dziś zachowały się zapiski niektórych Inkwizytorów, których antykatolicka propaganda wykreowała na potwory w ludzkich skórach. Z owych zapisków wyzierają jednak sylwetki nie zbrodniarzy, ale sędziów, pragnących przede wszystkim ustalić prawdę.
W swoim podręczniku dla inkwizytorów wspomniany już Bernard Gui uczy, że Inkwizytor powinien "zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy".
Równie nie przystają do otaczającej autora legendy zachowane zapiski znienawidzonego Tomasza Torquemady. Zredagowane przez niego Instrukcje pełne są napomnień, aby sędziowie nie ulegali gniewowi ani łatwym uproszczeniom, aby pamiętali o miłosierdziu i o tym, że ich celem jest zwalczanie grzechu, nie grzeszników.
Na takich wskazówkach raczej nie wychowywali się fanatyczni zbrodniarze. Niechętni religii historycy zazwyczaj wszystkie te wskazania odsuwają na bok, z lekceważącą kwalifikacją "hipokryzja". Po cóż jednak miałby Torquemada udawać w swoich prywatnych, w ogóle nie preznaczonych dla niczyich oczu zapiskach, które pełne są podobnych myśli? Przed kim odgrywałby komedię, żyjąc w ascezie i przeznaczając cały majątek na wsparcie dla ubogich - w tym często dla rodzin osób skazanych przez jego trybunały? Przed swymi współczesnymi na pewno niczego odgrywać nie musiał, a trudno podejrzewać, by przewidział encyklopedystów, oświeceniowy antyklerykalizm i dzisiejszą antykatolicką propagandę.
O ile wyłaniające się ze źródeł postacie inkwizytorów zdumiewają, to przyjrzenie się procedurom pracy trybunałów inkwizycyjnych w zestawieniu z czarną legendą wręcz szokuje.
Wspominaliśmy już tutaj o dominującym w renesansowej Europie prawie magdeburskim, wyjątkowo okrutnym, znającym jeden jedyny dowód - przyznanie się oskarżonego do winy, i jeden jedyny sposób zdobycia tegoż dowodu - tortury. Proces przed zwyczajnym, świeckim sądem czasów renesansu w ogromnej większości przypadków był sprawdzianem odporności podejrzanego na ból. Chronić go mogło tylko wysokie urodzenie lub przynależnośc do grup mających własne sądy (jak np. wojskowi). Zwykły plebejusz, aby zostać uznanym za niewinnego, musiał wytrzymać pięciokrotne "palenia", czyli tortury. Nawiasem mówiąc, stąd pozostałe do dziś w polszczyźnie powiedzenie "pal go sześć" - w ustach prowadzącego przesłuchanie oznaczało to ostatnią, szóstą kolejkę tortur, po której już bez dalszych indagacji wypuszczano podejrzanego na wolność.
W wypadku sądów inkwizycyjnych, żaden z ich sędziów nie miał wątpliwości, że jego celem nie jest skłonienie oskarżonego, by się przyznał, ale ustalanie prawdy. Stąd Inkwizycja przywróciła szereg instytucji nie znanych Europie od czasów antycznych oraz dodała szereg nowych, przejętych później przez sądy świeckie i uważanych dziś za niedłączny warunek wolności obywatelskich.
I tak, oskarżony przed trybunałem inkwizycyjnym nie tylko mógł, ale na stanowcze polecenie Grzegorza IX musiał korzystać z usług obrońcy - zawodowego prawnika. Wyrok wydawał wprawdzie zawodowy sędzia, ale miał w tym obowiązek konsultowania się z liczącą od kilku do dwudziestu osób ławą przysięgłych, którą instrukcje Świętego Officjum nakazywały wybierać spośród najbardziej szanowanych miejscowych obywateli. A wreszcie, innowacja wręcz rewolucyjna - oskarżonemu i jego obrońcy sąd miał obowiązek udostępnić wszystkie zebrane dowody winy, wraz z podaniem nazwisk zeznających przeciwko oskarżonemu świadków. Mówiąc nawiasem, tym ostatnim groziły bardzo surowe - do śmierci włącznie - kary w wypadku udowodnienia fałszywych oskarżeń.
Od połowy wieku XIII inkwizytorom wolno było posyłać skazańca na tortury, instrukcje jednak wyraźnie zabraniały uzwględniania wydobytego na torturach zeznania jako materiału dowodowego, stąd w praktyce nie korzystano z tej możliwości zbyt często. Zupełną nowością w historii była przyjęta właśnie przez Inkwizycję zasada, iż człowiek niepoczytalny nie może być sądzony ani karany. Stąd wymogiem sądu była rozpoczynająca przewód obdukcja lekarska. Dokonujący jej medyk mógł, stwierdziwszy zły stan zdrowia, zabronić stosowania tortur, a stwierdzenie choroby psychicznej podsądnego automatycznie uwalniało go od wszelkiej odpowiedzialności.
Uniknąć kary można było zresztą także na wiele innych sposobów; instrukcje Inkwizycji przewidywały różnorakie formy łagodzenia wyroków i amnestii. Jeszcze w ostatniej chwili przed egzekucją skazany mógł publicznie ukorzyć się i uniknąć stosu.
Tę ostatnią karę stosowano jednak rzadko. Trybunały wymierzały głównie rozmaite kary kanoniczne, nakładały grzywny, nakazywały noszenie znaków hańby, wreszcie udział w "obrzędzie pojednania" - auto da f. Wiele przeinaczeń dotyczących Inkwizycji Hiszpańskiej opiera się na kłamliwym utożsamieniu tego ostatniego obrzędu ze spaleniem na stosie. W istocie w większości wypadków miał on charakter całkowicie bezkrwawy - jego punktem kulminacyjnym było zapalenie... świec, trzymanych przez wyznających swe winy nawróconych heretyków. Gdy przyjęło się łączyć auto da f z quemadero (stosem), liczba spalonych stanowiła z reguły kilka procent ogólnej liczby pokutników; w dużych auto da f, z udziałem ponad stu skazanych, bywało ich kilku, bardzo rzadko kilkunastu. Wystarczyło jednak, dzięki prymitywnej manipulacji słownikowej, utożsamić zapisane w dokumentach liczby uczestników auto da f z liczbą spalonych na stosie, a już liczba rzekomych ofiar "inkwizycyjnego terroru" została w potocznej świadomości pomnożona kilkunastokrotnie.
Przymierzmy wiedzę, którą na temat Inkwizycji dysponujemy, do tła epoki. Do rzezi, jakie w tym czasie urządzali katolikom Henryk VIII lub Cromwell (Robert Steel w szanowanym dziele Social England pisze wręcz: "W Anglii liczba powieszonych za herezję przewyższa trzydzieści do czterdziestu razy analogiczne dane dla działalności Inkwizycji Hiszpańskiej"). Do morderstw dokonywanych przez Luteran i Hugenotów, do praktyki ówczesnego prawa karnego. Nawet szczególnie ponoć "krwawa" Inkwizycja Hiszpańska prezentuje się na ich tle niezwykle skromnie. Tym bardziej, że przecież Inkwizycja w większości wypadków spełniała zadanie, dla którego ją powołano - ocaliła spójność i byt katolickich królestw, zapobiegła wielu rewolucjom, rzeziom, wojnom domowym i masowym zbrodniom. Trzeba o tym koniecznie pamiętać, zanim przystąpi się do wyliczania w jej dziejach rzeczy, których człowiek dwudziestego wieku nie akceptuje.
Tym bardziej trudno o jakiekolwiek porównanie działalności Inkwizycji ze zbrodniami Rewolucji Francuskiej, kiedy to tylko w ciągu dwóch lat (1792 - 94) zamordowano 36.000 ludzi, w tym 12.000 bez żadnego w ogóle wyroku sądowego. Trudno znaleźć jakiekolwiek proporcje pomiędzy działalnością Inkwizycji a krwawą pacyfikacją katolickiej Wandei, czy ze zbrodniami Komuny Paryskiej, nie mówiąc już o stu kilkudziesięciu milionach ofiar dwudziestowiecznego komunizmu.
Mimo to nie słyszy się jakoś, aby komuś, kto odwołuje się do idei praw człowieka i obywatela, do wolności, równości i braterstwa, do sprawiedliwości społecznej albo republikanizmu, kazano wstydzić się i bić w piersi za owe miliony grobów, jakie po sobie te idee pozostawiły. Natomiast kilkuset skazanych przez Inkwizycję Hiszpańską, w cudowny sposób pomnożonych do dziesiątek, a nawet już setek (!) tysięcy, jest bezustannie przywołanych jako argument przeciwko katolicyzmowi i przy każdej okazji opatrywanych żądaniem jakichś specjalnych ekspiacji oraz pokut.
Ten stan rzeczy będzie się utrzymywał tak długo, jak długo pozwolimy naszym współczesnym trwać w historycznej ignorancji na ten temat. Przekazanie im prawdy o Inkwizycji i położenie kresu czarnej legendzie pozostaje wielkim zadaniem dla historyków i publicystów.
Rafał A. Ziemkiewicz
0 0
I jak ktoś tu pisze, że to przecież Stary Testament , a nie Nowy, to ja mam prośbę, żeby zapoznał się lepiej ze swoją najważniejszą księgą - Biblią i przestał kręcić.
Jezus w NT potwierdza obowiązywanie ST: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić" (Mt 5:17).
może tak szerszy cytat a nie tylko wyrwane z kontekstu zdanie
0 0
wskaż też gdzie Chrystus mówi o zabijaniu
0 0
kilka ciekawych cytatów Marcina Lutra, tego niby wielkiego reformatora i największego z wielkich...ZOBACZ!
- Jeśli kobiety męczą się i umierają po licznych porodach, nic w tym złego; niech umierają, byle tylko rodziły, na to są.
- Zabijać chłopów jak wściekłe psy, bo teraz nie chodzi o cierpliwość i miłosierdzie, lecz jest czas miecza i gniewu, i każdy powinien bić, kłuć i zabijać i książę może teraz przelewem krwi lepiej na niebo zasłużyć niż inni modlitwą.
- Zabić chłopa to nie morderstwo; to pomoc w gaszeniu pożaru. Niech nie będzie półśrodków! Zmiażdżyć ich! Podciąć im gardła!
- Żydzi zasługują na to, by wieszać ich na szubienicy siedem razy wyżej od zwykłych złodziei.
- Żydzi to są tak zdesperowanym, złym i jadowitym czymś, że od 1400 lat byli i są wszelką naszą plagą, chorobą i nieszczęściem. Summa: są prawdziwymi diabłami.
- Porządek wymaga dyscypliny i dlatego baby mają milczeć, gdy mówią mężowie.
0 0
A ja myślałem że wzorem niemców i lewactwa macie mode na...trzecią płeć..
0 0
[quote="Gość"][quote="Gość"]Mam wrażenie, że niektórzy komentatorzy są rozczarowni słowami nowej przewodniczącej. A cóż to można było się spodziewać, po osobie, ktora nic sensownego nie potrafi powiedzieć od siebie, a zwykle powtarza uklepane formułki przez innych, tak jak brnęła w czasie ubiegłorocznego wyjazdu Rycha na Maderę, kiedy opowiadała jakie to ważne sprawy partyjne zalatwia Rycho podczas ważnej delegacji w trakcie puczu w Sejmie. Takie partie i tacy politycy mają żywot motyla albo na siłę wylansowanej mody, co widać po dołujacych notowaniach N. i rozpaczliwej próbie odświeżenia wizerunku przywództwa partii. Kierunek jest jeden. A w Legnicy niedługo Stępień i jej przyboczny Baściuk odmaszerują do PO albo do miejskiego wizjonera.[/quote]
Widać jak wypłukana z jakiejkolwiek idei jest ta partia. Na siłę szuka motywu by wyróżnić się. Niby nowoczesna i modna, a jednak z terminem i tematyką konferencji idealnie wstrzeliła się w nowoczesność, modę a nawet historię. Marszałek Józef Piłsudski jednym z pierwszych dekretów wydanym 28 listopada 1918 roku nadał prawa wyborcze polskim kobietom. Co ważne, po raz pierwszy w historii. Zdecydowana większość z ośmiu pierwszych posłanek polskiego sejmu wywodziła się z partii narodowych, tak umiłowanych przez nowoczesnych i modnych. Teraz, kiedy euroentuzjaści używają sobie na polskich faszystach, paniom z nowoczesnej można pogratulować wiedzy, taktu i schizofrenii. Przypuszczam, że senator Czudowska była zachwycona. Ładny prezent na przypadające 5 grudnia urodziny Marszałka Józefa Piłsudskiego.[/quote]
Tak właśnie działa zarządzanie przez modę. Liczą się żakiety i pustosłowie.
0 0
Wszystkie twarze Kasi : https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/ ... e=5ACBE488
0 0
Ziemkiewicz jak zwykle opowiada brednie o Inkwizycji, a ktoś na forum bezmyslnie jego wynurzenia kopiuje.
Z tego tekstu wynika, że zbrodnicza kościelna Inkwizycja była niewinna, a jeżeli już trochę ludzi zamordowała, to wynik uwarunkowań tamtych epok.
O większą bezczelnośc w wybielaniu zbrodni ludobójstwa trwającego przez wiele stuleci trudno się pokusić.
Cała chrześcijańska Europa "dzięki" Kosciołowi (początek dał papież Grzegorz IX) była ogarnieta od XIII wieku obłędem walki z herezją i ruchami antykościelnymi.
Warto prześledzić, jakie to "chrześcijańskie wartości" były wtedy promowane, a o których dzisiaj ciągle mówią funkcjonariusze Kościoła watykanskiego.
Najpierw torturowano niewinnych ludzi.Oskarżeni byli przez wiele lat więzieni nie znając powodu aresztowania. Od oskarżenia nie było odwołania, fałszowanie dowodów, kłamliwe zeznania oraz anonimowe donosy są stosowane jako dowody w sprawie.
Kobiety oskarżone o czary były przetrzymywane w specjalnie do tego przygotowanym więzieniu. Przede wszystkim były dokładnie golone na całym ciele, gdyż wierzono, że czarownice czerpią swą moc z włosów. Ponadto cele były odizolowane od ziemi (tzw. beczka czarownic), gdyż uważano, że czerpią moc z ziemi. Oprócz kobiet oskarżonych o czary ofiarami Inkwizycji byli również Żydzi oskarżeni o profanację hostii oraz o mord rytualny na katolickich dzieciach.
Jeżeli oskarżony „przyznał się" był przed spaleniem duszony, jeśli nie — palony żywcem.
Wykonanie wyroków spalenia na stosie było „aktem wiary". Na tę okazję specjalnie trzymano skazanych, aby w dniu wykonania wyroku było ich jak najwięcej.
Sama egzekucja była urządzona bardzo uroczyście z kościelną oprawą. Odbywała się najczęściej w dni świąteczne i była przerażającą demonstracją potęgi Kościoła.
Ci z ludu, którzy nosili drwa na stos otrzymywali odpust zupełny. Ofiara przyodziana była często w czapkę błazeńską, czasami szczypanoich najpierw rozżarzonymi obcęgami lub ucinano prawą rękę. W przypływie resztek uczuć chrześcijańskich, w drodze wielkiej łaski, duszono czasami skazanego i pastwiono się na martwym ciele, oszczędzając nieszczęśnikowi mąk przedśmiertnych. W czasie, gdy kacerz umierał pobożny lud śpiewał pieśń Chwalimy Cię, wielki Boże, którą intonował kapłan. Celem spalenia było uniemożliwienie zmartwychwstania ofiary w dniu Sądu Ostatecznego.
Inkwizycja pontyfikalna „była najsroższą i najnielitościwszą.
" Kazała palić tysiącami Albigensów, Waldensów, franciszkanów, husytów, czarownice, szła poniżająco w służbę władz politycznych dla zadowolenia ich chciwości i mściwości, jak kiedy kazała spalić niewinnych templariuszów, niewinną Joannę d'Arc; niosła wszędzie zrozpaczenie i postrach aż dotąd, dopóki królowie, zbrzydziwszy sobie jej samowolne górne poczynania, potrochu zabronili jej dostępu do swych państw.
Powstaje pytanie, jak podobne okropności mogły być znoszone przez część Europy w ciągu stuleci?
To się tłumaczy pojęciem, które Kościół zakorzenił był głęboko w sercu ludów: herezja, zbrodnia przeciw Bogu, była najcięższą ze zbrodni i wystawiała miasto, prowincję, naród na gniew niebios, na morową zarazę, na głód, na powodzie, jeśli nie była niezwłocznie i bezlitośnie powściągniętą. Heretyk winien być traktowanym, jak zadżumiony, lub raczej, jak odzież zadżumionego, którą się rzuca w ogień bez skrupułu.
Z drugiej strony, widowisko tych uroczystych egekucyj, tych krwawych jatek, na które zbiegano się, jak na święto, zatwardzało serca, budziło instynkty atawistyczne srogości i czyniło pospólstwo obojętnem na widok cierpień bliźniego. Prawdę mówiąc, nie trwanie właśnie instytucji inkwizytorskiej zadziwia, ale fakt, że stało się mozliwem położyć jej kres." (źródło: Europa XVI wieku -Richard Mackenny)
I pomyśleć, że urząd Inkwizycji został przez Kościół zniesiony dopiero w 1908 roku, kiedy przemianowano go na Święte Oficjum", a następnie na Kongregację ds. Doktryny Wiary.
Na szczęście, zmieniły się też metody działania.
Ale za ludobójstwo naszych przodków Kościół powinien odpowiedzieć.
0 0
Cieszę się, że mówi się o prawach kobiet, szkoda tylko, że posłanka partii Nowoczesna Pani Elżbieta Stępień głosowała w Sejmie przeciwko projektowi liberalizującemu ustawę antyaborcyjną, Pani Poseł, prawo kobiet do własnego decydowania o własnej ciąży jest prawem nowoczesnych kobiet i chciałabym by walczono o wszystkie prawa a nie o ich część. Tak przy okazji zapytam, czy będąc członkiem partii Nowoczesna popiera Pani rozdział państwa od kościoła? Jest to przypomnę część programu Pani partii.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz