Clint Eastwood w thrillerze Władza absolutna (Absolute Power, 1997) stawia pytanie, które wciąż pozostaje aktualne: czy władza absolutna rzeczywiście demoralizuje absolutnie? Choć na pierwszy rzut oka to sprawnie zrealizowany kryminał o doświadczonym włamywaczu i politycznym spisku, film w istocie porusza znacznie głębsze kwestie: naturę władzy, manipulację prawdą i granice moralności.
Luther Whitney (Clint Eastwood), doświadczony złodziej planujący swój ostatni skok, włamuje się do rezydencji wpływowego przemysłowca Waltera Sullivana. Przez lustro weneckie staje się przypadkowym świadkiem dramatycznej sceny w sypialni – dochodzi do szamotaniny między prezydentem USA, Alanem Richmondem (Gene Hackman), a ukochaną Sullivana, Christy (Melora Hardin). Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, do akcji wkraczają agenci Secret Service, którzy zabijają kobietę, a następnie tuszują zdarzenie jako wypadek, by chronić prezydenta i instytucję, którą reprezentuje.
Whitney staje się nie tylko świadkiem morderstwa, ale i celem państwowej machiny, która nie cofnie się przed niczym, by ukryć prawdę i obarczyć go winą za tę zbrodnię. Z dnia na dzień przestępca staje się jedyną osobą, której naprawdę zależy na ujawnieniu prawdy – i jedyną, której nikt nie wierzy. Film Eastwooda bezlitośnie obnaża mechanizmy systemu: prawda nie ma znaczenia, jeśli nie służy interesom władzy. A ta potrafi kształtować rzeczywistość wedle własnego uznania.
Władza absolutna to opowieść o tym, jak system potrafi zniszczyć jednostkę, która odważy się mu przeciwstawić. Whitney nie jest bohaterem w tradycyjnym sensie – to złodziej, człowiek z przeszłością. A jednak to on wykazuje się większą odwagą i moralnością niż sam prezydent, który reprezentuje najwyższy urząd w państwie. Eastwood pyta: kto naprawdę zasługuje na zaufanie – ten, kto łamie prawo, ale zachowuje człowieczeństwo, czy ten, kto prawo stanowi, lecz sam go nie przestrzega i za nic ma wartości etyczne.
Niepokojąca jest także konkluzja filmu: mimo że Whitney ujawnia prawdę, nie dochodzi do publicznego triumfu sprawiedliwości. Prezydent zostaje zmuszony do ustąpienia, ale odbywa się to po cichu – bez konsekwencji, bez rozliczenia, bez oczyszczenia. System pozbywa się zagrożenia, nie zmieniając się przy tym ani na jotę. Porządek zostaje zachowany – nie w imię prawdy, lecz w imię stabilności i przetrwania struktur władzy.
[WIDEO]16951[/WIDEO]
Władza absolutna to nie tylko kryminalno-polityczny thriller – to gorzka refleksja nad światem, w którym prawda jest wartością względną, zależną od tego, kto ją wypowiada. Film pozostawia widza z niewygodnym pytaniem: czy jednostka, nawet mając rację, ma jakiekolwiek szanse w starciu z bezwzględnym systemem?
Eastwood nie daje prostych odpowiedzi, ale jego przesłanie jest jednoznaczne: tam, gdzie władza staje się absolutna, zaczyna działać ponad prawem i porzuca wartości moralne. Przestrzeganie prawa dotyczy jedynie „maluczkich” – tych, którzy zawsze pozostają na z góry przegranej pozycji.
Jęczmień płonny szkodzi psom na Piekarach
zapchlone kundle!
xxxxx
10:09, 2025-08-02
Jęczmień płonny szkodzi psom na Piekarach
Bardzo dobrze zapodany temat. Pani Kasiu wreszcie ktoś podnosi do rangi problemu ten teren, gdzie są chodniki i gdzie jeździ się wózkami z dziećmi i rowerami, a nawet osoby niepełnosprawne na wózka tamtendy jeżdżą i napotykają bardzo duże nierówności. Piękny teren, piękna trasa spacerowa, ale o jej dostosowaniu, w tym koszeniu i utrzymaniu nikt nie myśli.
Kontynuować temat
10:05, 2025-08-02
Jęczmień płonny szkodzi psom na Piekarach
Wstyd, że takimi głupotami się zajmuje. Czekam, aż może pani radna zacznie sama coś robić, a nie pokazywać co ktoś ma zrobić. Może w urzędzie zatrudnią dodatkową osobę do odpisywania na jej interpretacje. Zawsze może sobie podejść i się zapytać urzędników jest radną. Więcej głosować na nią nie zamierzam.
Ręce opadaj
09:57, 2025-08-02
Jęczmień płonny szkodzi psom na Piekarach
kundle i ich właścicieli.
*****
09:46, 2025-08-02
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz