Warszawska premiera w reżyserii Jacka Głomba, z udziałem legnickiego ansamblu teatralnego, to „po bożemu” opowiedziana, widowiskowa historia dworskich intryg z krwawym finałem.
To spektakl ze świetną, pełną uwodzicielskiego seksapilu i temperamentu, Leną Frankiewicz w roli tytułowej. Kilkuminutowe oklaski po sobotniej (25 września) premierze tego melothrillera, które biła 300.osobowa publiczność Dużej Sceny warszawskiego Teatru Studio, były zasłużone.
Zakochany w dramacie elżbietańskim (głównie w Szekspirze) Jacek Głomb od lat czynił przymiarki do wystawienia tej rzadko grywanej tragedii. Udało się wraz z tegorocznym objęciem artystycznej dyrekcji tej warszawskiej sceny przez twórcę wrocławskiego teatru Pieśń Kozła Grzegorza Brala. Od samego początku legnicki reżyser nie ukrywał, że jego zamiarem jest zademonstrowanie warszawskiej publiczności wypracowanego w Legnicy zespołowego stylu gry, a także potencjału współpracujących z nim artystów: aktorów, muzyków i scenografki. Jak się wydaje cel został osiągnięty.
- Z zaciekawieniem i pokorą czekam na recenzje, ale nie one są najważniejsze. Oddajemy ten spektakl pod ocenę publiczności i mam przeczucie, że będzie chciała to przedstawienie oglądać. Mam wrażenie, że poród był udany – powiedział na popremierowym spotkaniu z publicznością reżyser, nawiązując do scenicznych zdarzeń, jakie były udziałem tytułowej bohaterki. - Dla mnie najważniejsze było artystyczne spotkanie z fantastycznymi ludźmi, jakich w tym teatrze poznałem. Czasami zapominałem nawet, że pracuję w Warszawie. I proszę to przyjąć jako komplement… – dodał Jacek Głomb z uśmiechem i nutą zamierzonej złośliwości.
Cóż jednak ma powiedzieć współczesnemu widzowi kostiumowy dramat Johna Webstera napisany 400 lat temu ukazujący upadek zasad i moralny rozkład włoskiej arystokracji i kleru oraz otaczających ich dworów? Po odrzuceniu stylizowanych szat i rekwizytów polski widz bez trudu zorientuje się, że dworskość z towarzyszącymi jej zakłamaniem, intryganctwem, bezwzględnym i pozbawionym zasad moralnych brutalnym dążeniem do niemal feudalnej władzy nad ludźmi, nie jest przebrzmiałą śpiewką przeszłości.
Seksafera w Samoobronie, nadużycia i łapówkarstwo w kręgach władzy, paraliżujący obywatelskie państwo sojusz ołtarza i tronu, moherowe zakłamanie i nietolerancja wobec wszelkiej odmienności oraz dworskie obyczaje wśród polskich polityków wszelkiej maści, codziennie dają świadectwo, że zarówno metody (zapewne mniej krwawe niż w Amalfi, lecz równie bezwzględne), jak i cel, jakim jest władza i kasa, pozostały niezmienne. Tak jak i przyklejony do ust uśmiech dla ludu skrywający ostre kły i bezpardonowe, zakulisowe wojny partyjnych bulterierów, buldogów i brytanów.
Tragedia pełnej temperamentu pięknej księżnej Amalfi (Lena Frankiewicz, jeszcze przed rokiem aktorka wrocławskiego Teatru Współczesnego), która jako młoda wdowa pragnie miłości i wbrew zakazowi braci - księcia Kalabrii Ferdynanda (Paweł Wolak) i otoczonego świtą kochanek Kardynała (Stanisław Brudny) - potajemnie poślubia „per verba de praesenti” (zgodny z ówczesnym prawem kanonicznym, ważny związek małżeński wymagający świadków i jedynie formalnego potwierdzenia w kościele) zarządcę swojego dworu, człowieka niskiego stanu, Antonia Bolognę (Janusz Stolarski) i równie potajemnie rodzi mu trójkę dzieci, to krwawy dramat demaskujący moralny upadek arystokracji i kleru. Niemal wszyscy bohaterowie dramatu, w tym świadomie narażająca życie męża i dzieci księżna, to wyzbyci zasad skrajni egocentrycy i hedoniści, dla których miłość to tylko zaspokajanie pożądania.
To właśnie bracia księżnej zrobią wszystko, by najpierw odkryć jej tajemnicę namawiając do zdrady i szpiegostwa koniuszego księżnej, byłego galernika i płatnego zabójcę, Daniela de Bosolę (Bogdan Grzeszczak), a następnie – po nieudanej próbie namówienia siostry do samobójstwa - posuną się do zbrodni, by chronić panowanie nad feudalnym majątkiem zagrożonym przez deklasujące arystokratów małżeństwo i potomstwo. Małżeństwo i macierzyństwo w przymusowej tajemnicy pogłębia dramat młodej kobiety, która z tej właśnie przyczyny traktowana jest jak rozpustna nierządnica. Księżna zdaje sobie także sprawę, że życie jej samej, jej nieakceptowanego męża i dzieci jest zagrożone. Podejmuje – częściowo tylko udaną – próbę ocalenia męża i potomstwa poprzez skłonienie ich do ucieczki z dworu.
Ręce Kardynała są jednak dostatecznie długie, by przy pomocy brata Ferdynanda (świetne studium hipokryzji i obłędu zagrane przez Pawła Wolaka) i potajemnie służącego mu Bosoli najpierw torturować księżną (przejmująca scena, kapitalnie zagrana przez Lenę Frankiewicz), a następnie zainspirować jej zabójstwo. Ofiarą zbrodni pada także pokojowa księżnej Cariola (Paula Kinaszewska), zbędny świadek sekretu legalizującego potajemne zamążpójście.
Szaleńcza spirala zbrodni rusza na całego. Doszczętnie zdemoralizowany świat idzie w zagładę, co znakomicie podkreśla grana na żywo mocna muzyka Kormoranów ukrytych przed widzem za czerwieniejącym horyzontem sceny (można było jeszcze głośniej, do bólu…). Po kolei giną niemal wszystkie główne postaci dramatu, w tym mąż księżnej, dwójka jej dzieci, a także obaj bracia - sprawcy zabójstwa księżnej. Jeden z ręki Bosoli spóźnionego w swoich wyrzutach sumienia.
Dzięki Delio (dysponujący fantastycznym głosem Aleksander Bednarz; pamiętacie „Psy” Pasikowskiego? „Nazywam się major Bień i jestem majorem”) przyjacielowi Antonia i dworzaninowi Ferdynanda, jedynemu, który przyjaźń postawi ponad dworskie zależności i intrygi, ocaleje tylko pierworodny. W finale pojawi się na usłanej trupami scenie…
Dymy, ogień, efektowne sceny zbiorowe rozgrywające się także na widowni, ponad dwudziestu aktorów w efektownych kostiumach, ruchome elementy scenografii przyspieszające akcję, dwójka dzieci, sprytnie wykorzystana scena obrotowa i jeszcze efektowniej zapadnie, muzyka grana na żywo… wszystko razem złożyło się na atrakcyjne widowisko. Co ciekawe, pięcioaktówka Johna Webstera, skondensowana przez reżysera do 100-minutowego, granego bez przerwy przedstawienia, wiernie zachowała wszystkie kluczowe elementy tej elżbietańskiej tragedii.
Ciekawostką jest, że polska prapremiera „Księżnej d’Amalfi” w reż. George Colina miała miejsce właśnie w warszawskim Teatrze Studio (1973).
Grzegorz Żurawiński
Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
John Webster
KSIĘŻNA D'AMALFI
(The Tragedy of Duchesse of Malfi)
w przekładzie Macieja Słomczyńskiego
premiera 25 września 2010, Duża Scena
reżyseria i opracowanie tekstu: Jacek Głomb
scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda
muzyka: Kormorany (Artur „Gaja” Krawczyk, Piotr „Bluesman” Jankowski, Jacek „Tuńczyk” Fedorowicz, Krzysztof „Konik” Konieczny)
ruch sceniczny: Katarzyna Chmielewska
Grają: Lena Frankiewicz, Paula Kinaszewska, Paweł Wolak, Bogdan Grzeszczak, Janusz Stolarski, Stanisław Brudny, Aleksander Bednarz, Mateusz Lewandowski, Krzysztof Strużycki, Jacek Król, Jakub Kotyński, Robert Zawadzki.
Jako damy dworu i dworzanie: Wojan Trocki, Katarzyna Maternowska, Sławomir Zapała, Alina Czyżewska, Magdalena Kozińska, Izabela Kała, Agnieszka Wilkosz, Dominik Bąk oraz w rolach dzieci Karol i Leon Strzeleccy.
Stanie przed sądem za próbę uwiedzenia 13- latka
Niedawno czytałem, że ksiądz pedofil z Poznania Mateusz Napierała - znany z organizacji z Caritas akcji dla dzieci "Tornister pełen uśmiechu" - został prawomocnie skazany w styczniu 2025 za molestowanie 13-latka na półtora roku więzienia. Niestety, facet zwiał prawdopodobnie za granicę, a policja jeszcze nie wydała za nim listu gończego (chyba ze strachu przed klerem). Ciekawe, jak będzie z tym legnickim amatorem małych dzieci?
?
09:26, 2025-07-17
Niepokoją się o przyszłość linii do Złotoryi
Legnica mówi NIE
ale powie TAK
09:18, 2025-07-17
Rusza program „zDolnośląskie Dzieciaki”
"zDolnośląskie..."? Ten dziwoląg językowy jest chyba odpowiedni do poziomu polskiej piłki nożnej i źle świadczy o jego twórcy. PS Nie rozumiem, dlaczego w szkołach będzie promowana dyscyplina, która najczęściej - zwłaszcza w ostatnim okresie - nie przynosi Polsce chwały tylko wstyd? Dopóki polski najpopularniejszy sport nie przestanie być zakładnikiem kiboli-nazioli, dopóty będzie w nim bagno. A do tego czasu warto w szkołach stawiać na lekkoatletykę - dyscyplinę o największych osiągnięciach na arenach międzynarodowych.
x
09:13, 2025-07-17
Bon turystyczny dla Polaków. 500 złotych
Pula 2 mln po 500 zł to bon będzie tylko dla wybranych 4 tys osób na cały kraj od momentu uruchomienia bonu w ciągu pół godziny będzie po bonie tylko wspomnienie zachęta po ch...
Podróżnik
23:08, 2025-07-16
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz