Zamknij
Ważne

„Księżna d’Amalfi”. Krwawa historia

żuraw (lca.pl) 23:03, 27.09.2010
Skomentuj

Warszawska premiera w reżyserii Jacka Głomba, z udziałem legnickiego ansamblu teatralnego, to „po bożemu” opowiedziana, widowiskowa historia dworskich intryg z krwawym finałem.

To spektakl ze świetną, pełną uwodzicielskiego seksapilu i temperamentu, Leną Frankiewicz w roli tytułowej. Kilkuminutowe oklaski po sobotniej (25 września) premierze tego melothrillera, które biła 300.osobowa publiczność Dużej Sceny warszawskiego Teatru Studio, były zasłużone.

Zakochany w dramacie elżbietańskim (głównie w Szekspirze) Jacek Głomb od lat czynił przymiarki do wystawienia tej rzadko grywanej tragedii. Udało się wraz z tegorocznym objęciem artystycznej dyrekcji tej warszawskiej sceny przez twórcę wrocławskiego teatru Pieśń Kozła Grzegorza Brala. Od samego początku legnicki reżyser nie ukrywał, że jego zamiarem jest zademonstrowanie warszawskiej publiczności wypracowanego w Legnicy zespołowego stylu gry, a także potencjału współpracujących z nim artystów: aktorów, muzyków i scenografki. Jak się wydaje cel został osiągnięty.

- Z zaciekawieniem i pokorą czekam na recenzje, ale nie one są najważniejsze. Oddajemy ten spektakl pod ocenę publiczności i mam przeczucie, że będzie chciała to przedstawienie oglądać. Mam wrażenie, że poród był udany – powiedział na popremierowym spotkaniu z publicznością reżyser, nawiązując do scenicznych zdarzeń, jakie były udziałem tytułowej bohaterki. - Dla mnie najważniejsze było artystyczne spotkanie z fantastycznymi ludźmi, jakich w tym teatrze poznałem. Czasami zapominałem nawet, że pracuję w Warszawie. I proszę to przyjąć jako komplement… – dodał Jacek Głomb z uśmiechem i nutą zamierzonej złośliwości.

Cóż jednak ma powiedzieć współczesnemu widzowi kostiumowy dramat Johna Webstera napisany 400 lat temu ukazujący upadek zasad i moralny rozkład włoskiej arystokracji i kleru oraz otaczających ich dworów? Po odrzuceniu stylizowanych szat i rekwizytów polski widz bez trudu zorientuje się, że dworskość z towarzyszącymi jej zakłamaniem, intryganctwem, bezwzględnym i pozbawionym zasad moralnych brutalnym dążeniem do niemal feudalnej władzy nad ludźmi, nie jest przebrzmiałą śpiewką przeszłości.

Seksafera w Samoobronie, nadużycia i łapówkarstwo w kręgach władzy, paraliżujący obywatelskie państwo sojusz ołtarza i tronu, moherowe zakłamanie i nietolerancja wobec wszelkiej odmienności oraz dworskie obyczaje wśród polskich polityków wszelkiej maści, codziennie dają świadectwo, że zarówno metody (zapewne mniej krwawe niż w Amalfi, lecz równie bezwzględne), jak i cel, jakim jest władza i kasa, pozostały niezmienne. Tak jak i przyklejony do ust uśmiech dla ludu skrywający ostre kły i bezpardonowe, zakulisowe wojny partyjnych bulterierów, buldogów i brytanów.

Tragedia pełnej temperamentu pięknej księżnej Amalfi (Lena Frankiewicz, jeszcze przed rokiem aktorka wrocławskiego Teatru Współczesnego), która jako młoda wdowa pragnie miłości i wbrew zakazowi braci - księcia Kalabrii Ferdynanda (Paweł Wolak) i otoczonego świtą kochanek Kardynała (Stanisław Brudny) - potajemnie poślubia „per verba de praesenti” (zgodny z ówczesnym prawem kanonicznym, ważny związek małżeński wymagający świadków i jedynie formalnego potwierdzenia w kościele) zarządcę swojego dworu, człowieka niskiego stanu, Antonia Bolognę (Janusz Stolarski) i równie potajemnie rodzi mu trójkę dzieci, to krwawy dramat demaskujący moralny upadek arystokracji i kleru. Niemal wszyscy bohaterowie dramatu, w tym świadomie narażająca życie męża i dzieci księżna, to wyzbyci zasad skrajni egocentrycy i hedoniści, dla których miłość to tylko zaspokajanie pożądania.

To właśnie bracia księżnej zrobią wszystko, by najpierw odkryć jej tajemnicę namawiając do zdrady i szpiegostwa koniuszego księżnej, byłego galernika i płatnego zabójcę, Daniela de Bosolę (Bogdan Grzeszczak), a następnie – po nieudanej próbie namówienia siostry do samobójstwa - posuną się do zbrodni, by chronić panowanie nad feudalnym majątkiem zagrożonym przez deklasujące arystokratów małżeństwo i potomstwo. Małżeństwo i macierzyństwo w przymusowej tajemnicy pogłębia dramat młodej kobiety, która z tej właśnie przyczyny traktowana jest jak rozpustna nierządnica. Księżna zdaje sobie także sprawę, że życie jej samej, jej nieakceptowanego męża i dzieci jest zagrożone. Podejmuje – częściowo tylko udaną – próbę ocalenia męża i potomstwa poprzez skłonienie ich do ucieczki z dworu.

Ręce Kardynała są jednak dostatecznie długie, by przy pomocy brata Ferdynanda (świetne studium hipokryzji i obłędu zagrane przez Pawła Wolaka) i potajemnie służącego mu Bosoli najpierw torturować księżną (przejmująca scena, kapitalnie zagrana przez Lenę Frankiewicz), a następnie zainspirować jej zabójstwo. Ofiarą zbrodni pada także pokojowa księżnej Cariola (Paula Kinaszewska), zbędny świadek sekretu legalizującego potajemne zamążpójście.

Szaleńcza spirala zbrodni rusza na całego. Doszczętnie zdemoralizowany świat idzie w zagładę, co znakomicie podkreśla grana na żywo mocna muzyka Kormoranów ukrytych przed widzem za czerwieniejącym horyzontem sceny (można było jeszcze głośniej, do bólu…). Po kolei giną niemal wszystkie główne postaci dramatu, w tym mąż księżnej, dwójka jej dzieci, a także obaj bracia - sprawcy zabójstwa księżnej. Jeden z ręki Bosoli spóźnionego w swoich wyrzutach sumienia.

Dzięki Delio (dysponujący fantastycznym głosem Aleksander Bednarz; pamiętacie „Psy” Pasikowskiego? „Nazywam się major Bień i jestem majorem”) przyjacielowi Antonia i dworzaninowi Ferdynanda, jedynemu, który przyjaźń postawi ponad dworskie zależności i intrygi, ocaleje tylko pierworodny. W finale pojawi się na usłanej trupami scenie…

Dymy, ogień,  efektowne sceny zbiorowe rozgrywające się także na widowni, ponad dwudziestu aktorów w efektownych kostiumach, ruchome elementy scenografii przyspieszające akcję, dwójka dzieci, sprytnie wykorzystana scena obrotowa i jeszcze efektowniej zapadnie, muzyka grana na żywo… wszystko razem złożyło się na atrakcyjne widowisko. Co ciekawe, pięcioaktówka Johna Webstera, skondensowana przez reżysera do 100-minutowego, granego bez przerwy przedstawienia, wiernie zachowała wszystkie kluczowe elementy tej elżbietańskiej tragedii.

Ciekawostką jest, że polska prapremiera „Księżnej d’Amalfi” w reż. George Colina miała miejsce właśnie w warszawskim Teatrze Studio (1973).

Grzegorz Żurawiński

 

Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
John Webster
KSIĘŻNA D'AMALFI
(The Tragedy of Duchesse of Malfi)
w przekładzie Macieja Słomczyńskiego
premiera 25 września 2010, Duża Scena

reżyseria i opracowanie tekstu: Jacek Głomb
scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda
muzyka: Kormorany (Artur „Gaja” Krawczyk, Piotr „Bluesman” Jankowski, Jacek „Tuńczyk” Fedorowicz, Krzysztof „Konik” Konieczny)
ruch sceniczny: Katarzyna Chmielewska

Grają: Lena Frankiewicz, Paula Kinaszewska, Paweł Wolak, Bogdan Grzeszczak, Janusz Stolarski, Stanisław Brudny, Aleksander Bednarz, Mateusz Lewandowski, Krzysztof Strużycki, Jacek Król, Jakub Kotyński, Robert Zawadzki.
Jako damy dworu i dworzanie: Wojan Trocki, Katarzyna Maternowska, Sławomir Zapała,  Alina Czyżewska, Magdalena Kozińska, Izabela Kała, Agnieszka Wilkosz, Dominik Bąk oraz w rolach dzieci Karol i Leon Strzeleccy.

(żuraw (lca.pl))

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

Stanie przed sądem za próbę uwiedzenia 13- latka

Niedawno czytałem, że ksiądz pedofil z Poznania Mateusz Napierała - znany z organizacji z Caritas akcji dla dzieci "Tornister pełen uśmiechu" - został prawomocnie skazany w styczniu 2025 za molestowanie 13-latka na półtora roku więzienia. Niestety, facet zwiał prawdopodobnie za granicę, a policja jeszcze nie wydała za nim listu gończego (chyba ze strachu przed klerem). Ciekawe, jak będzie z tym legnickim amatorem małych dzieci?

?

09:26, 2025-07-17

Niepokoją się o przyszłość linii do Złotoryi

Legnica mówi NIE

ale powie TAK

09:18, 2025-07-17

Rusza program „zDolnośląskie Dzieciaki”

"zDolnośląskie..."? Ten dziwoląg językowy jest chyba odpowiedni do poziomu polskiej piłki nożnej i źle świadczy o jego twórcy. PS Nie rozumiem, dlaczego w szkołach będzie promowana dyscyplina, która najczęściej - zwłaszcza w ostatnim okresie - nie przynosi Polsce chwały tylko wstyd? Dopóki polski najpopularniejszy sport nie przestanie być zakładnikiem kiboli-nazioli, dopóty będzie w nim bagno. A do tego czasu warto w szkołach stawiać na lekkoatletykę - dyscyplinę o największych osiągnięciach na arenach międzynarodowych.

x

09:13, 2025-07-17

Bon turystyczny dla Polaków. 500 złotych

Pula 2 mln po 500 zł to bon będzie tylko dla wybranych 4 tys osób na cały kraj od momentu uruchomienia bonu w ciągu pół godziny będzie po bonie tylko wspomnienie zachęta po ch...

Podróżnik

23:08, 2025-07-16

0%