Mrok, przyciemnione światła i sala pełna ludzi chorych na bluesa. Czy może być lepsza atmosfera do spotkania z tą muzyką? Nie. Atmosfera najlepsza jaką można sobie wymarzyć. Ze sceny płynął blues...
Session rozpoczęło Nocne Boogie. Zespół to już właściwie legenda legnickiego bluesa. Legenda, której za każdym razem słucha się z zainteresowaniem. Na scenie stanęła z muzykami Ania Łukaszów, która udowodniła, że i kobieta potrafi śpiewać bluesa. Na scenę wywołany został też Grzegorz „Bambo” Furtak, który pokazał, że bluesa czuje doskonale.
[FOTORELACJA]3955[/FOTORELACJA]
W klimaty fankowo, bluesowo, soulowe zabrał nas Decoy. I znów kolejny świetny wokalista Marcin Błądziński udowodnił, że muzyka jest lekarstwem dla ciała i duszy. Tak dobrym lekarstwem, że nawet złamana ręka Jafy nie bolała kiedy chwycił gitarę i wydobywał z niej niesamowite dźwięki.
Midnight Blues zaserwował prawdziwie muzyczne trzęsienie ziemi. Oprócz swoich kawałków zespół zaserwował utwory z repertuaru Tadeusza Nalepy i Alberta Collinsa. Należy im się za to wielki szacun. Posłuchać „na żywo” utworów tych dwóch wielkich nieżyjących już muzyków, to było coś niesamowitego…
Na koniec The Mohers Band pokazał, że blues i rock zajmują w ich sercach dużo miejsca. „Mohersi” udowodnili, że doskonale się bawią muzyką, zresztą bawili nie tylko siebie, bawili także nas.
Blues królował w Spiżarni do późnych godzin nocnych. Koncert przerodził się we wspólne muzykowanie. Ale cóż w tym dziwnego kiedy spotykają się ludzie chorzy na bluesa… Bluesowe Zaduszki w Spiżarni były również okazją do wspomnień. Muzycy nie zapomnieli o swoich przyjaciołach, muzykach, których z nami już nie ma.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz