W wypełnionej po brzegi czytelni LBP Maria Czubaszek i Artur Andrus rozmawiali o życiu i dwóch książkach autorstwa Andrusa. Zanim spotkali się z czytelnikami, zgodzili się opowiedzieć nam o swojej współpracy.
- Ufam Arturowi do tego stopnia, że nie przeczytałam tej książki. Znam go i wiem, że zrobił to dobrze – powiedziała Maria Czubaszek. – Nie lubię opowiadać o przeszłości ale bardzo lubię Artura Andrusa. Kiedy padła propozycja z wydawnictwa, żeby coś takiego powstało, zawahałam się, ale gdy dowiedziałam się, że to Artur będzie ze mną rozmawiał zgodziłam się. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe we wszystko wchodzę z nim w ciemno. W związku z tym, jak przypuszczałam współpracowało nam się znakomicie, chociaż troszkę mnie bolało, że wyciągał ze mnie różne rzeczy, ale przy nim nawet mniej boli. – dodała bohaterka książki.
Krystyna Kofta powiedziała o niej, że jest człowiekiem instytucją, od wielu lat rozśmieszająca na terenie naszego kraju bardziej niż gaz rozweselający. Sama bohaterka mówi o sobie, że jest człowiekiem od głupot.
- Ja w ogóle nie gotuję. Siebie i Karolaka (Wojciech Karolak, mąż Marii Czubaszek, przyp. red.) karmię parówkami, jedynie pies ich u nas nie je. Kiedy Artur zaczął przychodzić, a bardzo go cenię, co oczywiście nie znaczy, że męża nie cenię, ale mąż, który jest ze mną trzydzieści parę lat przyzwyczaił się do parówek, natomiast Artur, młody człowiek, powinien się zdrowo odżywiać i pomyślałam, że parówki nie są najzdrowsze. Zamawiałam dania hinduskie z restauracji znajdującej się na naszej ulicy. Dlatego nasze rozmowy miały ich zapach.
A oto jak autor wspomina rozmowy z Marią Czubaszek, która z pewnością jest kobietą wyjątkową, a informacje trzeba było z niej wyciągać.
- Owszem, musiałem z niej wyciągać informacje. To nie jest kokieteria, że Marysia nie lubi wspomnień. Ona rzeczywiście tego nie lubi i zaczynała się irytować już po pierwszym spotkaniu, że znowu ją chcę zapytać o coś z dzieciństwa na przykład. Zaczynała kombinować, unikać tematu. Tych dań hinduskich, o których wspomniała, było coraz więcej za każdym razem, bo ona myślała, że jak więcej tego przyniesie i jeszcze będzie deser, to może tak się rozsmakujemy w tym wszystkim, że nie będziemy pracować. Ale to jej się nie udawało. Później sobie wymyśliłem sobie taką metodę, że wykorzystywałem każdą okazję, np. jechaliśmy samochodem to ja włączałem dyktafon i przepytywałem ją. Tam już nie miała wyjścia bo wiedziała, że jak nie będzie ze mną rozmawiała to się nie zatrzymam na papierosa.
Maria Czubaszek, która jest namiętną palaczką nie miała wyjścia i musiała opowiadać Arturowi Andrusowi o swoim życiu. Tak powstała opowieść o niej i jej burzliwym życiu towarzyskim i rodzinnym.
Kolejną pozycją, o której traktowała rozmowa dwóch wybitnych osobowości polskiej sceny kabaretowej, był „Blog osławiony między niewiastami”. Jak powiedział autor, to nie jest kobieca książka.
- Mam nadzieję, że nie jest kobieca. Ja sobie najpierw wymyśliłem ten tytuł, a później go zrozumiałem, ale już mi się nie chciało go zmieniać. Blog się pisał przez sześć lat i to jest wyciąg z tego, co się na nim pojawiało, chociaż nie tylko, bo ja pisałem teksty dla policjantów, dla lekarzy i takie teksty też się tam znalazły. To literatura blogowa, tak to się nazywa. Co jakiś czas ktoś pisze bloga, a później okazuje się, że coś z tego można wyciągnąć i wykorzystać do książki.[FOTORELACJA]4814[/FOTORELACJA]
Spotykając Marię Czubaszek i Artura Andrusa nie sposób nie zapytać o program kabaretowy „Spadkobiercy”, w którym wspólnie występują.
- Świetnie nam się współpracuje w „Spadkobiercach”, to jest dobra zabawa – mówił Artur Andrus.
- Po raz pierwszy w życiu jestem matką – dodała Maria Czubaszek. – I muszę powiedzieć, że ja rzeczywiście nigdy nie chciałam być matką i udało się. Natomiast, kiedy poznaliśmy z Karolakiem Artura, to kiedyś mi się wyrwało podczas oglądania „Spadkobierców”, nie myślałam wówczas, że ja tam będę grała, powiedziałam, o, Artura byśmy mogli adoptować. Tak się później złożyło, że zostałam zaproszona do programu. Okropnie się denerwowałam, bo tam się do końca nie wie z kim się będzie grało, chociaż ja nie gram tylko odtwarzam, bo nie jestem aktorką. Więc jak się dowiedziałam, że będziemy rodzicami Artura, to spełniło się to, co mogłabym zaakceptować. Każdy mężczyzna to duże dziecko, ale żadnego innego dużego dziecka bym nie adoptowała, natomiast Artura z wielką frajdą – mówiła „mama” Maria Czubaszek.
- To idealna mama, bo czeka kiedy ja wyciągnę kopyta, a ona odziedziczy spadek – dodał „syn” Artur.
- Starszym ludziom pieniądze są bardziej potrzebne, niż młodym – weszła mu w słowo „mama”. – Zaczynają chorować a służba zdrowia jest taka jaka jest, w związku z tym warto mieć pieniądze i ja myślę, że on już nachapał się tych pieniędzy. Ja teraz czekam kiedy będę mogła całą fortunę puścić z dymem, oczywiście nie tylko na papierosy. Mam jeszcze jedną namiętność, to poker.
Rozmowa z bohaterami sobotniego spotkania, niczym wywiad rzeka, trwałaby dłużej, niestety, czytelnicy niecierpliwili się i trzeba było ją zakończyć.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lca.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz