- Marzę o tym, żeby znów normalnie chodzić – powiedziała Hania Budnik, bohaterka sobotniego pikniku rodzinnego na Tarninowie. Imprezę charytatywną pełną atrakcji dla dzieci i dorosłych, zorganizowali „koledzy z podwórka i przyjaciele”.

Już po raz szósty boisko i plac zabaw przy ulicy Oświęcimskiej były miejscem dobrej, sąsiedzkiej zabawy połączonej ze zbiórką charytatywną. Tym razem podczas imprezy zbierane były środki na rehabilitację Hani Budnik, która jest w trakcie rehabilitacji po przebytej operacji usunięcia guza mózgu.

- To czwarty piknik rodzinny, który organizujemy, jednocześnie kontynuacja pomysłu sprzed lat sześciu, bo niestety była pandemia. Ten pierwszy zorganizowaliśmy na totalnym spontanie dla Sary, córki naszej koleżanki. Po prostu trzeba było zrobić coś, żeby zebrać dla niej pieniądze. Akcja okazała się dużym sukcesem i poszliśmy za ciosem i były kolejne. Pomysł pikników narodził się na podwórku, ale dołącza do nas coraz więcej osób. Dziś Hania potrzebuje pieniędzy na rehabilitację i bawimy się dla niej – mówi Adam Juniszewski, jeden z organizatorów pikniku rodzinnego.

„Koledzy z podwórka” zarażają pozytywną energią i są tak pełni determinacji, że nikogo nie musieli namawiać do współpracy. Na miejscu jak zwykle pojawił się Krzysztof „Łysy” Piotrowski z kibicowską bracią, serwując za symboliczne kwoty zdrowe i mniej zdrowe jedzenie. Pojawił się liczący 5 dni ciągnik siodłowy i BMW do driftu, wzbudzając zachwyt dużych i małych mężczyzn. Były pokazy straży pożarnej i Tomasz Kaptur, nauczyciel chińskich sztuk walki Kung Fu Wushu. Były dmuchańce, gry i zabawy z nagrodami, malowanie buziek i wiele innych atrakcji. Były też puszki, do których wpadały nie tylko brzęczące monety. Hania Budnik, która przebyła poważną operację i potrzebuje rehabilitacji, nie może liczyć na pomoc z Narodowego Funduszu Zdrowia. Roczne środki przeznaczone na jej rehabilitację są tak małe, że wystarczają na miesiąc rehabilitacji.

- Hania dzielnie walczy. Czasem się zastanawiam, skąd takie dziecko może mieć w sobie tyle siły. Nie znam dorosłego człowieka, który by podołał takiemu wyzwaniu. Jak widać po niej, nie sprawdziły się wszystkie te negatywne rokowania, których się nasłuchała w szpitalu. Mówili, nie lubię tego stwierdzenia, że będzie „warzywem”, a ona zaczyna robić pierwsze kroki. Rehabilitacja jest bardzo bolesna, ale ona walczy i nawet jak krzyczy do rehabilitantów, że nie, to na koniec mówi im do zobaczenia jutro. W tej chwili potrzebuje tylko ćwiczeń, na nie potrzebne są pieniądze i to, żeby guz nie odrastał. Dziś żyjemy od rezonansu do rezonansu, a październiku kolejne badanie – opowiada Paweł Budnik, tata Hani, a dziewczynka ma jedno marzenie, chce znów chodzić.

Każdy, kto chce wspomóc rehabilitację , może wziąć udział w licytacji, która odbywa się na Facebooku. [FOTORELACJA]18450[/FOTORELACJA]