To był finał, na który wielu czekało z utęsknieniem. Mechanicy Shanty, starzy bywalcy kunickiej sceny, znów stanęli za mikrofonami, a Henryk Czekała „Szkot” jak zawsze prowadził ten szantowy rejs z charyzmą i sercem. Od lat jasne jest, że między nimi a publicznością jest coś więcej niż tylko scena i widownia, to wieloletnia przyjaźń, wspólny rytm, żeglarska opowieść pisana latami.
Są kochani i kochają to miejsce z wzajemnością. Ich pieśni przypominają cumowniczą linę łączącą ludzi, przyciągającą wspomnienia, trzymającą emocje na właściwym kursie. W sobotę w Kunicach nie było nikogo, kto nie śpiewał razem z nimi. To nie tylko koncert, to spotkanie starych znajomych, dla których każda zwrotka ma smak wiatru i słonej wody.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz