Niektóre filmy nie tylko odbijają nasz świat, ale celowo go rozbijają. „Podziemny krąg” (Fight Club), który miał swoją premierę 15 października 1999 roku, to właśnie taki obraz — niepokojący, brutalny i boleśnie trafny. David Fincher stworzył film, który nie głaszcze po głowie, lecz uderza prosto w ego, tożsamość i systemowe kłamstwa.
Główny bohater – anonimowy, wyprany z emocji korpoludzik – żyje w rytmie pracy, zakupów i bezsenności. Jego życie to instrukcja obsługi wygody, a jednak coś w nim pęka. Spotkanie z Tylerem Durdenem – uosobieniem wolności, anarchii i siły – staje się początkiem podróży, której nie da się cofnąć.
Z pozoru to film o przemocy, o mężczyznach, którzy w piwnicy rozładowują frustracje. Ale pod tą warstwą jest coś znacznie głębszego. To opowieść o pustce, o potrzebie sensu, o tym, co się dzieje, gdy człowiek przestaje wierzyć w obietnice świata, w którym żyje. Edward Norton i Brad Pitt grają dwie strony tej samej osoby – rozsądku i instynktu, kontroli i chaosu. Helena Bonham Carter dodaje tej dynamice wymiaru emocjonalnego, choć również pokręconego.
Styl Finchera jest konsekwentny: obraz jest brudny, rytmiczny, duszny – i w tym właśnie tkwi jego siła. Ten świat nie ma być ładny. Ma być prawdziwy.
W finale bohater uświadamia sobie, że Tyler to jego własne, wyparte „ja” – projekcja tego, kim chciałby być, ale nie potrafił. Strzał w siebie nie jest próbą śmierci, lecz brutalnym zerwaniem z iluzją. Zabija Tylera – czyli część siebie – by odzyskać to, co mu zostało: świadomość, odpowiedzialność, kontrolę. Problem w tym, że plan Tylera – Projekt Mayhem – żyje już własnym życiem. Bohater może wygrać z własnym cieniem, ale nie zatrzyma świata, który ten cień zdążył zainfekować.
Widok eksplodujących wieżowców nie daje ulgi. To raczej koniec niewinności. A jednak ostatnia scena, gdzie bohater i Marla trzymają się za ręce, ma w sobie paradoksalny spokój. Tak jakby – dopiero po upadku wszystkiego – mogło narodzić się coś prawdziwego. Nawet jeśli to tylko chwila przed kolejnym wybuchem.
[WIDEO]16932[/WIDEO]
„Podziemny krąg” to film, który nie pozostawia człowieka w spokoju. Jest jak lustro, które nie odbija, ale prowokuje. Kiedy patrzysz w nie za długo — ono zaczyna patrzeć na ciebie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz