Czarnków to malutka wieś w gminie Legnickie Pole. Sześć tamtejszych rodzin postanowiło walczyć o swoje domy. A dokładnie o to, by dach nie zawalił im się na głowy.
W domu rodziny Marciów na razie runął taras
się i mają spokój. To teraz jeżdżą przez Czarnków - mówi Ryszard Koruch.
Problemy mieszkańców tej podlegnickiej wioski zaczęły się w kwietniu. Wtedy po kilku latach przerwy ruszyła pobliska kopalnia bazaltu “Lubień”. Przez Czarnków zaczęły się przetaczać ciężarówki wiozące bazalt do Jawora.
- I zaczęło się nasze piekło. Droga przez wieś jest ułożona z kostki. Jak przejedzie takie kilkadziesiąt ton, to we wsi wszystko lata. A w ciągu dnia to i ze dwadzieścia, trzydzieści kursów się zdarza - żali się Mariola Szymula.
Pokazuje nam swój dom. Na ścianach frontowych wyraźnie zarysowane pęknięcia. Podobne problemy ma Ryszard Koruch i pozostali mieszkańcy.
- Zanim nie było tych ciężarówek, nie było i pęknięć. Teraz wszystkie chałupy się walą - zapewniają mieszkańcy, którzy wpadli w panikę, jak tydzień temu rodzinie Marciów zawalił się taras. - Kwestia czasu, jak znów coś runie. Boimy się o życie - dodaje Ryszard Koruch.
Czesław i Wanda Marć mają zakaz wejścia do własnego domu. Zadecydował tak wczoraj zastępca powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, Jarosław Słonina.
Rodzina do barakowozu
- Budynek został zabezpieczony. Teraz czekamy na opinię o jego stanie technicznym. Rodzina w nim mieszkająca zostanie wykwaterowana do lokalu zastępczego - mówi Jarosław Słonina.
Tym lokalem ma być barakowóz lub przyczepa kempingowa. Marian Krzeczkowski, wójt Legnickiego Pola mówi, że stanie na głowie, by pomóc Marciom.
- Wydzwaniam po firmach budowlanych, by użyczyli barakowóz. Mam lokal w Mikołajowicach, ale ta rodzina nie ma co zrobić ze zwierzętami - tłumaczy wójt.
- Pomożemy im w remoncie, o ile będą mogli tam dalej mieszkać. Zależy od ekspertyzy - dodaje Krzeczkowski.
Wanda Marć nie wyobraża sobie życia w baraku. Mieszkają wraz z mężem z dwójką dzieci. A na weekendy dodatkowo przyjeżdża syn z wojska.
- Jak mamy żyć bez wody, łazienki i toalety? A zwierzęta też pić muszą. Do domu nam wejść nie można, rzeczy zabrać - żali się Wanda Marć.
Szymon Szymula, sołtys Czarnkowa, mówi, że ostrzegał wójta i starostę, który jest właścicielem drogi, że może dojść do tragedii.
- Od maja walczymy o to, by ciężarówki nie jeździły przez wieś. Pisaliśmy do gminy i starostwa. Ale nic nie możemy wskórać. Kopalnia dostała zezwolenie na użytkowanie drogi i powołuje się na ten papier - mówi sołtys Szymula.
Nie wierzą w obwodnicę
Inni mieszkańcy Czarnkowa są bardziej radykalni niż sołtys. - Wyczerpaliśmy urzędową drogę załatwiania sprawy. Teraz zablokujemy wieś! - denerwuje się Ryszard Koruch.
Wójt Marian Krzeczkowski uspokaja, że dogadał się już z kopalnią. Z tym, że mieszkańcy Czarnkowa nie wierzą w zapewnienia wójta ani dobre zamiary zarządu “Lubienia”.
- Kopalnia obiecała, że na własny koszt wybuduje kilkusetmetrową obwodnicę, która ma rozwiązać problem - mówi wójt.
Takie deklaracje zarządu kopalni “Lubień” potwierdza Jacek Patyk, pełnomocnik zarządu kopalni bazaltu “Lubień”.
- Porozumienie z gminą mamy już prawie gotowe. Jak się uda szybko załatwić formalności, za dwa, trzy miesiące nasze ciężarówki będą wieś omijać - zapewnia Patyk.
Rodziny z Czarnkowa zastanawiają się jednak, czy ich stare zniszczone domy wytrzymają kolejne miesiące wstrząsów. I czy z własnej kieszeni będą musieli płacić za remonty? Bo kopalnia płacić nie będzie. - Gdybyśmy zapłacili jednej rodzinie, to później mielibyśmy lawinę wniosków o finansowanie napraw - przyznaje Jacek Patyk.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz