Czy to możliwe by w samym środku Unii Europejskiej, w kraju wolnym i bogatym, gdzie większość obywateli swą sytuację ekonomiczną ocenia jako dobrą czy wręcz bardzo dobrą, kwitnął terror na taką skalę, że co
składającą się z trzech baskijskich prowincji Hiszpanii: Vizcaii, Guipuzcoi i Alavy oraz regionu Navarry, to jeszcze obejmują trzy francuskie prowincje, znajdujące się po drugiej stronie Pirenejów ( Lapurdi, Nafarroe i Zuberoe). Oto cel terrorystów z ETA. Ludzie spod tego znaku w ciągu czterdziestu lat zlikwidowali około 900 osób... I na tym nie zamierzają poprzestać...
Ale skąd się wziął ten baskijski nacjonalizm? Kim są ci Baskowie i dlaczego tak pragną (a przynajmniej część z nich) odłączenia się od Hiszpanii? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Prawdopodobnie jest to lud kaukaski, który w mrokach dziejów osiadł na pograniczu Hiszpanii i Francji. Język baskijski (euskara) to wyjątek w tej części kontynentu, ponieważ nie jest językiem indoeuropejskim. Nie sposób też stwierdzić jego przynależność genetyczną.. Ale jak by nie było, jedno jest pewne, że wśród Basków zawsze było, jest i (najpewniej) będzie bardzo silne poczucie odrębności językowokulturowej. Nacjonaliści baskijscy powtarzają często - za swym mentorem Sabino Arana y Gorim - że są rzekomo najstarszym narodem Europy, który oparł się kolejno Rzymianom, Arabom i Karolingom. Jednak nigdy nie udało im się osiągnąć niepodległości, bo na drodze zawsze stali im królowie kastylijscy albo ludzie pokroju gen. Franco.
Wspomnianemu wyżej Baskowi przypisuje się także założenie w 1895 r. Partii Nacjonalistów Baskijskich (PNV), najważniejszej i największej organizacji tego typu w regionie, która od czasu ustanowienia autonomii - po śmierci gen. Franco (1975r.) - rządzi Krajem Basków.
Zresztą nie jest to pierwsza autonomia w historii Baskonii. Wcześniejsza, uzyskana w 1936, szybko została zlikwidowana przez dyktaturę gen. Franco. Ale nie dość, że odebrano Baskom wszelkie prawa, to jeszcze nastąpiły prześladowania (szczególnie kleru baskijskiego) oraz dyskryminacja kulturalna i gospodarcza. W takich warunkach młodzi i rozgoryczeni Baskowie założyli w 1959 r. organizację pod nazwą ETA (Euskadi Ta Askatasuna; Baskonia i Wolność). Cel był oczywisty - walka o uzyskanie niepodległości. Rzecz jasna w okresie dyktatury, ETA nie miała możliwości wysuwania żądań w sposób demokratyczny. Sięgnęła więc po terror i... tak już zostało. Zaczynali od wykolejania pociągów z frankistowskimi żołnierzami. Następnie zastrzelili siedmioma kulami szefa tajnej policji w San Sebastian. W 1973 roku ETA dokonała najbardziej widowiskowego czynu w historii organizacji, gdy wysadziła w powietrze samochód admirała i premiera- Luisa Carrero Blanco. Pojazd z jego ciałem przeleciał nad pięciopiętrowym budynkiem. Z kolei najkrwawszy zamach zorganizowano w 1987 roku w Barcelonie, gdzie zginęło 21 osób. Co ważne, wybuch w stolicy Katalonii miał miejsce w 9 lat po uchwaleniu nowej konstytucji Hiszpanii, która dawała Baskonii autonomię nieporównywalną z żadną inną. Obecnie Baskowie mają własny rząd i parlament, do dyspozycji 97% podatków, własną policję (Ertzantza), dwa autonomiczne kanały telewizyjne i radiowe, euskara jest językiem oficjalnym a szkolnictwo dwujęzyczne na wszystkich poziomach nauczania. Brakuje tylko własnej armii i systemu sprawiedliwości. Jednak pewnie i to byłoby mało dla ETA. Więc dalej mordują i żądają mitycznej ojczyzny, nic ich przy tym nie obchodzi, że nawet sami Baskowie nie chcą już takiego państwa. Bo przecież niczego im praktycznie nie brakuje. Mają wszelkie prawa, żyje im się bardzo dobrze a Kraj Basków obok Katalonii jest najlepiej rozwiniętym gospodarczo regionem Hiszpanii, z najniższym (8%) bezrobociem w państwie.
Nie przeszkadza to separatystom z ETA. Wręcz przeciwnie. Obecnie nakładają na ludzi ze świata biznesu (choć padło też i na piłkarza Bixente Lizarazu) tzw. podatek rewolucyjny (impuesto revolucionari). Nie zapłacenie haraczu oznacza śmierć. Od 1970 roku zginęło 80 osób, które odmówiły zapłaty. Rozprzestrzenia się też tzw. kale barroka - kampanię przemocy na ulicach przeprowadzaną przez Jarri - młodzieżówki ETA. Paradoksem jest, że w czasach dyktatury gen. Franco, gdy ETA mordowała około stu osób rocznie, mniej ludzi obawiało się o swój los niż obecnie. Teraz boją się wszyscy: lokalni politycy, sędziowie, dziennikarze, biznesmeni, wykładowcy...
A wyjścia z tej sytuacji niestety nie widać. Bo jeśli nawet rząd premiera Aznara (na co się nie zanosi) zgodziłby się na niepodległość Baskonii, to możliwe jest to tylko przez zmianę konstytucji. A wątpliwe by naród Hiszpanii - jeśli nawet nie chce tego większość Basków - zgodził się na taki krok. Zresztą po co? By ustalić własne granice w UE, gdzie już przecież nie ma granic? By ustanowić własną walutę, kiedy już ruszyło wspólne EURO? By mieć bezpośrednie kontakty z Brukselą, które Baskonia jako region już dawno ma? A może w ogóle wystąpić z UE i wyrzec się funduszy strukturalnych i układów gospodarczych, dzięki którym w Kraju Basków zapanował taki dobrobyt? Trudno wskazać dokąd zmierza ETA. A może nie potrafi nic innego robić, a terror jest po prostu jedynym sposobem na życie kilku tysięcy osób, dla których przyszłość ich kraju i głos większości obywateli ma drugorzędne znaczenie?
Krzysztof Chaczko
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz