Zamknij
Ważne

Miedziankę ma w sercu

11:17, 24.01.2009
Skomentuj

Czy można jednocześnie pracować w kopalni, studiować prawo, budować dom, i grać w ekstraklasie piłki ręcznej? Można! Najlepszym tego przykładem jest rozgrywający Reflex Miedzi Legnica Radosław Fabiszewski.

Bez dwóch zdań. Radosław Fabiszewski to wzór dla młodych ludzi, którzy stoją na progu sportowej kariery. To niewiarygodne, ale jeden z najlepszych rozgrywających polskiej ekstraklasy, grę w niej łączy z pracą w kopalni! W poprzednim sezonie, gdy Miedź sensacyjnie ograła mistrzów kraju Zagłębie Lubin, Fabiszewski zaraz po meczu popędził na nocną zmianę pracować 750 metrów pod ziemią!

Popularny „Fabio” to żywa legenda Miedzianki. Broni jej barw od 13 lat z roczną przerwą na grę w lubińskim Zagłębiu!

- Jestem lubinianinem, ale w sercu mam Miedź – deklaruje.

Litewski koszmar

Radosław Fabiszewski jest wychowankiem Zagłębia Lubin. W piłkę ręczna zaczął grać w piątek klasie podstawówki. Rok później trafił do Zagłębia.
- Graliśmy międzyszkolny mecz. Trenerzy Zagłębia, którzy obserwowali te spotkania zapowiedzieli, że jak wygramy to kilku z nas wezmą do klubu i dostaniemy trampki i dresy. Wygraliśmy ten mecz – opowiada o początku swojej kariery rozgrywający Miedzi.

W Zagłębiu przeszedł przez wszystkie kategorie młodzieżowe. Na jego talencie szybko poznali się trenerzy kadry wojewódzkiej i reprezentacji Polski, do których był regularnie powoływany. Z orzełkiem na piersi przestał grać przez … szkołę!

- Szykowałem się na eliminacje Mistrzostw Europy w Kownie. Niestety termin turnieju pokrywał się z moim egzaminem zawodowym w szkole. Dyrekcja nie zgodziła się na to, bym zdawał go w innym czasie. Nie pojechałem na Litwę i wyleciałem z kadry. Zostałem nawet zawieszony przez związek i klub na pół roku. To był koszmar – wspomina.

Marsz na ligowe szczyty

Do Miedzi Radosław Fabiszewski trafił przed sezonem 1996/1997.

- Byłem bardzo młody a w Zagłębiu była wtedy bardzo mocna „paka”. Trener Jerzy Szafraniec powiedział mi uczciwie, że mogę zostać w jego drużynie, ale będę 12 zawodnikiem. Wolałem pójść do Miedzi, bo tam miałem szansę na regularną grę – opowiada.

Gdy „Fabio” trafił do Miedzi, ta akurat zaczynała od zera. Po latach świetności legnicki szczypiorniak wylądował na „dnie”, czyli w 3. lidze. Wraz z kolegami Fabiszewski rozpoczął mozolny marsz w górę ligowej hierarchii. Szybko stał się czołową postacią legnickiej siódemki. Jego bramki walnie przyczyniły się najpierw do awansu do 2. ligi, potem do pierwszej, by w końcu w 2004 roku przebić się na parkiety ekstraklasy. W pierwszym sezonie występów w krajowej elicie Miedź zajęła 8. miejsce. Rok później Fabiszewski wraz z kolegami musiał  przełknąć gorzką pigułkę. Miedź spadła do pierwszej ligi. Jego gra została jednak doceniona przez … Zagłębie.

- Skorzystałem z propozycji z Lubina. Przyznam jednak, że wcale bym nie odchodził z Miedzi. Zmieniłem barwy, ponieważ działacze Miedzi nie zadeklarowali walki o awans. Mówili o odmłodzeniu drużyny i awansie za dwa lata. To mnie nie urządzało, bo chciałem grać o pełną pulę – wyznaje Fabiszewski.

W Zagłębiu pograł tylko jeden sezon. Zdobył z nim mistrzostwo Polski, po czym … wrócił do Miedzi.

- Miedzianka wbrew zapowiedziom działaczy wróciła jednak do krajowej elity, a Zagłębie ściągnęło na moją pozycję Krzysztofa Górniaka. Rozstałem się z trenerem Szafrańcem w zgodzie i wróciłem do Miedzi – opowiada.

Górnik na rozegraniu

W Legnicy nastał wtedy czas charyzmatycznego trenera Edwarda Strząbały. Zawodnicy na tego szkoleniowca lubili na boku ponarzekać, bo szkoleniowiec ten znany jest z tego, że „katuje” swoich podopiecznych morderczymi treningami.

- Ja ciężkiej pracy nigdy się nie bałem. Wysiłek u Strząbały był kolosalny, ale przełożył się on na dobre ósme miejsce i spokojne utrzymanie się w lidze – mówi „Fabio”, który w sezonie 2007/2008 był oczywiście jednym z filarów zespołu. Dziś w Miedzi nie ma Strząbały, ale jest w niej oczywiście Fabiszewski. I nadal jest jej mocnym punktem. Trudno zresztą wyobrazić sobie legnicki zespół bez niego w składzie.

- Z takimi zawodnikami jak Radek to do piekła można iść pod pachę. Takich twardych i poukładanych ludzi w polskim szczypiorniaku jest za mało – powiedział kiedyś trener Edward Strząbała, dziś szkoleniowiec Travelandu Olsztyn.

I trudno z Franciszkiem Smudą polskiej piłki ręcznej się nie zgodzić. Radosław Fabiszewski to faktycznie prawdziwy twardziel! Trenowanie i występy w ekstraklasie nie przeszkadzają mu w pracy w lubińskiej kopalni.

- Od siedmiu lat pracuję w ZG Lubin. Budowałem pod ziemią drewniane tamy, byłem dyspozytorem urządzeń podsadzki hydraulicznej. Był taki okres, że łączyłem pracę w kopalni, karierę sportową, studia na wydziale prawa i administracji Uniwersytetu Wrocławskiego i budowę domu. Dom wybudowałem, studia skończyłem, więc teraz mam trochę więcej luzu. Została mi tylko praca w kopalni i na parkiecie – śmieje się zawodnik Miedzi.

Ale nie do końca. Od czterech lat zawodnik Miedzi jest ratownikiem górniczym.

- Bycie ratownikiem to nie tylko prestiż. To również świetna lekcja życia w grupie i współodpowiedzialności za istnienie innych ludzi – tłumaczy rozgrywający, który w grudniu brał udział w głośnej akcji w szybie w kopalni Sieroszowice-Polkowice. Wraz z kolegami wyciągał z niego martwego górnika.

Myśli o przyszłości

Dlaczego rozgrywający nie koncentruje się na piłce ręcznej, wybierając rolę gościa we własnym domu?
- Zawsze starałem się patrzeć na życie perspektywicznie. A prawda jest taka, że piłka ręczna w naszym kraju nie ma takiej pozycji finansowej jak choćby siatkówka, czy koszykówka. Po prostu trudno jest się dorobić poważnych pieniędzy. Ja mam zawód, wykształcenie a praca w KGHM zapewnia stabilizację życiową i socjalne bezpieczeństwo dla mojej rodziny. Dziś mam 33 lata. Pogram jeszcze może kilka lat i co dalej? Pracując nie muszę się martwić o życie po skończeniu kariery sportowej. A do wstawania o 4.40 rano, ośmiu godzin w pracy, po których pędzę na wyczerpujący trening – już dawno się przyzwyczaiłem. Jestem twardym człowiekiem. Mam to chyba po ojcu. On 30 lat pracował w kopalni i co prawda nie uprawiał nigdy sportu, ale bardzo mocno potrafi nadal dmuchać w saksofon – tłumaczy z uśmiechem na ustach „Fabio”.


BRUNÓW OPANOWANY PRZEZ BRACI

Radosław Fabiszewski wraz z żoną Sylwią oraz 4-letnim Radziem juniorem i półrocznym Kubusiem  mieszka w podlubińskim Brunowie, gdzie wybudował dom. Niebawem rodzina Fabiszewskich będzie miała nowych sąsiadów – Fabiszewskich! Budowę domu kończy już brat – Tomasz. Legniccy kibice doskonale wiedzą, że młodszy brat Radosława również jest graczem Miedzi. Do legnickiego klubu trafił w 2002 roku. Podobnie jak Radosław opuścił ten zespół by występować w Zagłębiu a potem Chrobrym. Do Miedzi wrócił przed obecnym sezonem. 


 
(J(lca.pl))

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%