Rozmawiamy z łucznikiem Strzelca Legnica Jackiem Prociem, który na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie zajął 12. miejsce – najlepsze w historii polskiego łucznictwa.

LCA.PL: 12. miejsce w turnieju indywidualnym, 5. w drużynie, rekord olimpijski - 116 punktów na 120 możliwych. Założę się, że musisz zadowolony ze swojego drugiego w karierze olimpijskiego startu.
- To najlepszy wynik w historii męskiego łucznictwa, więc muszę być zadowolony ze swojej postawy. Pobiłem rekord, którego nikt nie mógł poprawić przez 12 lat. Co prawda godzinę później został on znów pobity, ale w annałach historii zapisałem się jako ten, który pobił ten 12 - letni rekord.
LCA.PL: Przed olimpiadą podkreślałeś, że liczysz na medal w drużynie. Tymczasem okazało się, że byłeś blisko podium w turnieju indywidualnym. Jesteś zadowolony z 12. miejsca, czy bardziej odczuwasz niedosyt po porażce w 1/8 finału z Ukraińcem Wiktorem Rubanem?
- W drużynie faktycznie liczyliśmy na lepszy występ. To jest jednak sport. W ćwierćfinale wpadliśmy na Koreańczyków. Nie odpuściliśmy, ale rywale byli lepsi. Medali jest tylko 300, a olimpijczyków 10 tysięcy. Start indywidualny miałem bardzo dobry. Pocieszeniem jest to, że przegrałem z zawodnikiem, który został mistrzem olimpijskim. Jestem naprawdę zadowolony z swojej postawy.
LCA.PL: Często powtarzałeś, że na pierwszą olimpiadę jedzie się po naukę, a na drugą po dobry wynik. Sprawdziło się.
- Tak sprawdziło się. Jadąc do Pekinu byłem mądrzejszy o cztery lata, miałem większe doświadczenie a do tego więcej trenowałem i i to dało efekty.
LC A.PL: Za cztery lata Igrzyska w Londynie. Który tam będzie Jacek Proć?
- Jeśli będzie taki sam progres jak w okresie między Atenami a Pekinem, to życzyłbym sobie medalu.
LCA.PL: Przeszedłeś do historii polskiego łucznictwa jako rekordzista olimpijski. Jak się z tym czujesz?
- Przyjechałem do domu niedawno i cały ten zgiełk spowodowany tym co się stało w Pekinie dopiero do mnie dochodzi.
LCA.PL: Większość polskich sportowców narzeka na jedzenie w wiosce olimpijskiej. Ty też masz kiepskie zdanie na temat olimpijskiego menu?
- Przy dużym stresie i emocjach zawodnikowi w pewnych momentach daje się to we znaki. Mniej się je i mniej smakuje. Ja gdy byłem w dobrym nastroju to nie narzekałem. Po konkursie łuczniczym jeszcze przez dwa dni byłem w Pekinie. Przyznam, że pod koniec miałem już ochotę wracać do domu i zjeść coś typowo polskiego.
LCA.PL: Przestawiłeś się już na polski czas? Ponoć w nocy snujesz się po domu?
- O godzinie 18 strasznie chce mi się już spać. Budzę się 4-5 rano. Mam nadzieję, że za kilka dni wszystko wróci do normy.
LCA.PL: Teraz czas na zasłużony odpoczynek.
- Nie za bardzo. Wynegocjowałem w klubie jednak kilka dni urlopu. Pojadę w góry pospacerować z plecakiem. W środę wracam już do Legnicy i rozpoczynam treningi. Pod koniec przyszłego tygodnia wystąpię na Mistrzostwach Polski w Zgierzu. Nie mam wyjścia – muszę je wygrać (śmiech).
LCA.PL: By dobrze przygotować się do olimpiady wziąłeś półroczny bezpłatny urlop z Zanam – Legmetu, gdzie konstruujesz maszyny. Kiedy wracasz do pracy?
- 1 września. Przyznam, że brakuje mi już pracy i kolegów z firmy. Wracam przed komputer i teraz będę się trochę wykazywał intelektualnie.
LCA.PL: Będą goździki i okolicznościowy uścisk dłoni prezesa?
- Aż tak to chyba nie będzie. Wiem jednak, że koledzy z pracy czekają już na mnie. A co będzie, to dokładnie nie wiem (śmiech).[FOTORELACJA]812[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz