Przed meczem z Cracovią ciężko było o optymizm. Znakomita forma piłkarzy trenera Probierza nie wystarczyła jednak na świetnie dysponowaną tego dnia Miedziankę. Motorem napędowym legniczan byli piłkarze z ugrofińskiego kręgu kulturowego: Henrik Ojamaa, Artur Pikk i Petteri Forsell. Miedź wygrała z Cracovią 2:1.

Wyniki ostatnich 20 kolejek Ekstraklasy mówiły jasno. Najwięcej punktów w tym czasie zdobyła Cracovia, a najmniej Miedź Legnica. Po raz wtóry jednak okazało się, że liga polska nie zawsze zachowuje się przewidywalnie i każdy mecz to całkiem nowa historia. Tak zmotywowanej i żądnej zwycięstwa Miedzi w tym sezonie chyba jeszcze nie widzieliśmy. To znakomity prognostyk nie tylko przed walką o ligowy byt, ale również przed równie ważną batalią o wyjazd do Warszawy na finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym.

Początek spotkania z drużyną z grodu Kraka przypominał do złudzenia pojedynek Miedzi we Wrocławiu. Nieco cofnięta ekipa trenera Nowaka chciała zneutralizować najgroźniejszą broń Cracovii czyli prostopadłe piłki za obrońców. Taki plan zadziałał w stu procentach i goście stwarzali zagrożenie wyłącznie po stałych fragmentach, a najgroźniejszą sytuację sprokurował swoim elektrycznym zachowaniem Kornel Osyra, który nieco na oślep wybił piłkę, a ta nieznacznie minęła słupek bramki Miedzi.

W ofensywie niezwykle aktywny był Camara, który podobnie jak ze Śląskiem nie grał na wahadle, tylko nieco wyżej jako ofensywny skrzydłowy. To właśnie po jego świetnej akcji i dośrodkowaniu padła pierwsza bramka. Piłkę na głowę dostał Ojamaa, który wypatrzył w szesnastce lepiej ustawionego rodaka - Artura Pikka, a ten atomowym strzałem prawą, słabszą nogą nie dał szans Peskoviciowi. Słowacki bramkarz pięć minut później znów musiał sięgnąć do siatki. Piłkę w środku pola po świetnym pressingu Estończyków, Ojamy i Pikka przejął ten drugi. Popędził on w stronę bramki i wyłożył futbolówkę do strzału Camarze, który huknął silnie i precyzyjnie podwyższając wynik spotkania na 2:0. 

Druga część gry rozpoczęła się od kolejnej dobrej szansy Camary. Po prostej stracie Gola w środku pola wpadł on z piłką w pole karne i uderzył w długi róg bramki Peskovicia, który jednak świetnie zachował się w tej sytuacji i zbił piłkę do boku. W 63 minucie dobrą indywidualną akcją popisał się Wdowiak, jednak jego strzał z najwyższym trudem wybronił jeszcze Kanibołocki. Po chwili było już jednak 2:1. Wrzutkę Siplaka z lewej strony pięknym wolejem na bramkę zamienił Piszczek. 10 minut później w niemal bliźniaczej sytuacji po dośrodkowaniu Siplaka uderzał Cabrera, jednak tym razem dobrze dysponowany tego dnia Kanibołocki dał radę zatrzymać futbolówkę.

Po meczu trener Miedzi dosłownie rozpłakał się ze szczęścia. To tylko pokazuje jak wielkim ładunkiem emocjonalnym obarczona jest kampania o utrzymanie w Ekstraklasie. Ogromną wolę sportowej walki było widać też po samych zawodnikach. Petteri Forsell z każdej udanej interwencji w obronie, a było ich dziś bez liku, cieszył się prawie tak jak po zdobytych golach. Dawno już na legnickim stadionie żaden piłkarz nie zebrał tak wielkich owacji podczas jednego spotkania mimo, że nie zdobyl gola. Trener Nowak oprócz wielu pozytywów płynących z meczu z Cracovią będzie miał jednak spory problemem. Z udziału w następnej kolejce kartkami wyeliminowali się Milijković (czwarte żółtko) i Zieliński, który wszedł na boisko w 87 minucie, a po 180 sekundach ujrzał czerwoną kartkę. Kto w taki razie zagra w Gdyni na prawym wahadle? O tym zarówno trener Nowak jak i kibice pomyślą jutro, bo dziś zasłużyli na spokojny wieczór.[FOTORELACJA]15418[/FOTORELACJA][FOTORELACJA]15419[/FOTORELACJA]

Miedź Legnica - Cracovia Kraków 2:1 (2:0)
Gole: Pikk 36', Camara 41' - Piszczek 63'
Miedź: Kanibołocki - Osyra, Bożić, Bartczak, Milijković, Pikk (87' Zieliński), Santana (90' Purzycki), Fernandez, Camara (90' Żyro), Ojamaa, Forsell
Cracovia: Pesković - Siplak, Dytyatev, Helik, Rapa, Gol, Wdowiak (75' Strózik), Hernandez, Dąbrowski (46' Piszczek (83' Ćećarić)), Hanca, Cabrera